– Nasze aktywa to kompetencje ludzkie, zasoby archiwalne, firmy produkcyjne, nowe gałęzie takie jak film 3D oraz wirtualna rzeczywistość, realizacje związane z filmem 360 stopni i grami wideo – mówi prof. TOMASZ MAJEWSKI, wykładowca Uniwersytetu Jagiellońskiego, łodzianin.
– Nasze aktywa to kompetencje ludzkie, zasoby archiwalne,
firmy produkcyjne, nowe gałęzie takie jak film 3D oraz wirtualna
rzeczywistość, realizacje związane z filmem 360 stopni i grami
wideo. Możliwości jest wiele, ale to wszystko wymaga współdziałania
wielu partnerów, dalszych inwestycji, spójnej i konsekwentnie
realizowanej strategii – mówi prof. TOMASZ MAJEWSKI, wykładowca
Uniwersytetu Jagiellońskiego, łodzianin.
Bogdan Sobieszek: – Jak postrzega pan zadania Rady
Programowej Narodowego Centrum Kultury Filmowej w
Łodzi?
Tomasz Majewski: – Mówiąc krótko:
rekomendujemy, doradzamy bądź odradzamy pewne rozwiązania, chcąc
ustrzec pana dyrektora Rafała Syskę przed błędami. Wszystko jednak
zależy od tego, czy kierujący NCKF przyjmie nasze argumenty. Rada
gromadzi dziewięć osób o uznanych kompetencjach i byłoby błędem
lekceważyć ich opinie.
Czego szczególnie będzie pan pilnował jako
przewodniczący rady?
– Najmocniej będę zwracał uwagę na program, na założenia
ekspozycji, chociaż NCKF to nie tylko muzeum filmowe. Instytucja
będzie również prowadziła działalność edukacyjną, badawczą,
organizowała eventy filmowe, działania warsztatowe. Wszystkim nam
zależy na tym, żeby to, co powstaje było jak najlepsze. Centrum
jest tworzone od podstaw, więc nie powinno ograniczać się do
powielania rozwiązań funkcjonujących w podobnych placówkach w
Polsce i na świecie. Potrzebna jest wyobraźnia i wizja przyszłości.
Ważne, żeby było to miejsce atrakcyjne dla odbiorcy za dziesięć
lat. Dlatego należy myśleć śmielej. Formuła interaktywnego „muzeum
narracyjnego” (realizuje ją na przykład Muzeum Powstania
Warszawskiego i Muzeum Polin) to jest wzorzec, który moim zdaniem
powoli wyczerpuje już siłę swojej atrakcyjności. Dlatego warto
byłoby powrócić do aury autentycznych eksponatów, zderzenia
najstarszych i najnowszych mediów w jednej przestrzeni – nie
twierdzę jednak, że ma to być klasyczne muzeum do zwiedzania w
papciach. Multimedia powinny być wykorzystywane nie tylko po to,
żeby kreować doświadczenia i wielozmysłowe wrażenia, które dają nam
na przykład galerie handlowe, ale także po to, żebyśmy mogli
zobaczyć od kuchni, czym jest technologia audiowizualna. Więc jeśli
pan pyta o wartości, to najbliższa jest mi koncepcja muzeum
krytycznego, muzeum-laboratorium.
Czym dziś jest Łódź filmowa?
– Łódź nie jest największym ani nawet drugim ośrodkiem
realizacji filmów w Polsce. Tym bardziej nie jest liczącym się
ośrodkiem regionalnym produkcji filmowej w Europie
Środkowo-Wschodniej. Tę rolę odgrywa Barandov w Czechach – tam
realizowanych jest najwięcej koprodukcji z kapitałem
międzynarodowym, także amerykańskim. Mamy oczywiście w Łodzi firmy
produkcyjne jak WJTeam, Opus Film i to jest ważny obszar. Mamy Łódź
Film Commission, która jest współproducentem, a nie tylko ciałem
dofinansowującym produkcję filmową. Ale nie powinniśmy łudzić, że
przemysł filmowy na wielką skalę się tu odrodzi.
Co nam zostaje?
