Artysta powinien umieć malować wszystko, wszystkim i na wszystkim – wspomina słowa swego nauczyciela Mariusz Gosławski, który z kawy wyczarowuje piękno krajobrazu, zabytki architektury, a nawet kobiece akty.
Artysta powinien umieć malować wszystko, wszystkim i na wszystkim –
wspomina słowa swego nauczyciela Mariusz Gosławski, który z kawy
wyczarowuje piękno krajobrazu, zabytki architektury, a nawet
kobiece akty.
Bełchatowski artysta plastyk, absolwent PLSP w Zduńskiej Woli,
zajmuje się malarstwem sztalugowym i ściennym, fotografią. Maluje
przede wszystkim pejzaże i architekturę, ale nieobce mu są tematy
florystyczne. Skąd pomysł na malowanie kawą? – Z braku
pieniędzy – mówi pan Mariusz. – Historia zaczęła się kilka
lat temu w wakacje. Któregoś dnia, gdy nagle zabrakło materiału,
kawą pomalowałem kartki i wystawiłem na parapet do wyschnięcia.
Potem o nich zapomniałem. Gdy spadł deszcz, powstały na nich
ciekawe efekty. Do tak nietypowego materiału trzeba było
opracować specjalną technikę malowania. – Początkowo, idąc za
tym, co stworzył deszcz, wymywałem z ciemnej kartki pokrytej kawą
jaśniejsze partie, a na koniec domalowywałem szczegóły. Dziś wracam
czasami do tego sposobu, choć większość prac powstaje na czystej
kartce – opowiada Mariusz Gosławski. Najciekawsze jest to, że
nie trzeba ich niczym utrwalać. Jedyne zabezpieczenie gotowego
dzieła stanowi szyba. Według badań, prace takie nie zmieniają barw
ani odcieni nawet do 150 lat. – Skomplikowane jest za to –
jak twierdzi artysta – nanoszenie poszczególnych warstw obrazu.
Do ciemniejszych tonacji kawa musi być raczej gęściejsza, a do
jaśniejszych rzadsza. Gdy trzeba nałożyć na papier kilka
warstw, należy uważać, by ta dolna się nie rozmyła. Z czasem
okazało się, że dany rodzaj kawy daje niepowtarzalne efekty. –
Różnice w tonacjach uzyskuję, stosując kawę o różnym stopniu
palenia: od jasnej po całkiem czarną – uchyla rąbka tajemnicy
twórca. – Kolorystyka zależy od tego, kiedy kawa została
przygotowana; czy maluję świeżo zaparzoną, czy też stoi już gotowa
pół roku, bo i tak się zdarza.
Gosławski używa głównie rozpuszczalnej, bo jest tańsza i
szybsza w przygotowaniu. Czy warunki zewnętrzne mają wpływ na
dzieło? – To zrozumiałe. Inną tonację uzyskuję, malując w
plenerze przy słońcu, a całkiem inną w pomieszczeniu. Ważny jest
również czas suszenia – czy postępuje ono w sposób naturalny, czy
pomagam sobie, dajmy na to, suszarką. Biorąc pod uwagę wszystkie te
czynniki można otrzymać obraz w kolorystyce od jasnomiodowej po
szarobrunatną. Inni twórcy często wyrażają zdumienie lub wręcz
niedowierzanie, gdy słyszą o malowaniu kawą. Podobnie reagują
goście na wernisażach.
Gdzie młody artysta szuka inspiracji do kawowych dzieł?
Uwielbia malować w plenerze, kontemplując otaczającą go przestrzeń.
– Nie naśladuję wiernie natury, odtwarzam tylko jej wycinki
przefiltrowane przez mój temperament. Najwięcej prac powstało we
Wrocławiu, gdzie spędziłem mnóstwo czasu na wakacjach. Sam autor
nie pije kawy w ogóle, za to uwielbia jej niepowtarzalny
miodowobrunatny kolor. Ma już za sobą wiele krajowych wystaw.
Łodzianie też mogli zobaczyć jego prace wystawiane w maju ubiegłego
roku w Miejskiej Bibliotece Publicznej Łódź-Śródmieście. Ostatnio
prezentował je w galerii Pod Korabiem w łaskiej bibliotece
publicznej oraz w Akademickim Ośrodku Inicjatyw Artystycznych w
Łodzi. Mariusz Gosławski to skromny, szczupły okularnik w wytartych
sztruksach. Zna grekę, łacinę i hebrajski. Pasjonuje go
psychologia, medycyna niekonwencjonalna i religioznawstwo. Nie
byłby sobą, gdyby nie pomagał początkującym twórcom, dlatego
prowadzi w Bełchatowie warsztaty artystyczne dla dzieci i
młodzieży. Choć jest artystą wszechstronnym, od kiedy pojawiła się
kawa, zajmuje w jego pracy pierwsze miejsce. – Mój nauczyciel
malarstwa, Franciszek Kubiak, powtarzał, że artysta powinien umieć
malować wszystko, wszystkim i na wszystkim – wspomina jego
słowa pan Mariusz. Jakże wymowne credo dla młodego twórcy!
Andrzej Sznajder
Reprodukcja - praca Mariusza Gosławskiego
Kategoria
Sztuka