Kim jest Danuta Agnieszka Teresa? | Kalejdoskop kulturalny regionu łódzkiego
Proszę określić gdzie leży problem:
Proszę wpisać wynik dodawania:
5 + 1 =
Link
Proszę wpisać wynik dodawania:
5 + 1 =

Kim jest Danuta Agnieszka Teresa?

Collage z wyciętymi kaczkami

Spróbujmy zgłębić tajemnicę, kim jest bohaterka książki wydanej niedawno przez Ośrodek Działań Artystycznych w Piotrkowie Trybunalskim? Czy jest artystką?
Od kilku lat piotrkowski ODA wydaje albumy w ramach serii „Artyści Piotrkowscy”. W ten sposób promuje lokalnych twórców nie tylko współczesnych, lecz także tych, którzy odeszli. Bohaterką najnowszej publikacji jest „D. Agnieszka Illinicz-Kiełkiewicz”. Ale co to oznacza litera „D” przed imieniem? Na początku książki sprawa zostaje wyjaśniona, gdyż właściwe imię pani Agnieszki brzmi Danuta (takie ma w dowodzie), imieniny obchodzi jako Teresa, a znajomi nazywają ją Agnieszką.

Ładnie wydana książka ma objętość ponad stu stron formatu A-4 w twardej okładce. Oprócz kilkudziesięciu kolorowych reprodukcji prac plastycznych zamieszczono też kilkanaście czarno-białych fotografii z rodzinnego albumu bohaterki. Jednak te ilustracje są jedynie dodatkiem do obszernego wywiadu, jaki z Danutą zwaną Agnieszką przeprowadziła druga Agnieszka, tym razem Warchulińska. Tekst przedstawia dzieje rodziny pani Illinicz-Kiełkiewicz, a także szczegółowy obraz jej życia zawodowego i prywatnego. O samej twórczości jest znacznie mniej...

Trzeba przyznać, że kilka wątków jest barwnie opisanych. Na przykład losy Polaków na Kresach, gdyż ród Illiniczów pochodzi z terenów obecnej Białorusi. Jednak momentami może wydawać się, że te wspomnienia są barwne aż nadto. Na przykład opowiadając o swych przodkach pani Agnieszka mówi: „...Illiniczowie wystawili większą armię niż sam monarcha. Byli tak bogaci, że ich było na to stać. Dziś raczej nikt już do kwestii szlacheckiego pochodzenia wagi nie przywiązuje...”.  W książce jednak ta kwestia powróciła i dowiedzieliśmy się o pewnym problemie z udowodnieniem tych szlacheckich korzeni: - „A co do tego dokumentu, to sądzę, że rodzice go zniszczyli, bo przecież jakiś ślad w rodzinnych pamiątkach by się zachował.”.

Książka z założenie powinna przedstawiać dorobek „artysty”. Tymczasem ten zaprezentowany w publikacji jest bardzo skromny. Nie przemawiają do mnie przedstawione rysunki traw, gałązek, listków czy dmuchawców. Nie przyciągają uwagi manieryczne portreciki z długimi, wąskimi nosami. Natomiast zupełnie nie do przyjęcia są prace w technice collage. Nie mogę zrozumieć, jak można promować się sielskimi widoczkami, na których przyklejono jakiejś kaczki wycięte z gazety? Przecież to jest gorsza chałtura niż jelenie na rykowisku! Ich publikacja w książce finansowanej z pieniędzy podatników wzbudza niesmak, a poza tym jest łamaniem prawa. Według obowiązującego prawa autorskiego twórca collage’u ma obowiązek podania nazwiska autora pracy, z której skorzystał, gdy ona stanowi istotny element jego dzieła. A w przypadku np. tych kaczek, to prawie całe „dzieło” jest „wycinanką”. I gdyby jakiś naiwny widz rzucił okiem, wtedy mógłby z zachwytem powiedzieć:
- Jakie piękne te kaczuszki, jak żywe.

Na szczęście nie wszystko należy skrytykować. Bardzo poprawne są dwa rysunki (twarz chłopca i pysk lisa), które powstały jako ilustracje do książeczki lokalnej poetki Barbary Gajewskiej. Jednak dla osoby z rocznika 1939, dwa poprawne obrazki na kilkadziesiąt lat pracy twórczej to chyba niezbyt wiele?

Nie mogę zrozumieć, jak Ośrodek Działań Artystycznych, placówka mająca w dorobku ogromny dorobek w promowaniu współczesnych artystów, mógł pokusić się na takie potknięcie? Być może rolę odegrała kwestia sponsora, bo znając panujące w UM obyczaje, niewątpliwie mogło to mieć wpływ na dobór postaci prezentowanych jako „Artyści Piotrkowscy”. Nie przypadkiem „redaktorem organizacyjnym wydania” jest Bronisław Brylski, zaufany człowiek prezydenta miasta. Dodam, że w 2005 roku A.Illinicz-Kiełkiewicz otrzymała Złoty Medal za Zasługi dla Miasta Piotrkowa Trybunalskiego „za dotychczasową pracę pedagogiczno-artystyczną w naszym grodzie”.

A oto kilka pytań, jakie zadano w książce: „Czym bawiła się mała Agnieszka?”, „A z zabaw na świeżym powietrzu w co najczęściej pani się bawiła?”, „A co najchętniej robiła pani po lekcjach?”, „Kiedy urodził się syn, kiedy córka? Kto wybierał dla nich imiona?”, „A w co najchętniej dzieci lubiły się bawić?”, „Co dzieci odziedziczyły po swoich rodzicach?”….

Oczywiście nie wszystkie pytania są tak infantylne. Jedno z nich pozwala wiele wyjaśnić:
„- Dlaczego nie lubi pani, aby mówić o niej artystka?
- To takie wielkie i pojemne słowo. W historii sztuki jest tylu ludzi, którzy na to zasłużyli. Lubię być twórcą, autorką, ale cieszę się kiedy słyszę, że mam artystyczną duszę… Skromniej i ładniej mi to brzmi.”


Z powyższymi słowami zgadzam się całkowicie.

Paweł Reising