RECENZJA. Karnawał rządzi się logiką odwrotności. To czas, kiedy panujące na co dzień reguły zostają zawieszone, kiedy wolno więcej niż zwykle. Dzięki maskom każdy może zmienić tożsamość i choć przez moment zamaskować, pardon, zasmakować, życia w innym wcieleniu. Tak też dzieje się u Straussa w "Nocy w Wenecji".
6 lutego na Małej Scenie Teatru Powszechnego w Łodzi odbędzie się premiera Vladimira w reż. Kuby Zubrzyckiego.
Na scenie czerwone szpilki wydobyte punktowym światłem reflektora, w tle świecą neoplastyczne formy neonów. Czyżby kręcili tu reklamę feministycznej wystawy z muzeum sztuki współczesnej? Tym razem to początek zrealizowanej w Teatrze Powszechnym przez Jakuba Przebindowskiego farsy Pomoc domowa.
Akcja komedii Katarzyny Wojtaszak rozgrywa się w fikcyjnej wsi Orkany koło Skierniewic, gdzie para głównych bohaterów prowadzi hotel - tytułowy Rodzinny interes.
RECENZJA. W tym spektaklu nie chodzi może najbardziej o Szekspira, choć jego dramat „Antoniusz i Kleopatra” okazał się jak napisany dla duetu: Wojciech Faruga (reżyseria) i Tomasz Jekot (dramaturgia). Można bowiem, mając w ręku tej klasy literaturę o miłości do ojczyzny konkurującej z miłością do kobiety, zadać wiele pytań.
Teatr eksperymentalny wyrastający z ducha Grotowskiego jest też dla twórców rodzajem psychoterapii. Tu pokonują swoje lęki, ograniczenia, odkrywają wewnętrzną siłę.
Pisarz jest kłamcą, aktor jest kłamcą i widz również jest kłamcą - twierdzi tytułowy bohater sztuki Thomasa Bernharda Komediant, którą w Teatrze Jaracza wystawiła Agnieszka Olsten. Czy w tej sytuacji recenzent może nie być kłamcą?
RECENZJA. Najpierw pojawia się nos, dopiero potem podąża jego właściciel – Cyrano de Bergerac, XVII-wieczny szermierz i poeta. Sportretował go w XIX wieku Edmond Rostand, a w ślad za nim autorzy przedstawień teatralnych, filmów i musicali. Kolejne przedstawienie powstało na zamówienie Teatru Muzycznego, który w ten sposób buduje swój wizerunek nowoczesnej sceny musicalowej.
RECENZJA. Wszyscyśmy zagrali. I zespół aktorski, i techniczny – w przedstawieniu, w roli bezimiennej masy robociarskiej. I my na widowni jako sami swoi, z Bałut czy Piotrkowskiej. Bo reżyser usunął czwartą ścianę. I nie tyle konfrontuje czas Reymonta ze zmianami ustrojowymi i infrastrukturą ekonomiczną późniejszych epok, ile pyta: co zostało z lodzermenscha.