Chciałem napisać razem, ale to słowo też już zawłaszczone przez politykę.
Chciałem napisać razem, ale to słowo też już
zawłaszczone przez politykę, od której nie masz ucieczki. Budżet
dla miejskich inicjatyw jest obywatelski, w każdym dokumencie
trzeba podawać swój kod, a prawo egzekwuje wymiar sprawiedliwości.
Dla apolitycznych ludzi zdrowego rozsądku nie ma już nie tylko
miejsca, ale i słów czy tematów.
Młoda łódzka firma informatyczna rozpoczęła społecznościowy
projekt poświęcony literaturze. Chodzi o wspólne pisanie powieści
przez internetową grupę. Pomysłodawcy zaproponują początek, a
dalszy ciąg dopisać będzie mógł każdy, kto zaloguje się na portalu
akcji. Każda propozycja kolejnego akapitu będzie dyskutowana i
poddana pod demokratyczne głosowanie. Ciekawe, co się stanie, gdy
akcja wyjdzie poza opisy przyrody i któryś z autorów pchnie
bohatera np. na manifestację za czy przeciw dawnemu czy obecnemu
przywódcy? Przewiduję, że połowa komentujących będzie za, a połowa
przeciw... Po głosowaniu któraś z grup obrazi się i przestanie
bawić.
Gdyby to było takie proste. Gdyby wspólną wersję (na przykład
historii) można uzyskać w toku internetowej dyskusji i głosowania!
gdyby cokolwiek w Polsce można było wynegocjować. Ale tak, żeby
wszyscy uznali wynik i nie przeszkadzali w realizacji. Może chociaż
w jakiejś małej, symbolicznej sprawie. Krakowski historyk, profesor
Andrzej Nowak zaproponował, by wspólnie usypać kopiec ku czci Jana
Pawła II. Przy łopacie spotkaliby się przedstawiciele różnych opcji
politycznych, bo przecież papieża wszyscy przynajmniej szanują.
Kopiec byłby symbolem jakiejś jedności społeczeństwa - tak to sobie
profesor wymyślił.
Ale redaktor "Tygodnika Powszechnego" Michał Olszewski miał
inne zdanie. Kopców nam nie potrzeba, bo to tylko symbole - nam
potrzeba czegoś praktycznego. Jedność owszem, ale zróbmy raczej
drugie centrum nauki (na wzór "Kopernika"). Redaktor zaproponował,
by wybudować je w Łodzi (chyba nie słyszał o EC-1). Profesor nie
miał oczywiście nic przeciwko centrum nauki, ale nie dostrzegł w
nim potencjału dla budowania wspólnoty. Jak pogodzić ich
stanowiska? Wybudować kopiec ku czci nauki? Czy może salę do
eksperymentów teologicznych?
Czytając streszczoną powyżej rozmowę, zastanawiałem się, co
wspólnie mogłoby zrobić środowisko kulturalne Łodzi? Te powiedzmy
dwa tysiące osób, które chodzi w naszym mieście do teatrów, na
wystawy i koncerty? Przypomniał mi się pomysł Andrzeja Walczaka,
który jeszcze jako pełnomocnik prezydenta ds. Specjalnej Strefy
Sztuki chciał zrobić w łodzi bibliotekę "5 in Lodz". W skrócie
chodziło o to, że zaproszeni do udziału znani ludzie z całego
świata mieli ofiarować powstającej bibliotece po pięć swoich
ulubionych książek. Oprawione w szkło, znalazłyby się na specjalnej
wystawie. Z projektu nic nie wyszło, podobnie jak ze Specjalnej
Strefy Sztuki, ale pomysł można by odkurzyć (w nieco mniej
pompatycznej wersji).
Po prostu każdy łodzianin czujący związek z kulturą swojego
miasta mógłby ofiarować 5 ważnych dla siebie książek. Byłyby one
wypożyczane w którejś z instytucji kultury. Każda książka miałaby
ekslibris z wpisanym nazwiskiem ofiarodawcy, nazwisko naklejone
byłoby też na półce, na której stałyby książki od danej osoby. W
razie potrzeby wypożyczający mógłby zostawić wiadomość (prośbę o
kontakt) do ofiarodawcy i wymienić uwagi po lekturze. Może książki
pomogłyby się nam porozumieć...
No a teraz czekam na uwagi, dlaczego to się nie uda i że
pomysł raczej kiepski...
Kategoria
Wiadomości