Twórczość literacka Krystyny Wieczorek nie spotkała się ze zrozumieniem w rodzinnej wsi. Hafciarstwo, papieroplastyka – tak! Ale książki? – Kto to słyszał, żeby kobieta, która ukończyła siedem klas szkoły podstawowej, pisała – mówił mąż i palił jej wiersze.
Twórczość literacka Krystyny Wieczorek nie spotkała się ze
zrozumieniem w rodzinnej wsi. Hafciarstwo, papieroplastyka – tak!
Ale książki? – Kto to słyszał, żeby kobieta, która ukończyła siedem
klas szkoły podstawowej, pisała – mówił mąż i palił jej
wiersze.
Lubiaszów to niewielka miejscowość niedaleko Wolborza,
malowniczo położona w obrębie Sulejowskiego Parku Krajobrazowego.
Kilka domów wzdłuż drogi, która latem wiedzie letników nad zalew.
Wieś, jakich wiele w powiecie piotrkowskim… Ale właśnie tu żyje
niezwykła mieszkanka – twórczyni ludowa, która po czterdziestce
zaczęła spisywać historię swojej rodziny.
Pisanie „dopadło” ją późno i właściwie przypadkiem albo, jak
sama mówi, było zrządzeniem losu. – Gdy w wypadku motocyklowym
zginął mój 19-letni syn, wpadłam w rozpacz. Miałam depresję,
myślałam o samobójstwie, nie mogłam sobie z tym poradzić. Wtedy
zaczęłam pisać wiersze. Pierwsza była ballada pożegnalna dla syna.
Przelałam na papier wszystkie swoje żale, tęsknotę, bezsilność.
Dawało mi to ukojenie – wspomina Krystyna Wieczorek.
Od tamtego momentu pisanie towarzyszyło niemal wszystkim jej
dniom, a właściwie nocom, bo pisała przede wszystkim wieczorami,
gdy uporała się z pracami gospodarskimi i wszyscy poszli spać. Jej
wiersze to liryczne obrazki, w których ludzkie emocje łączą się z
zachwytem nad pięknem przyrody. Jest w nich zgoda na powtarzalność
codziennych rytuałów i wiara w Boży porządek rzeczy. Utwory, w
większości stroficzne i rymowane, są przesycone niemal
franciszkańskim uwielbieniem otaczającego świata.
A pani Krystyna, podobnie jak babka i matka, zaczyna dzień od
śpiewania „Godzinek” i podkreśla, że wiara pomaga jej przetrwać
najtrudniejsze chwile. Jest energiczna, niezwykle aktywna, mimo
poważnych problemów ze wzrokiem i słusznego wieku (za rok skończy
80 lat). Od kiedy pamięta, zawsze zajmowała się rękodziełem
ludowym, haftowała, robiła z papieru barwne kompozycje i ozdoby,
śpiewała w zespole folklorystycznym.
Jej twórczość literacka nie spotkała się ze zrozumieniem w
rodzinnej wsi. Hafciarstwo, papieroplastyka – tak! Ale pisanie
książek? – Kto to słyszał, żeby kobieta, która ukończyła siedem
klas szkoły podstawowej, pisała – mówił mąż i palił jej wiersze. –
Sama zaczęłam zastanawiać się, czy to ma sens i wysłałam moje
utwory do redakcji kwartalnika „Siódma Prowincja”, tam je po raz
pierwszy wydrukowano w 1995 roku. Potem dostałam wyróżnienie w
ogólnopolskim konkursie „Pamiętniki nowego pokolenia chłopów
polskich” i nagrodę pieniężną. Jak na tamte czasy to była spora
suma i od tej pory mąż przestał niszczyć moje rękopisy – wspomina
autorka, która wydała trzy zbiory poetyckie: „Rozmyślanie”,
„Wspomnienia...” oraz „Pamiętnik”.
Po poezji przyszedł czas na prozę. Krystyna Wieczorek poczuła
potrzebę spisania historii swojej rodziny. – Wierzę w sny. Kiedyś
przyśniła się mi się moja babcia Maria i powiedziała, żebym opisała
nasze losy – przyznaje pani Krystyna. Wiadomo, nestorce rodu się
nie odmawia, więc tak powstała wielotomowa saga „Młyn na Stawkach”.
