Humanoidy i cyberpunk | Kalejdoskop kulturalny regionu łódzkiego
Proszę określić gdzie leży problem:
Proszę wpisać wynik dodawania:
7 + 6 =
Link
Proszę wpisać wynik dodawania:
7 + 6 =

Humanoidy i cyberpunk

Androidy są wśród nas? Może na to wskazywać dziewczyna w masce, ubrana w seksowny kostium i „konwulsyjnie” tańcząca do dźwięków syntezatora z laptopa obsługiwanego przez zamaskowanego mężczyznę.
Androidy są wśród nas? Może na to wskazywać dziewczyna w masce, ubrana w seksowny kostium i „konwulsyjnie” tańcząca do dźwięków syntezatora z laptopa obsługiwanego przez zamaskowanego mężczyznę, zwłaszcza że śpiewa: „Przestaję być człowiekiem, innym czymś staję się… Jestem obiektem eksperymentu”.
 
To Dziewczyna Rakieta, a jej sceniczny partner to Procesor Plus. Razem tworzą duet Demolka i grają mocny elektropunk. Zadebiutowali w 2012 roku płytą „Demolka” wydaną nakładem Oficyny Biedota, a teraz prezentują drugi album „Ha Ha Chaos” wyprodukowany przez Antenę Krzyku i Pawła Cieślaka. O ile w pierwszym materiale słychać syntezatorowe brzmienia z domieszką gitary i trąbki (gościnnie: Olek Gemel i Ziut Gralak), o tyle drugi krążek jest czystą elektroniką, oszczędną i minimalistyczną w przekazie, a zarazem wyrazistszą i jednolitą w formie.
 
Demolka sięga do postpunka przełomu lat 70. i 80. XX wieku (John Foxx, Gary Numan, Fad Gadget, Front 242, Moderne), a jednocześnie tworzy nowoczesną cybermuzykę z zaprogramowanymi na komputerze perkusją, basami i melodiami. Z dźwiękowej entropii wyłania się spójna całość. – „Ha Ha Chaos” to ostra żyleta. Poprzez harmonię, dynamikę i tysiące dźwięków chcemy przekazywać naszą energię, zarazić ludzi tym brzmieniem – przyznaje Procesor Plus, który tworzy muzykę Demolki. Właśnie powstaje teledysk do piosenki „Ratunku maszyny” – animacją zajmuje się Krzysztof Ostrowski.
 
„Klony wyłapują swoje pierwowzory. Umieszczają ludzi w szklanej komorze. Zatopione w mętnym roztworze ciała lewitują w kolejce do totalnych badań…” – wykrzykuje Dziewczyna Rakieta, a słuchacze odlatują w rzeczywistość science fiction rodem z powieści Philipa K. Dicka. Apokaliptyczne wizje końca cywilizacji, odległe galaktyki, inwazja awatarów – utwory Demolki konstruują futurystyczny świat wykrojony z „Blade Runnera” czy „Ubika”. – Od dawna fascynuję się stylistyką science fiction i komiksem. Chyba zawsze lubiłam niesamowite historie o tym, że gdzieś tam w kosmosie są jacyś inni, z którymi możemy nawiązać kontakt, chociaż, jak mówił Lem: żeby nasz przekaz dotarł do obcych, muszą minąć lata świetlne. Oczywiście można nie brać tego wszystkiego na poważnie, ale, przyglądając się destrukcyjnym zapędom ludzi, temu, co człowiek potrafi zrobić z drugim człowiekiem, widzimy, że życie pisze katastroficzne scenariusze. W Demolce oczywiście bawimy się konwencją, ale przecież nie wiemy, czy nikogo z nas kiedyś nie porwano na jakieś międzyplanetarne badania – śmieje się Dziewczyna Rakieta, autorka tekstów wszystkich piosenek.
 
