Najgorzej, gdy felietonista jest przewidywalny, gdy z góry
wiadomo, co napisze na jakiś temat, z kim i o co będzie kruszył kopie. Dlatego
pierwszy w tym roku kij wkładam niespodziewanie w zupełnie inne mrowisko.
Prowadziłem spotkania prawicowych poetów,
rozmawiałem i korespondowałem z prawicowo nastawionymi aktorami i
malarzami, popijałem z publicystami o prawicowych sympatiach.
Przemyślawszy sprawę, stwierdzam, że u większości z nich (z nas?)
da się zaobserwować pewne niepokojące cechy. Mimo całej sympatii
muszę powiedzieć prawdę: coś z nimi jest nie tak.
1. Prawicowi inteligenci są monotematyczni. Czego nie
dotyczyłaby rozmowa, w trzeciej minucie musi pojawić się problem
braku suwerenności kraju, zakłamywania historii, złodziejskich
praktyk rządzących elit. Nawet nie to, że nie ma w tym sensu.
Chodzi raczej o fakt, że ja już to wszystko słyszałem. A zresztą
nie wystarczy mieć racji – trzeba jeszcze mieć klasę.
2. Z tym też nie jest najlepiej. Polska prawica to niestety w
większości biedaki, których nie stać na kontynuowanie herbowej
tradycji. Źle ubrani, w jakichś przepoconych swetrach albo starych
garniturach stają się groteskowi, wygłaszając pochwałę form, które
budują cywilizację. Na przepoconą bluzę to może sobie pozwolić
młodzież odwiedzająca na swoich miejskich rowerach klubokawiarnie i
świetlice. Ja bym chciał prawicowca w eleganckiej marynarce, o
nienagannych manierach i subtelnym dowcipie.
3. Kolejnym grzechem przedstawicieli tej grupy jest
nielubienie życia. To na ogół stare marudy, wiecznie narzekające i
niepotrafiące wykrzesać z siebie odrobiny entuzjazmu. Podstawa
prawicowego światopoglądu – przedkładanie realnego życia nad
utopijne projekty – powinna przecież skutkować jakąś pasją,
miłością, zaangażowaniem na tak, np. dla barokowej opery, górskich
wycieczek, biegania po lesie, piłki nożnej, boksu czy dobrych win
(o kobietach nie wspomnę).
4. Jednak dobre wina – jak już napisałem – są dla prawicowych
inteligentów za drogie, podobnie jak whisky czy burbony (o
burbonach ciekawie opowiada Ziemkiewicz). Piją więc byle co,
najczęściej kiepskie piwo, po którym rosną im brzuchy. Spadkobiercy
rycerstwa i szlachty pod względem fizycznym prezentują się
fatalnie. To podli liberałowie grają w piłkę i biegają, to
hipsterska młodzież jeździ na rowerach, deskorolkach i
snowboardach. Prawicowcom z reguły coś dolega; mieli, mają albo
boją się mieć jakąś kontuzję.
5. Zupełnie nie radzą sobie też z organizacją. Wszelkie
prawicowe stowarzyszenia nie potrafią podjąć sensownej
działalności. Już samo zebranie składek jest zadaniem ponad siły –
oczywiście, gdyby w kraju inaczej rządzono, zapisanych tu i tam
stać byłoby na zapłacenie składki. Ale nie w dzisiejszej Polsce!
Zresztą, co tam składki – te zebrania, na których nie można nic
ustalić, te kłopoty z mailami, bo ja to z komputerem raczej
słabo, to wieczne niedotrzymywanie terminów.
6. Skąpstwu nierzadko towarzyszy małostkowość. Jakieś kłótnie
i obrażania się o to, co kto powiedział albo nie powiedział. Ktoś
miał przemówić, ale go nie poproszono, kogoś poproszono, ale nie
przeproszono, że tak późno. W takiej sytuacji to już więcej nie
przyjdę.
7. W siódmym punkcie będzie o szóstym przykazaniu. Prawicowi
inteligenci dużo gadają o roli rodziny, ale zdecydowanie za często
się rozwodzą. Nauka kościoła jest dla nich ważna, ale dla siebie
często robią wyjątek. Zasady muszą obowiązywać, ale w pewnych
sytuacjach (na przykład w ich sytuacji) po prostu życie jest
bardziej skomplikowane. Myślę, że trzeba się zdecydować – albo,
albo.
Doprawdy ta lista wiele mnie kosztowała, także
z powodu przykrych pytań do siebie samego. Trzeba być jednak ze
sobą (i z czytelnikami) w miarę szczerym. Oczywiście osobną sprawą
jest lista 7 grzechów lewych. A i tak najgorsi są ci ani zimni, ani
gorący, którzy brak poglądów nazywają postawą umiarkowaną.
Prawicowość to często skutek radykalnego
odrzucenia komunizmu, któremu nie towarzyszy przemyślenie podstaw
deklarowanego światopoglądu (realne życie przed utopią, wolność
rozumiana jako odpowiedzialność przed równością, hierarchia jako
podstawa kultury, zaufanie do instytucji i tradycji, rola kanonu i
autorytetu). Towarzyszy mu za to zacietrzewienie, wzmacniane
dodatkowo niechętnymi komentarzami otoczenia. Oby jak najrzadziej w
nowym roku…
PS. Felieton dedykuję żonie, wytrwałej
tropicielce moich prawicowych szaleństw.