Jest w tym wiele niebezpiecznej pogardy i niezrozumienia, czym jest normalne miasto. Miasto kolorowe, tętniące życiem, różnorodne i ciekawe. Niekoniecznie takie jak z broszurek królestwa Świadków Jehowy, lecz pełnokrwiste. Kto rano zasiedli ławeczki na głównej ulicy i murki na placykach? Szanowny pan doktor przysiądzie z panem mecenasem na uroczą pogawędkę o pogodzie? Nie, rano, syci pożywnym śniadaniem panowie pomykają do dobrze opłacanych prac swymi wypasionymi limuzynami – oni nie dadzą ulicom życia, którego jest więcej w niedożywionych i półżywych porannych delirykach.
Nie zapytamy pana doktora o drogę, nie nawiążemy nici porozumienia, narzekając na powszechną drożyznę. A żul - przy okazji opowie nam o swoich problemach, przy których nasze zblakną i zmaleją. Wiemy, jak ma na imię, ile potrzebuje do wina, jak bardzo rwie go reumatyzm w kolanach. Kłania się z dala i oferuje pomoc przy pilnowaniu samochodu (przy menelu nawet najlichsze auto daje poczucie sukcesu). A widziany zza szyby pan mecenas? Nie mamy pojęcia, jak ma na imię i czy w ogóle ma jakieś nogi.
Pożytki z obcowania z menelami są różnorakie. Matki mogą swoim dzieciom podawać ich jako negatywne przykłady niechęci do kaszki z mlekiem, do lekcji pianina, do matematyki i do pilnego słuchania ich mądrych poleceń. Ojcowie unaoczniać pociechom relatywizm życia i jego komplikacje. Księża uświadamiać wiernym kruchość ludzkiego istnienia a działacze zachęcać do solidarnej pomocy. Menel pilnuje auta, mecenas dzwoni po pogotowie w razie zaśnięcia pijaka na mrozie. W homogenicznym społeczeństwie złożonym z samych doktorów albo samych meneli nie ma przepływu pieniądza, nie ma wymiany informacji oraz pożądanej hierarchii. Wśród posiadaczy jaguarów kierowca mercedesa wydaje się nędzarzem, a w królestwie ślepców jednooki królem.
Zresztą terminologia już ich piętnuje i naznacza. Wielu z nich to ludzie ciekawi, wykształceni, z gruntu dobrzy i łagodni. Czasem przez zbytnią łagodność charakteru znaleźli się w swoim położeniu. Dostrzeżmy w nich współczesnych trędowatych i Łazarzy. Świat biblijny zaludniają postaci do dziś archetypicznie aktualne – urzędnicy skarbowi, żołnierze i policjanci, przedsiębiorcy, rolnicy, handlowcy, celnicy, prostytutki, politycy, biedacy. I żule. Ludzie z dołu drabiny Jakubowej. Żyją krócej od innych, wyglądają starzej, pozbawione energii, słabe jednostki. Na fali nostalgii za tym, co było, za młodością, za dawną Łodzią, zobaczmy w nich naszych bliźnich, wspomnijmy choć w czasie listopadowej zadumy.
Krzysztof Golec Piotrowski