Za kosmicznym image’em kryją się sympatyczni i otwarci ludzie: Monika Cywińska i Grzegorz Fajngold. Na spotkanie przyszli bez masek i kostiumów, więc runął mit o ich cybertożsamości. Grzegorz znany jest w łódzkim środowisku jako didżej Fagot, ma nieprzebrane zbiory muzyki, którą puszcza w weekendy na różnych imprezach w całej Polsce. W Łodzi można go spotkać w Lokalu, Spalonych Słońcem, czasami także w Niebostanie i klubie Żarty Żartami. Niektórzy znają go jako klawiszowca punkowych zespołów: 19 Wiosen, Już Nie Żyjesz, Pustostator i Afroporno, a jeszcze inni pamiętają, jak paradował kiedyś po Piotrkowskiej w stroju Vivaldiego z doczepionym czarcim ogonem, a potem w stroju parapolicyjnym. Lubi stylistykę lat 80., od dawna zbiera winyle z new romantic, synth-popem, electro czy nawet Italo disco. Od 1998 roku komponuje muzykę w solowym projekcie jako Procesor Plus. A z wykształcenia jest organistą. – Skończyłem szkołę muzyczną II stopnia, ale na Akademii Muzycznej już mnie nie chcieli, bo stwierdzili że nie umiem śpiewać – uśmiecha się Grzegorz.
 
 
Poznali się, gdy Grzegorz grał w 19 Wiosnach, a Monika przychodziła na wszystkie występy zespołu, była fanką i dziewczyną lidera. Pierwszy koncert dali w nieistniejącej już Jazzdze (dzisiejszy Niebostan), gdzie wystąpili na zaproszenie Marcina Pryta podczas organizowanych przez niego spotkań Kosmopolitanii. Monika grała wcześniej w formacji Mikrowafle. W Demolce nie tylko śpiewa i pisze teksty, ale także szyje kostiumy i odpowiada za graficzną oprawę płyt. Skończyła grafikę na łódzkiej Akademii Sztuk Pięknych, na co dzień współpracuje z Muzeum Sztuki w Łodzi i tworzy swoje autorskie projekty. Jest niezwykle utalentowana, ale ze skromnością opowiada o swojej pracy: – Robię to, co lubię. Na wyprzedażach wyszukuję stroje, które potem przerabiam na kostiumy dla nas. Po koncercie często ktoś do nas podchodzi i radzi mi, abym zajęła się szyciem ubrań, mówi: słuchaj, to będzie świetny interes, na początek szyjmy koszulki! Chcemy, żeby słuchający nas ludzie nie poprzestawali na konsumowaniu muzyki. Chcemy pobudzać ich wyobraźnię, zapalać, aby wyrażali się artystycznie, zakładali zespoły.
 
Demolka, chowając się za scenicznymi przebraniami, dołączyła do grona artystów ukrywających swój wizerunek, takich jak: szwedzki duet The Knife, francuski Daft Punk, antyputinowski Pussy Riot czy polski BOKKA (zasłaniają twarze, a nawet nie ujawniają swoich personaliów). – Kostiumy i maski pojawiły się u nas naturalnie, to nasz środek wyrazu. Po prostu lubimy się przebierać. Na początku zakładaliśmy tylko dziwne okulary, ale zależało nam na tym, aby wzmocnić przekaz. Nie chcieliśmy iść w „wizualki” jak wszyscy. Wymyśliliśmy więc kostiumy. Gdy zakładasz przebranie, stajesz się kimś innym, a scena po to jest, aby realizować różne dziwactwa – śmieje się Monika. Na koncertach wszyscy patrzą na tajemnicze sylwetki poruszające się w transowym tańcu. – Lubimy kameralne występy i bliskość z fanami. W klubie można się wyszaleć. Tańcem oddajesz swoje emocje, wyżywasz się i wyładowujesz w bezpieczny sposób. Gdyby na przykład Władimir Putin przyszedł i poskakał na koncercie, byłoby o wiele lepiej na świecie – żartuje Monika.
 
Myślą już o kolejnej płycie. Spędzają godziny w sali prób w Bajkonurze i pracują nad szkicami piosenek. Nawet chcą poszerzyć skład zespołu o dwóch swoich przyjaciół. – Chodzi za mną pomysł, żeby grać muzykę elektropunkową, ale na żywo, bez laptopów. Widzę to tak: perkusja na padach, kilka syntezatorów, może gitara, bez automatów, żeby za każdą maszynką stał człowiek – opowiada Grzegorz. – Czasami przeszkadza mi, że muzyka jest zaprogramowana zawsze odtąd dotąd. Nie ma miejsca na improwizację. Chciałabym też odejść od formuły piosenki, zrobić dekonstrukcję, chociaż w tekstach nie zamierzamy porzucać dotychczasowych tematów, bo one nadal są nam bliskie – dodaje Monika.
 

 

Justyna Muszyńska-Szkodzik

 

Kategoria

Muzyka