Pamiętają państwo jeszcze projekt Narodowego Centrum Kultury Filmowej, które miało ocalić pozostałości branży w Łodzi?
Otóż miasto nie planuje w 2013 roku wydać na ten cel ani
złotówki. Po szumnych zapowiedziach sprzed roku, wizycie ministra
kultury Bogdana Zdrojewskiego i wspólnej konferencji z prezydent
Hanną Zdanowską, marszałkiem Witoldem Stępniem i poseł Iwoną
Śledzińską-Katarasińską sprawa przycichła. Plan zakładał powołanie
nowej instytucji, w części utrzymywanej przez Ministerstwo Kultury
i Dziedzictwa Narodowego (stąd w jej nazwie przymiotnik
„narodowy”). Minister miał się zastanowić, ale od kiedy pod koniec
maja miasto przesłało mu wniosek, milczy.
Co było oficjalną przyczyną pospolitego ruszenia w obronie
Łodzi filmowej? Obawa, żeby zbiory Łódzkiego Centrum Filmowego
(następcy Wytwórni Filmów Fabularnych przy ul. Łąkowej) i Wytwórni
Filmów Oświatowych nie zostały przejęte przez planowane w Warszawie
na Chełmskiej Polskie Centrum Kinematografii. Na bazie tych
„mitycznych” zbiorów miała więc powstać instytucja, która
zajmowałaby się eksponowaniem tzw. unikatów filmowych i
prowadzeniem działalności naukowo-badawczej we współpracy z
uczelniami wyższymi. Zakładano, że ekspozycja będzie wykorzystywać
nowoczesne techniki prezentacji. Za wzór stawiano Centrum Nauki
Kopernik czy Muzeum Powstania Warszawskiego. Cel był taki: z jednej
strony pokazywać historię kina, a z drugiej wciągnąć odbiorcę w
proces powstawania filmu.
– Zrobiliśmy, co do nas należało – mówi Jakub Wiewiórski,
dyrektor Wydziału Kultury Urzędu Miasta Łodzi. – Został
powołanyzespół, w którym społecznie pracowało wiele osób: m.in.
Maciej Trzebeński, dyrektor Fabryki Sztuki (odpowiadał za część
inwestycyjną), a także Tomasz Majewski, Konrad Klejsa –
filmoznawcy, którzy opracowali stronę merytoryczną. Współpracował z
nami również Urząd Marszałkowski, Wytwórnia Filmów Oświatowych i
Łódzkie Centrum Filmowe (czyli instytucje, które miały być częścią
tej większej całości) oraz Łódź Film Commission. Wymyśliliśmy
klocki, z których można by skonstruować Centrum Kultury Filmowej,
ale żeby to pchnąć dalej, potrzebna jest decyzja o przyznaniu
pieniędzy na opracowanie programu funkcjonalno-użytkowego.
Od Marcina Masłowskiego, rzecznika prasowego prezydenta Łodzi,
otrzymaliśmy informację, że miasto „rozważa koncepcję realizacji
Centrum Kultury Filmowej” oraz że kwestia jego finansowania wciąż
jest nierozstrzygnięta. Rzecznik natomiast nie odpowiedział na
pytanie, gdzie będzie się mieściło centrum, choć podczas
konferencji z ministrem Zdrojewskim mówiono o EC-1 Wschód. Nie
wiadomo też, na jakich zasadach miałyby współpracować podmioty
współtworzące CKF, ani dlaczego plany zakładały powołanie nowej
instytucji, skoro miasto ma jedyne w Polsce Muzeum Kinematografii,
które realizuje dokładnie takie zadania, jakie przewidziano dla
centrum.
– Nie my o tym decydujemy jako wydział – mówi Jakub
Wiewiórski. – Nam się wydaje, że nic nie stoi na przeszkodzie, żeby
instytucją wiodącą było Muzeum Kinematografii, a w EC-1 mogłaby na
przykład funkcjonować filia muzeum w nowoczesnej formule, co
przyciągnęłoby ludzi, a czego nie dałoby się zorganizować w obecnej
siedzibie muzeum. Gdzie to ostatecznie będzie, to jest kwestia poza
nami.
Lokalizacja w EC-1 Wschód jest obciążona pewnym problemem.
