Rok Akademicki 2013/2014 uważam za otwarty - uroczyście ogłosił rektor Akademii Muzycznej im. Grażyny i Kiejstuta Bacewiczów, prof. Cezary Sanecki. Wcześniej goście zebrani w nowej sali przy ulicy Żubardzkiej wysłuchali wielu oficjalnych przemówień i uczestniczyli we wręczaniu nagród i okolicznościowych medali. Głównym punktem programu piątkowych uroczystości było jednak nadanie tytułu doktora honoris causa maestro Jerzemu Semkowowi.
Uroczystość rozpoczęło odśpiewanie hymnu państwowego przez
chór AM. następnie JM rektor przywitał przybyłych gości (rektorów
innych łódzkich uczelni, przedstawicieli władz państwowych i
samorządowych, dyrektorów instytucji kulturalnych, stowarzyszeń i
współpracujących z uczelnią firm), a także pracowników uczelni i
studentów. W swoim wystąpieniu prof. Sanecki mówił o sukcesach
uczelni, o kolejnych planowanych inwestycjach, o nagrodach dla
studentów i wykładowców zdobywanych w krajowych i międzynarodowych
konkursach. Zapowiedział też otwarcie w przyszłym roku akademickim
dwóch nowych kierunków - dyrygentury oraz musicalu i choreografii
scenicznej.
Kolejnym punktem programu było wręczanie nagród i odznaczeń.
Dwa najważniejsze - Krzyże Kawalerskie Orderu Odrodzenia Polski
otrzymały: prof. Irena Wisełka-Cieślar i
prof. Krystyna Juszyńska. Ponadto wręczono medale
Gloria Artis i medale pamiątkowe dla osób zasłużonych przy budowie
nowej sali koncertowej. Rozstrzygnięto też kolejną edycję Poznański
Devey Prize, czyli ufundowanej przez prawnuczkę Karola Poznańskiego
nagrody dla najlepszego kwartetu studenckiego. Pomiędzy kolejnymi
dekoracjami przemawiali oficjele, którzy na różny sposób powtarzali
to samo - życzyli uczelni powodzenia, gratulowali nowej sali,
podkreślali wagę muzyki w rozwoju człowieka. Najlepiej wypadł
biskup Adam Lepa, który szkolonym, aktorskim głosem wspomniał o
przypadającym tego dnia święcie św. Franciszka z Asyżu.
Przypadki są tylko w gramatyce, a i to nie w każdej -
powiedział. - Ten patron artystów przypomina nam dzisiaj, że
sztuka jest niezawodnym nośnikiem sacrum.
Wreszcie przyszedł czas na immatrykulację - po uroczystym
złożeniu przysięgi, studenci pierwszego roku wszystkich wydziałów
otrzymali indeksy. Wśród kilkudziesięciu osób znalazło się też
kilkoro studentów z Chin. Po zejściu ze sceny najmłodszych
studentów rektor mógł oficjalnie zacząć nowy rok akademicki.
Kolejnym punktem programu uroczystości było wręczenie
doktoratu honoris causa sławnemu polskiemu dyrygentowi - maestro
Jerzemu Semkowowi. Promotor doktoratu, kompozytor Zygmunt Krauze
podkreślił w laudacji, że Jerzy Semkow uczył się dyrygentury u
Jewgienija Mrawińskiego. W latach 1954-56 był jego
asystentem w Filharmonii Leningradzkiej. Wymienił też długą listę
artystycznych osiągnięć bohatera dnia, zastrzegając się, że
wymienienie orkiestr, sal koncertowych czy słynnych interpretacji
nie odda wrażeń artystycznych, których doznawali przez lata
słuchacze obdarzeni przez Semkowa niezwykłymi interpretacjami dzieł
symfonicznych i operowych. Akt nadania doktoratu - zgodnie z
tradycją - odczytano po łacinie z ozdobnego rulonu (przetłumaczono
nawet wyrażenie "wytwórnie płytowe").
W swoim krótkim
wystąpieniu Jerzy Semkow powiedział o swoich
związkach z Ziemią Łódzką (urodził się w Radomsku). Mówił też o
muzyce jako nośniku wartości wyższych, bez których człowiek staje
się prymitywem. Zwrócił się do studentów z prośbą, by pokazywali
swoim młodym kolegom inny świat dźwięków niż decybelowe
barbarzyństwo, które zaczyna dominować wokół. Na zakończenie
opowiedział anegdotę o nagrywaniu płyty z kompozycją Odys
płaczący. Gdy realizator wciąż słyszał w partii chóru Łodys
zamiast Odys, jeden z muzyków skomentował: chór śpiewa dobrze,
tylko łodbiór jest zły.
W sali na
Żubardzkiej odbiór (akustyka) nie budzi zastrzeżeń. Przekonaliśmy
się o tym, słuchając Koncertu na orkiestrę smyczkową Grażyny
Bacewicz. Orkiestra Smyczkowa Primuz pod kierunkiem prof. Łukasza
Błaszczyka miała też zagrać Divertimento D-dur Mozarta, lecz
program skrócono z powodu przedłużania się uroczystości. I tak
przemówienia wygrały z muzyką - oby nie była to zła wróżba na
przyszłość. Sala na Żubardzkiej jest bowiem piękna i na pewno ma w
niej kto występować.