Człowiek jest oszołomiony, zdumiony, zachwycony, często się zamyśla. Milczy. Co tu mówić, choć przecież chciałoby się to jakoś opisać, podzielić się z kimś, odwdzięczyć się komuś za wszystko.
Człowiek jest oszołomiony, zdumiony, zachwycony, często się
zamyśla. Milczy. Co tu mówić, choć przecież chciałoby się to jakoś
opisać, podzielić się z kimś, odwdzięczyć się komuś za
wszystko.Zwyczajnie brak słów. Skala jest zbyt duża, a człowiek zbyt mały. Dlatego najlepiej usiąść na jakimś kamieniu i tylko patrzeć, ewentualnie wsłuchać się w ciszę, tak ładnie zagraną w słynnym 4’33’’ Johna Cage’a.
O czym mówię? O górach, po których chodziłem we wczesnej
młodości co roku w górę i w dół. Są wielkie. Dawno zarzuciłem to
moje czysto amatorskie „taternictwo”, jakoś czasu brak i chyba
chęci, ale wspomnienia zostały i zawsze, ilekroć padnie słowo
„Tatry” – nadstawiam ucha, zerkam. Uwielbiam je, jak i całe
Zakopane z przyległościami, z legendami, Szymanowskim albo
Choromańskim i historiami, również strasznymi, jak groza, którą
przeżył na Zamarłej Turni jeden z naszych najlepszych malarzy Rafał
Malczewski.
Lubię, jak wieje halny. Lubię, jak skrzypią werandy w
tamtejszych drewnianych domach. Lubię oglądać (z daleka) śnieg
latem, który leży najwyżej, na niektórych szczytach i łąki z
krokusami, ale warto czasem dowiedzieć się, co lubią w Tatrach
inni.
Dlatego wybrałem się do Akademickiego Ośrodka Inicjatyw
Artystycznych (Zachodnia 54/56) na wystawę górską, tatrzańską,
fotografii Symchy Kellera. Poszedłem na wystawę fotografii, a
trafiłem na pięćdziesiąte urodziny „naszego” rabina (tak właśnie –
fotograf, autor wystawy jest rabinem w Gminie Wyznaniowej
Żydowskiej w Łodzi), uświetnione jego gawędą o górach i właściwie
wszystkim po trochu. Chciało się go słuchać. Opowiadał, dlaczego od
kilkudziesięciu lat chodzi po Tatrach. Co mówił o górach Karłowicz
albo Goethe, a potem, o czym śpiewał Bob Dylan. Mówił o swoich
spotkaniach z Najwyższym. Z ludźmi, obcymi. Ujął to tak: „Podczas
wspinaczki kontemplujesz góry bardzo często w towarzystwie osób ci
nieznanych, nie ma żadnego znaczenia, skąd pochodzą, jakiego są
wyznania czy narodowości, odczucie piękna i wzniosłości buduje stan
uniwersalnego uniesienia, które łączy każdego z nas. I to jest dla
każdego z nas Czas Święty”.
I dlaczego Tatry są dla niego wyjątkowe: otóż są tak
zaprojektowane (jak to ładnie ujął Wyspiański zapytany, jak mu się
Tatry podobają – Znakomicie zaprojektowane...), że np. w filmie, na
zdjęciach mogą zagrać właściwie każdy górski krajobraz
świata.
W tle przesuwały się wyświetlane fotografie – te same, które
można było obejrzeć na wystawie. Nie – cyfrowe, ale odbite
wcześniej ze zwykłej kliszy na papierze, dzięki czemu miały taką
jakość, jak dźwięk gramofonowej płyty.
Oglądałem i miałem wrażenie, że lecę samolotem, tak wiele
przestrzeni było przede mną. I tylko góry, przełęcze, szczyty,
źleby, skały, doliny, niebo i chmury, dziesiątki kolorów, ale po
tatrzańsku raczej mało nasyconych, lasy w oddali, stawy, dalekie
Podhale, a Tatry bezludne i dzikie. Niebezpieczne miejsce dla ludzi
bez pokory. Jedna fotografia zrobiona została w gęstym lesie na
stoku – wśród drzew spacerował biały, nie osiodłany koń. Zdjęć było
może z pięćdziesiąt?
To była wystawa, na tle innych pokazywanych w naszych
galeriach, skromna, surowa, na dobrą sprawę amatorska, lecz dla
amatorów gór właśnie i słuchania historii – idealna. W tym roku w
górach być nie mogłem. A jednak byłem!
Maciej Cholewiński
2013
Kategoria
Sztuka