Przeboje Queen wciąż budzą największe emocje – potwierdził to koncert w Atlas Arenie. Było orkiestrowe bogactwo i rockowe mocne uderzenie, partie operowe, występy gwiazd estrady, wspólne śpiewy i damska bielizna lecąca na scenę. Był Freddie Mercury – jak żywy.
Przeboje zespołu Queen wciąż potrafią rozbudzić największe
emocje wśród publiczności – potwierdził to sobotni koncert w Atlas
Arenie. Było orkiestrowe bogactwo i rockowe mocne uderzenie, partie
operowe, duety i solowe występy gwiazd estrady, wspólne śpiewy i
damska bielizna lecąca na scenę. Był też Freddie Mercury – jak
żywy.
Zaczęło się pięć lat temu, kiedy Jan Niedźwiecki zaproponował
wykonanie repertuaru zespołu Queen w aranżacjach na chór i
orkiestrę w łódzkim klubie Wytwórnia, w związku z dwudziestą
rocznicą śmierci charyzmatycznego wokalisty. Koncert okazał się
sukcesem, a zainteresowanie wydarzeniem trwa do dziś – projekt
Queen Symfonicznie odegrany został w całej Polsce (i poza jej
granicami) dziesiątki razy. 17 grudnia w Atlas Arenie orkiestra
kameralna Alla Vienna Jana Niedźwieckiego i chór Vivid Singers,
wraz z muzykami Filharmonii Łódzkiej i Teatru Wielkiego w Łodzi
tworzącymi Hollyłódzką Orkiestrę Filmową, a także gośćmi:
sopranistką Joanną Woś oraz Michałem Szpakiem, godnie oddali hołd
pamięci zmarłego przed dwudziestoma pięcioma laty legendarnego
brytyjskiego frontmana.
Osoby, które do tej pory nie uczestniczyły w żadnym koncercie
z cyklu Queen Symfonicznie z pewnością zastanawiały się, jak w
takiej wersji zabrzmi np. „We Will Rock You”. Muzycy wykorzystali
do tego nagłośnienie i potężne basy, ponadto wspomogła ich
publiczność, która klaskała w rytm piosenki. Każdy utwór tego
dwuczęściowego koncertu był inny i pozwalał słuchaczom na
przypomnienie sobie ulubionych przebojów zespołu. Niektórzy dopiero
je poznawali – wśród publiczności były bowiem również dzieci.
Pierwsze kilkadziesiąt minut upłynęło pod znakiem
różnorodności, a nawet kontrastów, tak charakterystycznych przecież
dla brytyjskiego zespołu. Utwory reprezentujące wiele gatunków,
przeplatane były zabawnymi anegdotami Jana Niedźwieckiego. Trzeba
przyznać, że fantastycznie poradził sobie z łączeniem roli
dyrygenta i konferansjera. Na tyle dobrze, że pod koniec występu w
jego stronę rzucone zostały... czerwone damskie majteczki, podobnie
jak podczas koncertu w Szczecinie, o czym wspominał publiczności.
Magii pierwszej części wieczoru dodało wykonanie przeboju
„Barcelona”, który brytyjski solista miał zaśpiewać na otwarcie
Igrzysk Olimpijskich w Hiszpanii w 1992 roku. Joanna Woś wcieliła
się w rolę Montserrat Caballé, natomiast Michał Szpak stanął przed
dużo trudniejszym zadaniem – zaśpiewania niczym Freddie Mercury.
Artystka poradziła sobie, z dużą mocą osiągając wysokie rejestry w
odpowiednich momentach, natomiast uczestnik tegorocznego Konkursu
Piosenki Eurowizji starał się być sobą, co nadało jego występowi
naturalności.
Po półgodzinnej przerwie publiczność miała okazję usłyszeć
największe hity Queen. Po pierwszym utworze Jan Niedźwiecki nieco
żartobliwie stwierdził: „Zamieniliśmy się w prawdziwe gwiazdy
rocka!”. Na scenę wrócił Michał Szpak, który zaśpiewał solo „Love
of My Life”. Artysta bardzo mocno i wyraziście wykonał końcówkę
tego przeboju, która w oryginalnej wersji jest dużo bardziej
zrównoważona. Publiczność bawiła się coraz lepiej i podczas „A Kind
of Magic” zaczęła klaskać. Zestaw kilku spokojniejszych i łagodniej
zagranych piosenek przerwano przebojem „Bohemian Rhapsody”,
zakończonym uderzeniem w potężny gong. Wtedy okazało się, że występ
Michała Szpaka wcale nie był najbardziej porywającym fragmentem
koncertu.
Kulminacyjny moment wieczoru nadszedł, kiedy wypowiedź Jana
Niedźwieckiego sprzed kilkudziesięciu minut o gwiazdach rocka
nabrała dosłownego sensu – oto na scenie, śpiewając „We Will Rock
You”, pojawił się Sebastian Machalski, ucharakteryzowany na
Freddiego Mercurego. Zwracał na siebie uwagę nie tylko strojem.
Trzeba przyznać, że warszawianin, na co dzień aktor teatralny i
dubbingowy, z powodzeniem mógłby realizować się również w branży
muzycznej, nie tylko podczas cyklu Queen Symfonicznie. Jego
taneczno-wokalne popisy, wsparte akompaniamentem gitary Piotra
Wieczorka, wprawiły publiczność w ekstazę. Widzowie, zaproszeni
przez prowadzącego, podeszli pod scenę i pozostali tam już do końca
koncertu. Ludzie, dosłownie i w przenośni, byli naprawdę blisko
największych przebojów brytyjskiego zespołu. Wszyscy razem śpiewali
m.in.: „Another One Bites The Dust”, „We Are The Champions” czy „I
Want To Break Free”.
Przeboje Queen w wersji symfonicznej okazały się dobrą
rozrywką dla każdego, niezależnie od płci, wieku i upodobań
muzycznych. Wykonane utwory zachowały charakter oryginału, będąc
jednocześnie czymś nowym. Dzięki temu również najmłodsi mieli
okazję poznać hity sprzed lat. Ten wieczór dzięki niesamowitej
atmosferze i wspaniałej muzyce, z pewnością pozostanie na długo w
pamięci słuchaczy.
Tekst i zdjęcia: Kacper Krzeczewski