Piotr Grobliński komentuje sprawę wywiadu księdza Ireneusza Bochyńskiego.
Pedofilia jest godna potępienia, a wina zawsze leży po stronie
dorosłego. Powiem więcej: mimo wyznaczenia prawnej granicy ofiary
na 15 lat uważam, że utrzymywanie kontaktów seksualnych z
piętnasto-, szesnasto- czy siedemnastolatkami jest moralnie nie do
przyjęcia. Powiem jeszcze więcej: pedofilów karałbym zdecydowanie
surowiej. I nie będzie żadnego ale…
Pedofilia jest godna bezwarunkowego potępienia – zaczynam tak
już drugi akapit, bo wyciągnąłem naukę ze sprawy księdza
Ireneusza Bochyńskiego, który nie wypowiadał się
wystarczająco precyzyjnie i został medialnie potępiony. A przecież
i z moich słów specjaliści od odczytywania podtekstów mogliby
zrobić niezłą aferę. Wystarczy pierwsze zdanie uciąć po trzecim
słowie…
Więc może jeszcze raz, trochę inaczej. Pedofilia to straszne
przestępstwo, którego nic nie usprawiedliwia. Zaznaczam i
podkreślam: to źle, że tak się dzieje. Jestem przerażony, że dzieci
są wykorzystywane. Nie mogę się pogodzić z faktem, że
dwunastoletnie dziewczynki szukają sobie sponsorów i że ktoś to
wykorzystuje. Być może to samo chciał powiedzieć ksiądz Bochyński,
tyle że nie poczynił wystarczającej liczby zastrzeżeń. Być może
takie zastrzeżenia uznał za oczywiste. Przecież często używamy
wyrażenia: fakty mówią same za siebie.
Przypomnijmy zatem fakty. W wywiadzie dla portalu epiotrków.pl
ksiądz Bochyński powiedział: Ale mamy i dzieci 10-letnie,
trochę starsze i znam przypadki, gdzie ich życie intymne
potrzebowało wcześniejszego zaspokojenia. Same dzieci “wchodziły”
do łóżek dorosłych, chcąc być spełnionym. I to był wybór
dziecka. Wywiad ukazał się w połowie października, po
kilkunastu dniach wywołał burzę w mediach ogólnopolskich. Wypowiedź
została uznana za skandaliczną, decyzją arcybiskupa ksiądz został
odwołany z funkcji rektora kościoła akademickiego Panien
Dominikanek w Piotrkowie Trybunalskim, został też wezwany do
prokuratury w sprawie wiedzy o czynach zabronionych. Pojawiły się
sugestie, że takie słowa świadczą o bronieniu pedofilów, a nawet,
że można po nich rozpoznać występne skłonności autora. Wątpliwości
nieśmiało pojawiały się jedynie w internetowych komentarzach, ktoś
w Piotrkowie zbierał podpisy w obronie księdza.
Zastanawiam się w związku z tym, o czym jest szeroko
komentowany film "Galerianki" Katarzyny Rosłaniec. Wydawało mi się,
że o gimnazjalistkach, które wolny czas spędzają w galeriach
handlowych, poznając mężczyzn, którzy w zamian za seks kupują im
prezenty. Nie prostytuują się dla chleba ani dla pieniędzy
potrzebnych na lekarstwa dla chorej babci. Poniżają swą godność dla
lepszych ciuchów, elektronicznych gadżetów. Czy to jest ich wybór?
Zawsze można powiedzieć, że współczesny, konsumpcyjny model życia
nie pozostawia im wyboru. Oczywiście ci, którzy korzystają z ich
usług, są kandydatami do piekła.
Ale być może ten film to fikcja. Zacząłem więc szukać
naukowych raportów. W Internecie znalazłem wywiad z prof. Jackiem
Kurzępą, socjologiem ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej,
który badał zjawisko prostytucji dziecięcej na Dolnym Śląsku (jego
raport zainspirował reżyserkę filmu). W wywiadzie profesor mówi o
nastolatkach: Dorosły sponsor to dla nich jeleń. Tłumaczą
sobie, że zrobienie mu loda nic ich właściwie nie kosztuje, a facet
bez problemu kupi im butelkę perfum za 300 zł albo modny ciuszek w
podobnej cenie. Czy raport dolnośląskich naukowców został
uznany za skandaliczny? A może tytuł książki profesora wywołał
jakieś kontrowersje (książka nosi tytuł Młodzież pogranicza –
„świnki”, czyli o prostytucji nieletnich)?
