Spektakl muzyczny oparty na piosenkach Siergieja Sznurowa, lidera rockowego zespołu Leningrad. Tłumaczenie i wykonanie piosenek - Przemysław Dąbrowski. Premiera na Dużej Scenie Teatru Nowego - 21 maja 2013.
Spektakl muzyczny oparty na piosenkach Siergieja
Sznurowa, lidera rockowego zespołu Leningrad. Tłumaczenie i
wykonanie piosenek - Przemysław Dąbrowski.
Opieka Artystyczna - Zdzisław Jaskuła. Premiera na
Dużej Scenie Teatru Nowego - 21 maja
2013.
Oprócz śpiewającego Przemysława Dąbrowskiego na scenie
pojawiają się także Jolanta Jackowska i Anna Werecka (gościnnie),
które swoimi chórkami zastępują sekcję dętą zespołu Lenningrad, a
także podejmują dialog z filmową (projekcje wideo) wersją głównego
bohatera. Alter ego Sznurowa jest w tym spektaklu albo
petersburgsko-łódzkim menelem z intelektualnymi ambicjami, albo
ubranym w smoking rosyjskim Frankiem Sinatrą. Menel przemawia z
ekranu m.in. tekstami z wywiadów Sznurowa, "Sinatra" śpiewa jego
piosenki, jazzowo zaaranżowane przez Lenę Ledoff. Liderka występuje
w trio z Przemysławem Kowalskim (gitara, bas) i Arturem Mostowym -
perkusja.
Przedstawienie zaczyna się projekcją samochodowej podróży
przez Łódź. przez przednią szybę samochodu widzimy nocne wersje
Pomorskiej i Więckowskiego, Samochód staje przed neonem Teatru
Nowego, za chwilę na scenę wbiegają wykonawcy. A potem już cztery
piosenki - film - cztery piosenki - film. Wplecenie projekcji wideo
przełamuje schemat śpiewanych kolejno piosenek, a jednocześnie
buduje ramę autotematycznej fabuły. Z ostatniego filmu dowiadujemy
się, że menelowaty inteligent zbierający złom na wysypiskach tak
naprawdę robi z wyboru (artystycznej decyzji?), gdyż kiedy mu
przyjdzie ochota, przebiera się w elegancki smoking i swoim BMW
jedzie do teatru pośpiewać. Dr Jekyll i Mr Hyde? Raczej ktoś, kto
świadomie bawi się konwencjami. Dąbrowski nie jest drugim
Sznurowem, Dąbrowski nawet nie gra Sznurowa. Gra kogoś, kto bawi
się w udawanie barda i postaci z jego tekstów.
Aktor po trochę sztywnym początku na scenie radził sobie
świetnie. Dobrze się rusza, wchodzi w kontakt z pozostałymi
wykonawcami, a także z publicznością, którą potrafi zachęcić do
śpiewania jednego z refrenów, a nawet gra w jednym utworze na
fortepianie (to akurat wychodzi mu znacznie gorzej niż liderce
zespołu). Warto przy okazji zaznaczyć, że aktor jest też tłumaczem
tekstów.
I tu pora na zarzut, który nieco obniża wysoką notę, jaka
należy się przedstawieniu za tempo, humor i dobrą muzykę. Otóż
wierne literze, ale nie do końca duchowi oryginału tłumaczenia są
zbyt ostre, zbyt nasycone wulgaryzmami (może po rosyjsku
przekleństwa brzmią mniej dosadnie), przez co tracimy ten jedyny
ton, który zapewnia skuteczne balansowanie na granicy między
inteligentna zgrywą a prostactwem. Momentami dochodzi do
niebezpiecznego przechyłu, jak na przykład w piosence Milion
czerwonych róż:
No, a potem mówiła
Że wyjeżdża gdzieś z bratem
A okazało się,
Że spierdoliła w Karpaty.
Że wyjeżdża gdzieś z bratem
A okazało się,
Że spierdoliła w Karpaty.
Regularny siedmiozgłoskowiec zostaje tu zaburzony zbyt mocnym,
a dodatku nie mieszczącym się w strukturze rytmicznej
przekleństwem. A przecież wystarczyło zakończyć:
Ale się okazało,
że uciekła w Karpaty.
Jeśli to zbyt grzeczne (choć w piosence jest inne mocne słowo)
można było iść na kompromis i zaśpiewać: że spieprzyła w
Karpaty.
Chodzi bowiem o to, by gra z wizerunkiem zniszczonego życiem
alkoholika była subtelna, byśmy polubili tego pijaka, który
wychodzi na balkon pluć na klasę robotniczą. Taką subtelną grę z
wizerunkiem kreowanych przez siebie postaci prowadzą obie aktorki.
Jackowska i Werecka są w tym przedstawieniu panienkami o nieco
podejrzanej reputacji i dwuznacznym wyglądzie (jedna z nich zakłada
nawet pasek do pończoch na spódnicę). Momentami wulgarne, potrafią
jednak być kobiece i sympatyczne. A w przerwach między śpiewaniem
chórków (jakże różnymi, ale zharmonizowanymi głosami) grają sobie w
szachy. Ale babki!