Otóż według umowy o współpracy między miastem Łódź a Fundacją
Sztuki Świata Marka Żydowicza (chciał w Łodzi otworzyć studio
Davida Lyncha) w ramach projektu „Rewitalizacja EC-1 i jej
adaptacja na cele kulturalno-artystyczne” z 2007 roku (z
późniejszymi aneksami), fundacja będzie wynajmować lub dzierżawić w
EC-1 Wschód pomieszczenia o łącznej powierzchni 1167 m², na
zasadach określonych w odrębnej umowie.
Jak czytamy w informacji rzecznika Masłowskiego, pozostałe
pomieszczenia w budynku EC-1 Wschód, w tym studio dźwięku, studia
postprodukcji będą wynajmowane wszystkim zainteresowanym podmiotom
– w tym fundacji – na realizację konkretnych przedsięwzięć, w
oparciu o regulamin, którego treść miasto aktualnie uzgadnia z
Fundacją Sztuki Świata. Wciąż jednak nie wiadomo, czy w EC-1
znajdzie się miejsce dla Centrum Kultury Filmowej, ani nawet kiedy
rozpoczną się dalsze prace nad jego tworzeniem.
Przyszłość Łodzi filmowej pozostaje zatem niejasna. Udało się
przynajmniej ocalić zbiory po WFF. 3 stycznia podpisano umowę o
nieodpłatnym przejęciu przez miasto od Skarbu Państwa udziałów w
spółce Łódzkie Centrum Filmowe, która zarządza magazynami
kostiumów, rekwizytów i broni. Teraz ŁCF jest spółką miejską. Jej
majątek to dwie hale całkowicie wypchane ciuchami, rekwizytornia
przypominająca starą graciarnię i szafy z „pirotechniką”.
– Było trochę projektów filmowych, do których ŁCF wypożyczał
kostiumy i broń – mówi Monika Głowacka, szefowa Łódź Film
Commission. – Trzeba rozwinąć tę działalność, bo spółka musi na
siebie zarobić. Część historycznych kostiumów byłaby włączona w
ekspozycję w ramach Centrum Kultury Filmowej. Pozostałe eksponaty
ŁCF mógłby nadal udostępniać.
Ale przecież Łódź filmowa to przede wszystkim produkcja
filmów, a nie magazyny rupieci. Pod tym względem nie mamy się
specjalnie czym pochwalić, choć Monika Głowacka przyznaje, że
wsparcie finansowe dla produkcji jest istotnym elementem myślenia o
podtrzymywaniu tradycji. Podobnie jak w Poznaniu, Krakowie i
Wrocławiu istnieje u nas w ramach Łódź Film Commission fundusz
filmowy, na który miasto przeznaczyło w 2013 roku 600 tys. zł (za
takie pieniądze nie da się nakręcić nawet połowy niskobudżetowej
fabuły). W zeszłym roku fundusz wynosił 560 tys., ale 1,5 mln
przeznaczono na seriale („Komisarz Alex”), traktowane jako
przedsięwzięcia promocyjne.
– Nie jest znowu tak źle – tłumaczy Monika Głowacka. – W 2012
roku zajmowaliśmy się 17 projektami, od teledysków i reklam po
seriale. Część z nich nie była dofinansowywana przez fundusz, ale
wspieraliśmy je organizacyjnie.
Więcej na produkcję filmową wydają choćby Kraków i Wrocław,
ale tam fundusz tworzą wspólnie miasto i województwo. W stolicy
Dolnego Śląska zainaugurowano w styczniu działalność Centrum
Technologii Audiowizualnych. To projekt wymyślony i zrealizowany
przez Zbigniewa Rybczyńskiego w dawnej hali Wytwórni Filmów
Fabularnych – firma producencka, która docelowo pełnić będzie rolę
centrum edukacyjno-badawczego, a może nawet muzeum filmu i
telewizji. CeTA bezpośrednio podlega Ministerstwu Kultury i
Dziedzictwa Narodowego. Na utrzymanie dostaje 3 mln zł rocznie. Czy
w tej sytuacji minister Bogdan Zdrojewski (były prezydent
Wrocławia) będzie sobie zawracał głowę Centrum Kultury Filmowej w
Łodzi?
W styczniu poseł Śledzińska-Katarasińska w Teatrze Nowym jak
co roku spotkała się z ludźmi kultury. Tematem głównym gospodyni
uczyniła zapomnianą już nieco ideę centrum i zaczęła od wezwania
środowiska, by zrobiło coś dla uratowania tego projektu…