Jarniewicz z Silesiusem | Kalejdoskop kulturalny regionu łódzkiego
Proszę określić gdzie leży problem:
Proszę wpisać wynik dodawania:
2 + 6 =
Link
Proszę wpisać wynik dodawania:
2 + 6 =

Jarniewicz z Silesiusem

Przypominamy recenzję tomu "Puste noce" Jerzego Jarniewicza, nagrodzonego Silesiusem dla książki roku 2018. Recenzję napisał Tomasz Cieślak, krytyk literacki, wykładowca, prorektor UŁ, a ukazała się ona w numerze lutowym "Kalejdoskopu". Udostępniamy też rozmowę z poetą o kontrkulturze.http://www.e-kalejdoskop.pl/literatura-a215/ruchy-kontrkulturowe-kielkuja-nieustannie-r6365
"Puste noce" – jak pisze ich wydawca, wrocławskie Biuro Literackie – to zbiór nieoczywistych erotyków, które wikłają się w polityczne, prawnicze czy medialne dyskursy, spotykają się z językami propagandy i kultury masowej, dążąc do nieosiągalnej bezpośredniości wyrazu. W Biurze, z którym Jarniewicz współpracuje od 2000 roku, wyszło dotąd czternaście jego książek, w tym siedem tomów poetyckich.

Wrocławska Nagroda Poetycka Silesius jest wyróżnieniem i promocją najważniejszych dzieł i twórców polskiej poezji. Fundowana jest przez miasto Wrocław, a jej nazwa pochodzi od Angelusa Silesiusa, barokowego poety. Przyznawana co roku  w trzech kategoriach: za całokształt twórczości (100 tys. zł), książka roku (50 tys. zł), debiut roku (20 tys. zł). 

***

Wielkie napięcie
Tomasz Cieślak

Jerzy Jarniewicz, łódzki badacz literatury anglosaskiej, tłumacz i poeta, opublikował niedawno kolejny tom liryków „Puste noce”. Ich głównym tematem jest, jakkolwiek banalnie to w odniesieniu do poezji współczesnej zabrzmi – miłość. Erotykiem zbiór się zaczyna, a wyznania miłosne, najzwyczajniejsze i te bardziej finezyjne, czasem przewrotne, często żartobliwe, wręcz kpiarskie, obecne są w większości wierszy. Całość zresztą pomyślana została jako wyznanie zakochanego czy raczej jako jego opowieść (szept do ucha, list, monolog), opowieść wielowątkowa i niezborna, fragmentaryczna – o uczuciu, o schadzkach i tęsknocie, ale też o sobie samym, o sprawach codziennych, o dzieciństwie, rodzinie, marginalnie nawet o polityce (polecam celny wiersz „38 równoleżnik” – portret naszych codziennych polskich sporów i nienawiści). To wyznanie ma konsekwentnie jedną adresatkę: tę ukochaną i pożądaną, ją jedyną. Kolejna banalna i wyciskająca łzy „Historia de un Amor”? (Tu wkracza skandaliczna prywata mojego skojarzenia: wspominam tę meksykańską ckliwą piosenkę, bo mimo wszystko ją lubię). Otóż – nie. Jeśli ktoś chce „Puste noce” tak czytać, niewiele zrozumie. Będzie się ślizgać po powierzchni, może się nawet wzruszy, zapewne uśmiechnie (Jarniewicz ma dobre poczucie humoru), ale ostatecznie ogarnie go nuda, bo z tej perspektywy wszystko wyda mu się przewidywalne i oczywiste (spotkają się, rozstają, tęsknią, znów spotykają, świat gdzieś obok, więc jakoś do opowieści musi przenikać, jak w dowcipnym „Brak miejsc, bilety wyprzedane”). Marne perypetie, nie czekamy na happy end…

