Wielkie kazanie Saniternika | Kalejdoskop kulturalny regionu łódzkiego
Proszę określić gdzie leży problem:
Proszę wpisać wynik dodawania:
7 + 5 =
Link
Proszę wpisać wynik dodawania:
7 + 5 =

Wielkie kazanie Saniternika

fot. Jarosław Darnowski

RECENZJA. Monodram uznaje się za najtrudniejsze zadanie aktorskie. Samotność aktora na scenie jest największym wyzwaniem dla jego talentu, siły psychicznej, niezawodności pamięci – przedstawiony publiczności długi monolog powinien zmusić ją do skupienia, zaangażować emocjonalnie. Doświadczeni aktorzy często marzą o choćby jednej takiej zawodowej próbie w swojej karierze. Potrzebują tylko dobrego, nośnego tekstu. A takich, z których udałoby się zbudować półtoragodzinny spektakl i nie znużyć widzów, nie ma zbyt wiele. Pisze Gustaw Romanowski.
W 2006 r. w krakowskim Teatrze Stu związany z tą sceną reżyser Krzysztof Jasiński przekonał aktora Jerzego Trelę do przygotowania monodramu na podstawie „Wielkiego kazania księdza Bernarda” Leszka Kołakowskiego. Opublikowany w 1965 r. przez znanego filozofa ironiczny moralitet o względności porządku moralnego świata i fałszywej religijności pozwolił krakowskiemu aktorowi zbudować wówczas ważne wydarzenie teatralne. Mówiło się nawet długo, że ten  monodram Treli przeszedł do legendy.
   
Kiedy obecny kardynał Grzegorz Ryś został metropolitą łódzkiego Kościoła, próbował namówić Krzysztofa Jasińskiego i Jerzego Trelę, aby to przedstawienie pokazać w Łodzi. Nie udało się, półtora roku temu aktor zmarł. Jednak inicjatywę podjął dyrektor Teatru Logos ks. Waldemar Sondka, decydując się na przygotowanie nowej wersji tego historycznego już monodramu. Krzysztof Jasiński przyjął propozycję stworzenia łódzkiej odsłony „Wielkiego kazania”, a zagrania głównej roli podjął się Mariusz Saniternik, aktor związany dziś z łódzkim Duszpasterstwem Środowisk Twórczych, od 30 lat prowadzonym przez księdza Sondkę.
   
Saniternik, sprawny, inteligentny aktor, którego znaliśmy z różnych ról ze scen Jaracza i Nowego oraz kilkunastu wcieleń filmowych, na rolę księdza Bernarda czekał chyba całe życie. Wcielając się w postać przebiegłego, rozdygotanego kaznodziei, bezbłędnie wykrzyczał błyskotliwy literacko tekst Kołakowskiego. Odziany w zakonny habit przepasany pokutnym sznurem, grzmiał, ganiąc grzeszników. Choćby tak: „a i gdzież to wszystko się mieści, te podstępy czarcie, te oszukaństwa i złości, gdzież ich szukać, jak im radę dawać, najmilsi, gdzie siedlisko szatańskie wykryć i w samym gnieździe wroga na zawsze ugodzić – oto właśnie, co przedmiot stanowi kazania dzisiejszego, oto o czym, bracia moi i siostry, mówić wam będę albo raczej już mówię, już właśnie mówię, słuchajcie, słuchajcie tego, co i tak wiecie wszyscy, ale co nie wystarczy żebyście wiedzieli, bo musicie jeszcze wiedzieć, że i ja to wiem, ja, pasterz wasz i opiekun, doradca i obrońca wasz przed diabelskim gniewem”.

Na scenie Saniternik w brunatnym bernardyńskim habicie, z laską, którą w pewnym momencie odkłada, porusza się po niewielkiej przestrzeni wokół podium, gdzie lśni purpurą paradny tron. Aktor zdumiewa szybkością wyrzucanych słów i niezwykłą precyzją prowadzenia kaznodziejskiej tyrady, bo tekst Kołakowskiego, będący zabawną stylizacją językową, jest bardzo zwarty, zdania są piekielnie długie, a tempo „kazania” w tym zawrotnym monologu nie zwalnia, tylko wciąż i wciąż przyśpiesza.

W tej niby żarliwej paplaninie klechy rzadko pada słowo Bóg. Kiedy Saniternik odwiązuje mnisi sznur z bioder i zaczyna się nim biczować, miotając obelgi na „wiernych” – którzy są „niczym łajno baranie” lub „ścierw na drodze leżący” – i zrzuca z siebie tunikę, może się wydawać, że owo słowo  wreszcie gromko padnie w akcie ostatecznej pokory i poddania się woli Stwórcy.

Ale tu, oczywiście, następuje kontrapunkt. U Kołakowskiego – wolteriańskiego szydercy – fałszywy kaznodzieja okazuje się diabłem. W tekście filozoficznej opowiastki to przeistoczenie dokonuje się prawie niepostrzeżenie: „A i cóż tak na mnie patrzycie, kochani, i czemu się przyglądacie?... Czy o te różki na głowie wam chodzi, coście je zobaczyli? A i cóż to dziwnego? Rożki jak różki, dla ozdoby noszę, dla parady” – szydzi aktor. Reżyser poprzedza tę autodemaskację fałszywego kaznodziei wybuchem zza sceny i emisją czerwonego dymu, spoza którego wyłania się odmieniony ksiądz Bernard, siedzący już teraz w eleganckim stroju na czerwonym tronie. W tronowej mowie obrończej diabeł w zabawnej tyradzie nazywa ludzi braćmi swymi: „Wielkie tu rzeczy wam powiedziałem, dobrze pamiętajcie, kochani, boć przecie braćmi jesteśmy wszyscy, wspólnym zbratani losem, na wieki, na wieki. Amen”.
   
Ponadpółtoragodzinny spektakl stał się popisem wielkiego aktorstwa Mariusza Saniternika. Można powiedzieć, że wybitny tekst uskrzydla, ale bezbłędne pamięciowe opanowanie trudnej, choć zabawnej językowo opowiastki okazało się prawdziwym błyskiem talentu tego aktora. Szkoda, że  jego możliwości aktorskich nie wykorzystano jeszcze bardziej w produkcjach filmowych, gdzie łódzki aktor przeważnie pojawiał się w epizodach.
   


Gustaw Romanowski



Leszek Kołakowski „Rozmowy z diabłem. Wielkie kazanie księdza Bernarda”. Teatr Logos.  Reżyseria: Krzysztof Jasiński, scenografia: Jan Polewka, muzyka: Jan Kanty Pawluśkiewicz, kostiumy: Małgorzata Górna-Saniternik. Premiera w Teatrze Logos odbyła się 12 października 2023 r. Dwa dni później spektakl pokazano na scenie Teatru Nowego.
Teatr Logos

Kategoria

Teatr

Adres

przy kościele pw. Niep. Pocz. NMP ul. M. Skłodowskiej-Curie 22

Kontakt

karty wstępu w kancelarii w g. 8.30-9.30, 16.30-18.30
tel. 42 637 65 45