– Jeżeli NCKF miałby pełnić rolę ważnego podmiotu w kontekście
Łodzi filmowej to pierwsza inicjatywa kierownictwa centrum wydaje
się cenna. Chodzi o aplikowanie o tytuł Miasta Filmu należącego do
sieci Miast Kreatywnych UNESCO, który ma Bradford czy Hongkong. To
jest okazja do spotkania się różnych podmiotów działających na
rzecz filmu w Łodzi. Właśnie odbyło się spotkanie prywatnych i
publicznych instytucji zajmujących się edukacją filmową. Mogły się
poznać, zobaczyć, co robią, jakie mają mocne strony, jakie
potrzeby, jakie deficyty. To jest istotne nie tylko ze względu na
konieczność przygotowania aplikacji. Wierzę, że będzie tutaj
podobnie jak w wypadku starań Łodzi o tytuł Europejskiej Stolicy
Kultury. Niezależnie od efektu tych zabiegów, powstało wtedy wiele
lokalnych inicjatyw i łódzka kultura zmieniła się bardzo na plus na
przestrzeni dekady. Inicjatywa w sprawie tytułu Miasta Filmu to
także okazja do wzmocnienia przez miasto wielu świetnych pomysłów,
takich jak choćby Festiwal Kamera Akcja. Podczas spotkania
zaproponowałem, żeby zawiązać koalicję na rzecz kultury filmowej
Łodzi. Mogłoby to być działanie na wzór znakomitej akcji Anny
Ciszowskiej Dotknij Teatru.
Co da Łodzi tytuł Miasta Filmu UNESCO?
– Na pewno nie wiąże się on ze strumieniem pieniędzy, ale Łódź
stanie się dzięki niemu bardziej widoczna. Otworzy się przed nią
droga do współpracy międzynarodowej. Może to również być szansa na
rozwinięcie turystyki filmowej w mieście. Na przykład NCKF łatwiej
mogłoby nawiązać współpracę z podobnymi muzeami filmowymi na
świecie. Pewnie łatwiej byłoby znaleźć koproducentów takim firmom
jak Opus. Sieć Miast Kreatywnych UNESCO to baza adresowa do
potencjalnych partnerów w Europie i w Azji.
Jak możemy wykorzystać pozostałości po Łodzi
filmowej?
– Mamy ludzi z ich ogromnymi kompetencjami warsztatowymi, mamy
dobrych edukatorów wykształconych przez filmoznawstwo akademickie i
przez Szkołę Filmową. W Łodzi można studiować realizację filmów
animowanych zarówno w Akademii Sztuk Pięknych, jak i w Szkole
Filmowej. Mamy rozwijający się przemysł gier komputerowych, który
tych animatorów potrzebuje. W EC1 ulokowane zostało Centrum Komiksu
i Narracji Interaktywnych dedykowane także grom wideo. Dziedzictwo
nie jest zatem obciążeniem, a stanowi cenne aktywa, które możemy
wykorzystać. Jako filmoznawca i kulturoznawca zwracam uwagę na
archiwalia. One są atrakcyjne nie tylko dlatego, że można ich użyć
jako materiałów w nowych filmach. Mogą być podstawą instalacji
muzealnych lub po obróbce cyfrowej być sprzedawane w postaci płyt
DVD. Zasoby archiwalne można na wiele sposobów wykorzystać do
tworzenia nowych filmów, tak jak w Hollywood korzysta się z bazy
scenariuszowej z lat 40. i 50. Zatem nasze aktywa to kompetencje
ludzkie, zasoby archiwalne, firmy produkcyjne, nowe gałęzie takie
jak film 3D oraz wirtualna rzeczywistość, realizacje związane z
filmem 360 stopni i grami wideo. Możliwości jest wiele, ale też nie
chcę budzić nadmiernych nadziei, bo to wszystko wymaga
współdziałania wielu partnerów, dalszych inwestycji, spójnej i
konsekwentnie realizowanej strategii.
Co stoi na przeszkodzie w wykorzystaniu tych
możliwości?
– Wiadomo, że mamy trudności finansowe, czasem niestety
również powracają problemy związane z inercyjnym, zachowawczym
myśleniem osób podejmujących ważne decyzje, ignorowaniem ekspertów,
wybieraniem rozwiązań najłatwiejszych i najtańszych lub na odwrót –
stosunkowo drogich, ale mało rozwojowych. Nie potrafimy sobie
niekiedy wyobrazić, że coś może mieć przed sobą przyszłość, kiedy
jest jeszcze skromną ideą, pozornie „bez potencjału”.