Poeta umiejętnie podsuwa jednak inny, ważniejszy trop lekturowy. Przecież owa ukochana pozostaje ciągle niedookreślona. Jest jakoś niepochwytna i utęskniona, choć jednocześnie pozostaje zmysłowo konkretna i cielesna, można by ryzykownie i naiwnie pomyśleć – z biografii autora wzięta. Miłość (a raczej skrywany przed światem romans) to tyleż zatem samoistny (i drugorzędny, bo oczywisty) temat tego tomu, co klucz do opowiedzenia o czymś szerszym i większym niż związek dwojga ludzi. Język liryki erotycznej, tak w „Pustych nocach” rozbuchany i jednocześnie niezwykły, tak w napięciu budowany, piętrzony aż do granic absurdu, jest, odważę się to tak po prostu powiedzieć, narzędziem do wyrażenia świata. Tak: całego świata, całego życia – oczywiście z perspektywy jednostkowej, z perspektywy człowieka, który dokonuje głębokiej refleksji nad sobą samym, jakby podsumowywał pewien etap życia, coś domykał. Chce wyrazić – właśnie językiem miłości, bo chyba najpojemniejsze i najuczciwsze jest wyznanie skierowane do osoby bliskiej – co go ukształtowało i naznaczyło, co stale buduje i więzi jego wyobraźnię, ale też co ogranicza jego język i rozumienie.

Najnowszy tom Jarniewicza proponuję odczytywać zatem w mniejszym stopniu jako opowieść o miłości, w większym zaś – jako portret pokolenia. Formacji ludzi wychowanych i ukształtowanych w rzeczywistości PRL, niemogących rozstać się z cieniem wojny, co prawda nieprzeżytej wprost, lecz stale obecnej poprzez opowieści rodzinne i głęboko, choć nie do końca świadomie ciągle jednak przeżywanej. O tym, w pewnej przesłonie, mówi Jarniewicz w kapitalnym wierszu „Lista strat filmu polskiego”, tworząc rejestr filmowych wątków wojennych śmierci postaci granych przez znanych peerelowskich aktorów, których tak wiele było – i tak były ważne. „Puste noce” przynoszą też inne rysy zbiorowego portretu ludzi wychowanych w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych: niezmiennie, już trzecie dziesięciolecie zaskoczonych tym, że nie ma żelaznej kurtyny, że podróże mogą być długie i przestają być egzotyczne, ale też tym, że media zmieniły się w wielkie kroniki wypadków i magazyny sensacji, że ludzie komunikują się tylko pozornie i powierzchownie, zdjęciami, półsłówkami, ikonkami, że wszystkiego tak dużo i w takim chaotycznym natłoku. To też portret pokolenia obserwującego odchodzenie swoich rodziców, a z nimi – własnej przeszłości oraz pewnego znanego i oswojonego kształtu dawnego świata: świata długich rozmów, bliskości, nieśpiesznie snutych opowieści (przejmujący wiersz „Ten sobie mówi, a ten sobie mówi”).

Młodszy od Jarniewicza, głęboko współodczuwam zapisane w najnowszym tomie jego wierszy doświadczenie, bo i bliskie mi, i świetnie poetycko zapisane. Podobnie jak Jarniewicz, nie jestem wcale piewcą dawnego, przecież byle jakiego i opresyjnego świata, nie zachwyca mnie też ten teraz. Czuję się trochę jak bohater jego wiersza „Pod żelbetowym stropem”, który w wojennym bunkrze, odnalezionym podczas podwórkowej zabawy, „mieści się cały”, pogrążony w mroku, nazywa go swoim domem, swoim „świętym świętych” (w czym bliski jest sporej części naszej dzisiejszej, w mrok zapatrzonej młodzieży). Ale ja konsekwentnie wystawiam głowę na słońce, chcę je widzieć i czuć.

„Puste noce” to ważny tom. Literacko wysmakowany, zaskakujący zapis doświadczenia tej naszej, niezachodniej części świata z drugiej połowy i schyłku minionego stulecia – wyrażony najpojemniejszym językiem miłości.

Jerzy Jarniewicz „Puste noce”. Biuro Literackie, Poezje 166, Stronie Śląskie 2017.


***


"Ruch kontrkulturowe kiełkują nieustannie" - rozmowa z Jerzym Jarniewiczem:
http://www.e-kalejdoskop.pl/literatura-a215/ruchy-kontrkulturowe-kielkuja-nieustannie-r6365

Kategoria

Literatura