Dzikie Jabłka zagrają koncert w klubie Z Innej Beczki.Wstęp:15 zł. Muzycy przywracają do łask coraz rzadziej spotykany śpiew biały. Jest to specyficzna, najbardziej naturalna, pierwotna technika wokalna, zwana czasami „śpiewokrzykiem”.
Dzikie Jabłka zagrają koncert w klubie Z
Innej Beczki.
Wstęp: 15 zł
Chociaż urodziłem się na wsi pod
Sieradzem, to nie pamiętam już tego, co śpiewała moja babcia.
Najpierw trafiłem do City Bum Bum – Szkoły Perkusji
Zachodnioafrykańskiej i tam zafascynowałem się muzyką świata.
Później odkryłem, że egzotyczne rytmy mają tę samą energię, co
polska muzyka ludowa
– wspomina Bartosz Gułaj z zespołu Dzikie Jabłka.
To sześcioosobowa grupa młodych muzyków z Łodzi i okolic. W białych
koszulach, afrykańskich spódnicach i spodniach nie przypominają
tradycyjnych zespołów ludowych. Odczarowują stereotypy związane z
muzyką źródeł, która nadal wielu kojarzy się wyłącznie z
zespołami pieśni i tańca. Mówią, że połączyła ich
miłość do muzyki korzeni oraz idea promowania tolerancji i
wielokulturowości. – Poprzez muzykę pokazujemy, że każda
kultura, która wyrasta z ziemi, niezależnie od tego, na którym
kontynencie, dotyka tych samych miejsc w naszych duszach. To, co
żywe, ma puls i o ile kultury różnią się od siebie ogromnie, to
puls jest często ten sam – opowiada
Bartosz Gułaj, grający w zespole na bębnach, flecie i balafonie. –
Muzyka, którą wykonujemy, łączy rdzenne brzmienia polskiej
muzyki etnicznej z dzikim rytmem afrykańskich bębnów. Tak jak
jabłko łączy się z cynamonem. Jak drzewo, które rośnie w polskim
ogrodzie, ale korzeniami sięga aż do Afryki – dodaje
Małgorzata Ciesielska-Gułaj, wokalistka, grająca także na
harmonii.
Do zespołu należą też: Maria Stępień, Sylwia Walczak, Dawid
Koniecki i Damian Siuta. Wszyscy są związani z Łodzią i regionem, a
połowa pochodzi z małych miejscowości w Łódzkiem. – Odtwarzamy
słowa i melodie prosto ze źródeł, staramy się być blisko tradycji,
a nie wymyślać coś od nowa. W regionie łódzkim np. śpiewało się
jednym głosem i my te pieśni właśnie tak wykonujemy, choć wiadomo,
że bardziej efektowny jest śpiew wielogłosowy, praktykowany w
Polsce tylko w nielicznych rejonach na wschodnich rubieżach.
Staramy się zachować tradycyjne zasady śpiewania, ocalić od
zapomnienia tę część kultury, która odchodzi wraz z pamiętającymi
ją starszymi ludźmi – wyjaśnia Małgorzata Ciesielska-Gułaj.
Gdy grają, w ruch wchodzą różne instrumenty: od bębnów, skrzypiec,
harmonii, perkusji po gitarę, flet, balafon i
przeszkadzajki.
Członkowie Dzikich Jabłek czują się muzykami stąd i lubią tu
występować. Ostatnio koncertowali w Tomaszowie Mazowieckim. – W
Łodzi mamy żywiołowy fan club, który działa również na Facebooku.
Nasi sympatycy aktywnie pomagali nam zdobyć pieniądze na wydanie
naszego teledysku do piosenki „Zielona rutka” – komentuje
Bartosz Gułaj. Zespół wziął udział w konkursie na nagranie
wideoklipu. Dostał tyle głosów, że zdobył drugie miejsce. Chociaż
grupa nie wygrała, akcja otworzyła przed muzykami nowe możliwości,
od razu pojawili się sponsorzy, którzy zadeklarowali pomoc w
nagraniu klipu. W najbliższym czasie zespół rozpoczyna też
produkcję pierwszej płyty.
Jak zaczęła się ich przygoda z muzyką
źródeł?
– Do polskiego folkloru trafiliśmy jakby tylnymi drzwiami,
przez Afrykę. Chociaż urodziłem się na wsi pod Sieradzem, to nie
pamiętam już tego, co śpiewała moja babcia. Najpierw trafiłem do
City Bum Bum – Szkoły Perkusji Zachodnioafrykańskiej i tam
zafascynowałem się muzyką świata. Później odkryłem, że egzotyczne
rytmy mają tą samą energię, co polska muzyka ludowa – wspomina
Bartosz Gułaj.
Muzycy przywracają do łask coraz rzadziej spotykany śpiew biały.
Jest to specyficzna, najbardziej naturalna, pierwotna technika
wokalna, zwana czasami „śpiewokrzykiem”. Podobno każdy rodzi się z
umiejętnością wydawania z siebie białego głosu, który przypomina
trochę płacz małych dzieci. Dorosły człowiek z upływem lat i pod
naciskiem tradycyjnej edukacji muzycznej traci tę przynależną
dzieciństwu zdolność naturalnego śpiewania pełnym głosem. Dorosłym
trudniej jest otworzyć się na ten typ ekspresji ze względu na
emocjonalne blokady.
Członkowie grupy są zaangażowani w działalność
artystyczno-edukacyjną. – Zależy nam na rozpowszechnianiu
etnicznych form muzyki wśród najmłodszych pokoleń, dlatego
prowadzimy zajęcia dla dzieci – wyjaśniają Małgorzata i
Bartosz, którzy założyli firmę Ekobity i współpracują z City Bum
Bum. Sylwia Walczak natomiast organizuje warsztaty gry na bębnach w
ramach Akademii Rytmu „Folk’n’Roll”, a Maria Stępień bierze udział
w przygotowaniu „Pograjki łódzkiej”, czyli cyklu imprez,
warsztatów, potańcówek, które mają służyć promocji kultury
ludowej.
Dzikie Jabłka istnieją od 2011 roku. Mają na
koncie wiele nagród, m.in.„Burzę Braw” czyli nagrodę publiczności
oraz III miejsce jury w konkursie Polskiego Radia Nowa Tradycja;
„Złotą Fujarę”, główną nagrodę poznańskiego festiwalu Dragon Folk
Fest.
Muzycy z sentymentem wspominają też ubiegłoroczne Mikołajki
Folkowe, na których otrzymali Grand Prix „za ogień i charyzmę,
harmonię i spójność koncepcji w łączeniu kultur: słowiańskiej i
afrykańskiej, oraz powrót do idei folku”. Dużą popularnością w
Internecie cieszy się śpiewana przez nich kolęda, w której polska
melodyjność łagodnie harmonizuje z afrykańskim rytmem. Grupa wzięła też udział w telewizyjnym
programie „Must Be The Music”.
foto:materiały prasowe