To nie była piąta, to była dziewiąta to zabawna komedia kryminalna włoskiego dramaturga Aldo Nikolaja. W Teatrze Małym sztukę wyreżyserował Mariusz Pilawski.
To nie była piąta, to była dziewiąta
to zabawna komedia kryminalna włoskiego dramaturga Aldo Nikolaja. W
Teatrze Małym sztukę wyreżyserował Mariusz
Pilawski.
Na tle królujących na polskich scenach komedii anglojęzycznych
włoski tekst sprzed 40 lat korzystnie się wyróżnia - nie tyle
fabułą (tradycyjny motyw trójkąta małżeńskiego), co trochę innym
poczuciem humoru i innymi realiami, pozwalającymi budować na scenie
klimat charakterystycznej dla południowców beztroski. Gdzieś w tle
tradycja komedii dell'arte, przywołana zresztą w przedstawieniu
przez budowanie na oczach widzów dekoracji z wykorzystaniem
realistycznie namalowanych obrazów. W pierwszej części aranżowaniem
sytuacji na scenie zajmuje się dodatkowa postać, trochę
przypominająca Arlekina (w tej roli Witold Łuczyński). Niestety, w
drugiej części z tego zabiegu reżyser zrezygnował, powierzając
aktorowi rolę męża.
Pierwszy akt to historia pewnej znajomości, która zaczyna się
na plaży. Młody mężczyzna imieniem Bruno (Rafał Dąbrowski) właśnie
kupił sobie nowy samochód i wybrał się nim nad morze. Gdy wygodnie
układa się na piasku ze swoim radiomagnetofonem, miejsce w pobliżu
zajmuje tajemnicza kobieta o symbolicznym imieniu Ewa (Magdalena
Drewnowska), która nieoczekiwanie ma ochotę na zawarcie znajomości.
Jej pojawienie się w życiu bohatera rozpoczyna serię klęsk, z
których najmniejszą jest strata samochodu. Bruno ląduje w szpitalu
psychiatrycznym, potem w więzieniu, traci pracę i narzeczoną, ale w
końcu opiekująca się nim modliszka dopina swego i Bruno rzuca się
na jej atrakcyjne ciało. Przerwa.
W drugim akcie jest już planowanie zbrodni na Bogu ducha
winnym mężu. Jak mogę zabić człowieka, którego nawet nie
znam? - pyta zachęcany do zbrodni kochanek. Masz rację,
muszę was najpierw poznać - odpowiada włoska Lady Makbet.
Śmieszne? Nie dla zaborczej Ewy, która ucierpi na skutek polubienia
się obu panów. Zakończenie jest przewidywalnie zaskakujące, jak to
w komedii. Dla koneserów gatunku - bardzo przypomina zakończenie
Morderstwa w hotelu.
A tytuł? Nie chodzi wcale o godzinę, tylko o numer symfonii
Beethovena. Muzyka ma bowiem znaczenie także w przebiegu fabuły.
Obaj panowie okazują się miłośnikami muzyki klasycznej, co nie
przeszkadza młodszemu z nich słuchać na plaży klasycznych włoskich
przebojów. Jako ilustracja muzyczna przedstawienia te ostatnie
sprawdzają się znacznie lepiej, a włączenie fragmentów Beethovena,
choć uzasadnione fabułą, stanowi pewien dysonans.
To nie była piąta, to była dziewiąta to nie jest
przełomowa realizacja w dziejach teatru, ale niewątpliwie to
sympatyczna rozrywka z pewną dawką refleksji na temat stosunków
damsko-męskich. Pochwalić wypada scenografię Agnieszki Izydorczyk i
grę uroczo mieszającej naiwność z przebiegłością Magdaleny
Drewnowskiej.
Teatr Mały w Manufakturze
Adres
Łódź, ul. Drewnowska 58Kontakt
42 633 24 24biuro@teatr-maly.pl
www.teatr-maly.pl