"Większość obecnych piła piwo" | Kalejdoskop kulturalny regionu łódzkiego
Proszę określić gdzie leży problem:
Proszę wpisać wynik dodawania:
4 + 5 =
Link
Proszę wpisać wynik dodawania:
4 + 5 =

"Większość obecnych piła piwo"

Foto: archiwum autora

FELIETON. Futbol, piwo i literatura – to jest to, co tygrysy lubią najbardziej. Każde z osobna jest już nęcące, a co dopiero w zestawieniu z pozostałymi. Pisze Maciej Robert. 
No bo tak: futbol i piwo od zawsze idą w parze, aczkolwiek jest to raczej futbol w wydaniu kanapowym, a więc z kuflem (w wersji dla mniej ortodoksyjnych – puszką) w ręku. Rzadko zdarza się, zwłaszcza w dzisiejszej piłce, na najwyższym poziomie profesjonalizmu, żeby zawodnicy odstępowali od żywieniowo-treningowych reżimów i pozwalali sobie na wychylenie choćby jednego piwka (kiedyś było inaczej, ale o tym za chwilę). Piwo i literatura – jak najbardziej! Takie związki istnieją, o czym zresztą ochoczo zapewniam w kolejnych felietonach z tej serii. Futbol i literatura? Rzadko, nazbyt rzadko (w tym Esterházy czy, ostatnio, choćby „Wilimowski” Jergovicia – polecam!). A jednak okazuje się, że może zaistnieć piękny triumwirat, w ramach którego zespoli się ta wielka trójca – futbol, piwo i literatura. Państwo pozwolą, że przedstawię: „Samotny mężczyzna”, powieść baskijskiego pisarza Bernardo Atxagi, która właśnie ukazuje się w wydawnictwie Książkowe Klimaty (w tłumaczeniu Katarzyny Sosnowskiej).

Zatrzymajmy się przy jednym, dość intrygującym zdaniu z tej powieści: „Większość obecnych piła piwo”. Już jest dobrze, prawda? A kiedy okaże się, że tymi obecnymi są separatyści baskijscy z tendencją do zachowań terrorystycznych i… polska reprezentacja piłkarska, która na mundialu w Hiszpanii sięgała po brąz? Wtedy jest bardzo dobrze! Atxaga, najznamienitszy współczesny autor baskijski, osadza akcję swojej powieści w hoteliku pod Barceloną, który stanowi przykrywkę dla działań stacjonujących tam bojowników o baskijską wolność. Traf chciał, że jest akurat lato 1982 roku i w hoteliku tym stacjonuje polska kadra. Stacjonuje i „trunkuje”, fetując kolejne zwycięstwa, baluje nocami i wszczyna burdy. Oczywiście – sporo w tym autorskiej fantazji, ale nie do końca. Wszak polscy zawodnicy już dawno temu dali się poznać światu „od tej strony”. Na berlińskie igrzyska w 1936 roku nie pojechał przecież wspomniany Wilimowski – właśnie z powodu alkoholu. Potem, cóż, nie było lepiej. Nasi piłkarze pili za Górskiego, pili za Gmocha, pili za Strejlaua, pili za Łazarka, pili za Beenhakkera… I oczywiście pili za Piechniczka, który został trenerem po największej reprezentacyjnej aferze alkoholowej. Wydarzyła się ona podczas eliminacji do hiszpańskiego mundialu, gdy przed wylotem na mecz z Maltą Młynarczyk pojawił się na lotnisku w takim stanie, że w jego obronie stanęli m.in. Boniek i Żmuda. Po tej aferze pracę stracił trener Kulesza, ale wzmiankowana trójka piłkarzy w dużej mierze przyczyniła się do hiszpańskiego sukcesu. Wiedział o tym Atxaga. Wiedział – i twórczo wykorzystał. Więcej szczegółów nie zdradzę. Zapraszam do lektury.

Maciej Robert
--
Cała recenzja do przeczytania w "Kalejdoskopie" 01/20. Do kupienia w Łódzkim Domu Kultury, punktach Ruchu S.A., Kolportera, Garmond-Press w salonach empik i łódzkiej Księgarni Ossolineum (Piotrkowska 181). A także w prenumeracie (w opcji darmowa dostawa do wybranego kiosku Ruchu): TUTAJ

Możecie też słuchać naszych najlepszych tekstów w interpretacjach aktorów scen łódzkich, z Łodzią i regionem związanych na platformie "Kalejdoskop NaGłos": TUTAJ

Kategoria

Literatura