Największą trudnością jest jednak to, że dobre pomysły były
niejednokrotnie porzucane w pół drogi przez Łódź i ich rozwijaniem
zajęły się z dużym sukcesem inne miasta. Ta było na przykład z
Muzeum Dizajnu, które powstało, ale w Krakowie, a nie w
Łodzi.
Postulowana także przez pana jako współautora
pierwotnej koncepcji NCKF integracja łódzkich instytucji filmowych
z różnych względów nie jest realizowana. Może ubieganie się o tytuł
Miasta Filmu UNESCO pokona opory?
– Integracja może mieć różne oblicza. Nigdy nie twierdziłem,
że powinna powstać jedna superinstytucja. Wspólne inicjatywy,
projekty badawcze, edycje filmowe, udostępnianie sobie eksponatów,
przestrzeni magazynowych – to wszystko mieści się w zakresie tego,
co nazywamy integracją horyzontalną. Można współpracować na wielu
polach, a nie tylko kopać się po kostkach. EC1 Łódź – Miasto
Kultury zleciło ekspertyzę dotyczącą integracji sektora filmowego w
Łodzi. Tam zapewne pojawia się jakieś przykłady dobrych praktyk.
Nawet zakładając wolę współpracy – a takiej często nie ma – między
Muzeum Kinematografii a Narodowym Centrum Kultury Filmowej, przez
najbliższe lata idea ich łączenia nie będzie podejmowana,
przynajmniej do momentu zakończenia okresu trwałości
projektowej ze środków unijnych jednej i drugiej instytucji tj. za
około 10 lat.
Mówi pan o braku woli. Co to znaczy?
– Obie strony zarzucają sobie postępowanie niezgodne z
regułami fair play. Tyle mogę powiedzieć po wysłuchaniu opinii obu
stron. Mimo to wydaje mi się, że jeżeli jedna instytucja zajmująca
się dziedzictwem filmowym ma przestrzeń i środki finansowe, a druga
o podobnym profilu ma cenne zasoby muzealne, ale nie ma możliwości
pełnego ich wyeksponowania, to współpraca między nimi jest
pożądana, chociażby w sprawie zakupów do obu kolekcji. Nie chodzi
przecież o to, żeby instytucja, która powstaje, generowała
wyłącznie nowe problemy, ale żeby była też pomysłem na rozwiązanie
starych problemów.
Czy te kłopoty i ambicje związane z Łodzią filmową nie
wymagają powstania czegoś, co nazwalibyśmy strategią dla Łodzi
filmowej?
– Taki plan powinien powstać, ale mam niedobre doświadczenia
ze Strategią Rozwoju Miasta, którą konsultowałem, oraz Strategią
Rozwoju Kultury 2020+ dla Miasta Łodzi, przy której pracowałem.
Jestem sceptyczny co do tego, czy wystarczy spisanie takiego
dokumentu. Jak do tej pory obydwie strategie pokrywają się kurzem w
szufladach urzędników. Interesy krótkoterminowe decydentów wciąż są
ważniejsze niż myślenie długofalowe. Jeśli więc udałoby się powołać
koalicję na rzecz Łodzi filmowej, mogłaby ona lobbować w sprawie
realizacji takiej strategii. Jeżeli miasto chce mieć partnera w
postaci środowiska filmowego, niech samo będzie dla niego dobrym
partnerem. Najwyższy czas przestać działać wyłącznie w kategoriach
krótkoterminowych interesów poszczególnych podmiotów, tylko myśleć
naprawdę szeroko. Trzeba wzmacniać istniejący już kapitał
symboliczny Łodzi filmowej. Wśród pierwszych propozycji nazw ulic
Nowego Centrum Łodzi (wokół NCKF), które postulowało miasto, nie
znalazła się ani jedna nazwa związana z filmem. Cieszę się, że pod
wpływem opinii publicznej i na skutek działań aktywistów
społecznych ulica Wojciecha Jerzego Hasa ma szansę się tam
pojawić.
Czy NCKF może pełnić rolę podmiotu skupiającego
rozmaite inicjatywy związane z Łodzią filmową?
– Wręcz powinien, ale to wymaga dobrego komunikowania się z
otoczeniem, wsłuchiwania się w głosy całego środowiska – w tym
mniejszych podmiotów partycypujących w sferze kultury filmowej w
Łodzi. Można koordynować te działania, ale nie należy narzucać z
góry wszystkim jednego scenariusza.