Gromkimi brawami nagrodziła Wojciecha Młynarskiego publiczność premierowego przedstawienia minimusicalu Wesołego powszedniego dnia. Na inauguracji szóstego sezonu Teatru Małego obecny był też kompozytor Jerzy Derfel. Kameralną inscenizację przygotowała Małgorzata Flegel.
Prawdę mówiąc nieco się obawiałem, czy napisane 35 lat temu
piosenki się nie zestarzały, czy wszystkie konteksty i aluzje
pozostaną czytelne dla współczesnego widza. Jednak historia miłości
Pani i Pana jest na tyle uniwersalna, a przy tym dobrze rozpisana
przez Młynarskiego na poszczególne piosenki, że nadal trafia w
sedno. Przypadkowe spotkanie, pierwsza randka, nadzieje i
uniesienia, przedślubne wątpliwości, proza życia, codzienne
zmagania z rzeczywistością i trudna sztuka odnajdywania szczęścia -
ta historia powtarza się niezależnie od ustroju i miejsca akcji.
Owszem, nie wszyscy w tytule piosenki Towarzystwo Przyjaźni Męża z
Żoną wychwycą aluzję do TPPR, nie wszyscy zrozumieją, czemu
listonosza, który przyniósł przydział ze spółdzielni mieszkaniowej,
podejmuje się kawą i wódeczką, ale piosenki takie jak 12 godzin
z życia kobiety mają chyba wymiar uniwersalny, są aktualne
mimo feministycznych rewolucji. Niektóre songi z przedstawienia
mają też nośność przeboju. Po wyjściu z teatru jeszcze przez kilka
dni chodzi nam po głowie refren Ojej, ojej, i co też z nimi
będzie.
Pani reżyser zadbała o dobre tempo spektaklu, potrafiła też
urozmaicić sceniczne sytuacje ciekawymi pomysłami. Kilkanaście
zaśpiewanych piosenek i rymowane wierszyki pomiędzy nimi łatwo
mogły się przerodzić w "montaż słowno-muzyczny". Ale na szczęście
na scenie sporo się dzieje: Pan i Pani (Maciej Skuratowicz i
Magdalena Drewnowska) uroczo patrzą sobie w oczy, postaci nazwane
Swetrem i Sukienką (odpowiedniki Służącego i Służącej z klasycznych
komedii) dowcipnie komentują romans swoich państwa, całkiem dobrze
wypada ruch sceniczny, a kilka inscenizacyjnych rozwiązań zaskakuje
świeżością (np. gdy grający Sweter Witold Łuczyński wychodzi na
scenę przyczepiony spinaczami do sznura na pranie). Czasami jednak
dobre na pozór pomysły nie wypalają - tak jest z fantazyjnym
kręceniem krzesłami, które zwyczajnie aktorom nie
wychodzi.
Pięcioro śpiewających i tańczących aktorów także zasłużyło na
oklaski, choć w różnym stopniu. Wyróżnili się: Witold Łuczyński,
objawiający po raz kolejny prawdziwy talent komiczny, i Magdalena
Drewnowska - pełna energii, dobrze tańcząca, przykuwająca uwagę.
Solidny warsztat aktorski pokazała Wioletta Cichowicz. Natomiast
obdarzony powierzchownością amanta Maciej Skuratowicz miał trochę
kłopotów z niełatwymi do zaśpiewania liniami melodycznymi. Ponadto
wystąpił Jan Jakubowski w epizodycznej roli Szczęścia... momentami
promieniał aż za bardzo.
25 premiera Teatru Małego to solidna dawka ambitnej rozrywki.
W chórku rozpoczynającym i kończącym przedstawienie aktorzy
śpiewają: mamy nadzieję, że to brzmiało jako tako.
Brzmiało nawet trochę lepiej.
Premiera: 27 września 2014