Boskie Buenos i boska Kora | Kalejdoskop kulturalny regionu łódzkiego
Proszę określić gdzie leży problem:
Proszę wpisać wynik dodawania:
1 + 2 =
Link
Proszę wpisać wynik dodawania:
1 + 2 =

Boskie Buenos i boska Kora

Muzycy i wokalistki po koncercie. fot.P.Reising

Tydzień przed koncertem wszystkie bilety wyprzedane, nadkomplet publiczności, oklaski na stojąco – to nie spostrzeżenia z występu Kory i zespołu Maanam, lecz czterech zdolnych, młodych wokalistek, które pod opieką artystyczną Waldemara Ossowskiego przygotowały wyjątkowy spektakl…
Z Korą - Olgą Jackowską wiążą mnie wyjątkowe wspomnienia. W 1981 roku po raz pierwszy rozmawiałem z nią podczas koncertu w Łodzi. Później przewinąłem się przez plan filmu pt. „Wielka majówka” podczas realizacji zdjęć w Moszczenicy. Natomiast w lutym 1982 roku pojawiłem się obok zespołu na koncercie promocyjnym płyty „O!” w warszawskiej Sali Kongresowej. Ogółem uczestniczyłem jako słuchacz w pięciu czy sześciu koncertach Maanamu. Wszystkie były znakomicie wykonane i perfekcyjnie nagłośnione. Ostatni raz słuchałem koncertu Kory w czerwcu 2009 roku w sali widowiskowej MOK w Piotrkowie Trybunalskim. Występ był wspaniały, niczym z najlepszych lat Maanamu, czyli z pierwszej połowy lat 80. Kora przyjechała do trybunalskiego grodu po wielomiesięcznych staraniach ówczesnego dyrektora MOK – Jacka Sokalskiego. Wśród towarzyszących jej instrumentalistów było kilku muzyków Maanamu. Niestety, to był jeden z ostatnich koncertów przed chorobą wokalistki...

Niespełna dziesięć lat później w tej samej sali odbył się koncert zatytułowany „Kora – Po prostu bądź”. Z okazji Dnia Kobiet zaśpiewały cztery wokalistki - Julia Kafar, Natalia Cybula, Patrycja Sikora i Marysia Majewska, pod kierownictwem muzycznym Waldemara Ossowskiego. On też był inicjatorem przedsięwzięcia, a także gwarantem wysokiej jego jakości.
- To przyszło do mnie jakoś naturalnie – mówi. – Kilka tygodni po śmierci Kory zdecydowałem przypomnieć jej przeboje, których słuchałem w latach swojej młodości.

Wiedział, że wielu fanów traktuje twórczość Kory jak świętość, której nie można zmieniać, a wszelkie interpretacje oceniane są przez nich bardzo surowo.
- Jednak stwierdziłem, że do odważnych świat należy! - powiedział. - Problemem okazał się nadmiar bardzo dobrych utworów, bo tyle ich było, że mógłbym od razu wybrać na drugi taki koncert, a może nawet trzeci… Koncert jednak nie może być zbyt długi, bo lepiej pozostawić mały niedosyt, niż przesyt.

Waldemar wybrał 15 różnorodnych kompozycji, zarówno ekspresyjnych, rockowych, jak i nastrojowych ballad, z różnych okresów współpracy Kory z Maanamem. Młode wokalistki oczywiście znały, zwłaszcza przeboje z pierwszego okresu działalności, czyli ze znakomitego debiutanckiego albumu z 1981 roku. Lecz niektóre okazały się dla nich nowością, jak na przykład angielskojęzyczny „Lipstick on the Glass” z 1985 roku.

Wśród wybranych znalazły się utwory niełatwe do zaśpiewania, jak np. „Szare miraże”, czy „Oddech szczura”. Jednak dziewczyny znakomicie poradziły sobie z ich interpretacją. Większość  kompozycji zaaranżowano na trzy głosy, lecz były też śpiewane solo. Publiczność usłyszała, oprócz wyżej wymienionych, takie przeboje jak „Boskie Buenos”, „Szał niebieskich ciał”, „Ta noc do innych jest niepodobna”, „Wyjątkowo zimny maj”, „Krakowskie spleen”, „Kocham cię kochanie moje”, „Cyklady na Cykladach”,  "Lucciola",  „Po prostu bądź”… Wykonywane na scenie przeplatane były autobiograficznymi cytatami z książki Kory i z udzielanych przez nią wywiadów.

Waldek Ossowski z założenia nie chciał kopiować brzmienia Maanamu, więc wybrał inne instrumentarium. Nie było rockowej gitary elektrycznej, za to w zespole znalazła się trąbka i fortepian! Ten, wydawać by się mogło, ryzykowny pomysł, okazał się znakomitym rozwiązaniem. Brzmienie kompozycji nabrało nieco soulowego kolorytu, ale zarazem nie brakowało ekspresji. Muzycy, choć po raz pierwszy znaleźli się wspólnie na scenie, rozumieli się doskonale. Paweł Mikołajczyk grał na fortepianie i instrumentach klawiszowych,  Jakub Krasowiak – gitarze basowej, Bartłomiej Gawron – trąbce, a Marcin Święconek – perkusji.

Podczas koncertu wszystkie utwory publiczność nagradzała głośnymi brawami, a na zakończenie wykonawcy otrzymali owacje na stojąco. Koncert „Kora – Po prostu bądź” okazał się hitem, lecz niestety nie obejrzymy nawet jego fragmentów w internecie, gdyż warunki licencji praw autorskich wykluczyły możliwość filmowania. Natomiast Waldemar Ossowski ma nadzieję, że ten piękny muzyczny spektakl będzie mógł jeszcze przedstawić w innych miejscach.

Paweł Reising

Kategoria

Muzyka