Profesor też każdego zdania nie opatruje zastrzeżeniem
Jestem przerażony, że…, a jednak nikt nie żąda jego
odwołania. Gdzie leży różnica? Profesor, w odróżnieniu od księdza
Bochyńskiego, mówi o 12- 13-latkach, czyli o dzieciach o dwa lata
starszych. W tym wieku to spora różnica. Być może ksiądz zaniżył
wiek dla wzmocnienia swojej tezy, ale na pewno nie raz słyszał w
konfesjonale spowiedź młodej osoby, która o podobnych sprawach
mówiła. Niewątpliwie interpretacja, że te dzieci robiły to z
potrzeby spełnienia, kłóci się z wiedzą z psychologii rozwojowej,
Jeśli dzieci coś takiego robią, to raczej z głupoty, pogubienia,
pod wpływem starszych kolegów. Ksiądz Bochyński nie ujął tego w ten
sposób, ale nie powiedział też rzeczy, o które się go oskarża.
Swoją drogą ciekawe, że ksiądz z tytułem doktora mówi tak
nieprecyzyjnie (podobnie jak arcybiskup Michalik). Ale za brak
precyzji w wypowiedziach nie powinno się być potępianym
moralnie.
Zastanawiam się nad tymi wszystkimi specjalistami od
pedofilii, którzy z treści dwóch zdań potrafią wyciągnąć wnioski na
temat czyichś skłonności. Być może niedługo zaczną rozpoznawać
pedofila po intonacji albo lubieżnym uśmieszku. Ja takich sądów
unikałbym jak ognia (piekielnego). Po prostu nie wiem, nie mam
pojęcia, czy ktoś jest, czy nie jest pedofilem. Arcybiskup
Jędraszewski najpierw zawiesił, a potem odwołał księdza
Bochyńskiego. Takie obowiązują teraz wytyczne episkopatu – do czasu
wyjaśnienia sprawy ksiądz ma być zawieszony. Tylko na jakiej
podstawie wszczyna się postępowanie wyjaśniające? Mam nadzieję, że
nie decydują o tym autorzy materiału telewizyjnego lub felietonu w
gazecie.
Przeczytałem cały wywiad w portalu epiotrków. Dziennikarka,
moim zdaniem, wciąż wracała do tematu, by usłyszeć coś
kontrowersyjnego. Taka natura mediów – czyhają na sensację. Myślę,
że przed świętami już żaden ksiądz nie zgodzi się na rozmowę z
dziennikarzem. Całe pole dyskursu obsieją ateiści. No to inny cytat
z kontrowersyjnego wywiadu (tych słów już żadne media nie
cytowały): W tej chwili trochę na fali jest bycie zbrukanym, i
to wcześnie, czasami na wyścigi. Natomiast z drugiej strony (to też
trzeba zauważyć) działanie Kościoła jest zupełnie inne. Kościół
więcej mówi o wierności, o czystości przedmałżeńskiej, pokazując to
jako pewne antidotum na to, co proponuje świat. Kto wygra w tej
walce? W Apokalipsie napisane jest, że dobro
zwycięży.
Przez kilka lat dostawałem od księdza Bochyńskiego maile z
informacjami o organizowanych przez niego w Piotrkowie wystawach,
koncertach i spektaklach. "U panien" ksiądz zorganizował galerię,
taką prawdziwą - nie handlową. Potem poznałem go osobiście, gdy
przyjechał na spotkanie ze współorganizatorami Łódzkich Spotkań
Teatralnych. Nie wyglądał na obrońcę pedofilów, ale oczywiście mogę
się mylić. Na pewno zresztą się maskował, skoro przez tyle lat nikt
się nie zorientował. A przyjeżdżały tam różne zespoły, chóry, w
galerii wystawiali plastycy. Gdzie oni teraz są? Milczą, w
pośpiechu usuwając ze swoich stron internetowych zdjęcia z
księdzem. Bo oni niczego nie podejrzewali. Trzeba było geniuszu
lokalnej dziennikarki, by sprytnym pytaniem sprowokować księdza do
wygadania się. (Prokuratorze, ostatnie zdanie to ironia).
Nie podejmuję tu w ogóle kwestii politycznych uwarunkowań i
konsekwencji afery. Po prostu nie znam się na niuansach wielkiej
piotrkowskiej polityki. Interesuje mnie zjawisko instrumentalizacji
mediów. Jeżeli tak dalej pójdzie, nie będzie można wkładać kija w
mrowisko. Nie będzie też sensu pisania pobudzającego myślenie.
Wystarczą proste komunikaty w jedynie słusznej telewizji. Więc już
po raz ostatni: pedofilia jest godna potępienia, a wina zawsze leży
po stronie dorosłego.