Powieść sięga przełomu XIX i XX wieku z retrospekcjami dotyczącymi
mrocznych epizodów powstania styczniowego. Autorka z wielką
dbałością o szczegóły i prawdę historyczną opisuje udział polskich
chłopów w walkach powstańczych, a później w I wojnie światowej. – O
mogiłach powstańców w okolicy dowiedziałam się z opowieści rodziny
dziedzica Cieszkowskiego z Golesz, który był sekretarzem generała
Mariana Langiewicza. Przeczytałam też pamiętnik napisany przez syna
dziedzica. Natomiast o życiu pod zaborem rosyjskim i walce o
niepodległość mówił mi mój dziadek, a później ojciec. Najlepiej
pamiętam opowieści ojca z czasów okupacji, kiedy w naszym domu
zbierała się młodzież, a ja jako małe dziecko siadałam u ojca na
kolanach i słuchałam przeróżnych historii. One wryły mi się w
pamięć tak bardzo, że później mogłam je spisywać z najdrobniejszymi
detalami – zaznacza pani Krystyna.
Pisze odręcznie i właściwie bez skreśleń – tak, jak mówi,
gawędziarski styl dodaje dynamiki fabule, wątki miłosne mieszają
się z sensacyjnymi, a losy Marii i Jana zaplątane są w dziejowe
zawieruchy. Pierwszy tom sagi Paszewskich powstał z 1200 kartek
zeszytowych rękopisu. Ukazały się trzy tomy powieści, ostatni z
nich „Młyn na Stawkach – nad Czarną i Wąglanką” został wydany we
wrześniu 2015 roku. Autorka nie przestaje pisać mimo problemów
zdrowotnych i pogarszającego się wzroku. Swoje książki traktuje
jako spłatę długu wdzięczności wobec swoich przodków. Pragnie
doprowadzić ich historie do czasów współczesnych. W przygotowaniu
ma już napisany, ale jeszcze nieopublikowany tom 4, a teraz pisze
kolejny, w którym opowiada o wybuchu II wojny światowej i czasach
okupacji. Nie chce niczego przeoczyć, więc swoje wspomnienia
konsultuje z siedem lat starszym bratem.
Rodzina zawsze była dla niej wsparciem, jest dumna z czwórki
dzieci i gromady wnucząt. – Do niedawna wszyscy zjeżdżali się do
mnie na Wigilię, ale ostatnio córki, ze względu na moje problemy ze
zdrowiem, zabroniły mi przygotowywać wieczerzę i zabierają mnie do
siebie – dodaje pani Krystyna. Jej wnuk Mariusz Jaśkowski
zorganizował w listopadzie 2015 roku jubileusz 15-lecia twórczości
swojej babci. Dzięki wsparciu rodziny pisarka założyła też prywatne
wydawnictwo Tiger, gdzie własnym sumptem wydała część swoich
utworów, ma także stronę internetową:
www.krystynawieczorek.strefa.pl, za pośrednictwem której można
kupić wszystkie jej publikacje.
Książki Krystyny Wieczorek to skarbnica wiedzy o świecie,
którego prawie już nie ma. Odchodzi w zapomnienie wraz z
codziennymi rytuałami, religijnymi obrzędami, pieśniami,
przyśpiewkami. – Serce mi się kraje, że nasze tradycje zanikają, a
tak mało ludzi dba o ich upamiętnienie. Gdyby nawet dziesięciu
Kolbergów chodziło po wsiach, to i tak wszystkiego nie ocalą –
wzdycha pisarka, która wydała także książkę popularyzującą kulturę
ziemi piotrkowskiej „Nasza tradycja – obrzędy i zwyczaje w powiecie
piotrkowskim”. Jako dobra gospodyni dzieli się z czytelnikami
oryginalnymi przepisami kulinarnymi i zielarskimi. Z poradników
„Jadło piotrkowskie”, „Regionalne nalewki i ciasta” można na
przykład dowiedzieć się, jak zrobić kwaszony barszcz na kiełbasie
czy zacierki z pecłonkami (jej ulubione danie). Autorka ma na swoim
koncie także powieść historyczną „Ślady tamtych dni”, w której
przybliża losy mieszkańców okolic Wolborza w początkach XX w. i
przedstawia walki partyzanckie w okolicach Tomaszowa podczas II
wojny światowej.
Pani Krystyna jest ambasadorką rodzimej tradycji nie tylko w
kraju, ale również za granicą, należy do Stowarzyszenia Pisarzy,
Dziennikarzy i Tłumaczy APAJTE z siedzibą w Paryżu. Zdobyła
znaczące nagrody i wyróżnienia. Jest często zapraszana na zjazdy i
spotkania twórców ludowych organizowane m.in. przez Dział
Dziedzictwa Kulturowego i Folkloru Regionu Łódzkiego Domu
Kultury.
Justyna Muszyńska-Szkodzik