Nie potwierdziły się zarzuty prezydent Hanny Zdanowskiej o podanie przez Marka Żydowicza nieprawdziwych danych w bilansie spółki Camerimage Łódź Center. Kolejne instancje umorzyły śledztwo. Ale do kontrataku przystępuje niesłusznie oskarżony...
...i sam oskarża panią prezydent o celowe złożenie fałszywego
doniesienia przeciw niemu. Na poniedziałkowej konferencji prasowej
zapowiedział złożenie do prokuratury zawiadomienia o możliwości
popełnienia przestępstwa.
To jeden z licznych wątków w sporze miasta z Żydowiczem.
Rozpoczął się 25 maja 2012 roku, kiedy to Hanna Zdanowska złożyła
do ABW i prokuratury zawiadomienia o możliwości popełnienia przez
Żydowicza przestępstwa, o którym mówi artykuł 587 Kodeksu
Handlowego, czyli podania nieprawdziwych danych w bilansie spółki
Camerimage Łódź Center.
Marek Żydwowicz - jako jej prezes - określił w bilansie
wartość niematerialnego aportu w postaci możliwości wykorzystania
przez zawiązaną z miastem spółkę (w ograniczonym zakresie) marek
(brandów) "David Lynch" i "Camerimage" na 6 mln złotych (2 mln za
markę "David Lynch" i 4 mln za "Camerimage"). Te wartości były
zapisane w umowie z miastem, której nikt z Urzędu nie
zakwestionował. Mimo to prezydent Zdanowska uznała, że wartości są
zawyżone i skierowała do odpowiednich służb zawiadomienia.
Sprawa przeszła przez kilka instancji - badały ją Prokuratura
Okręgowa w Łodzi, która nie dopatrzyła się znamion przestępstwa.
Potem było odwołanie od decyzji o umorzeniu, odwołanie do Sądu
Okręgowego, a w końcu sprawa trafiła do Prokuratora Generalnego.
Obie instancje potwierdziły pierwotną decyzję prokuratury.
Orzeczenie jest ostateczne.
Ucieszony takim obrotem sprawy, Marek Żydowicz zwołał
konferencję prasową, na której nie tylko poinformował o korzystnych
dla siebie rozstrzygnięciach, ale też zapowiedział złożenie
doniesienia o celowym wprowadzeniu w błąd organów ścigania przez
prezydent Zdanowską. Czuje się niesłusznie oskarżony. Pomówienie -
jego zdaniem - zniszczyło jego wizerunek jako prezesa Camerimage
Łódź Center. Przypomnijmy, że spółka została w międzyczasie
zlikwidowana.
Można więc podejrzewać, że czekają nas kolejne orzeczenia,
odwołania i konferencje. Prawnicy obu stron będą mieli sporo pracy.
Tyle że za prawników Żydowicza płaci on sam, a za prawników miasta
- my wszyscy.