Zawsze Wilhelmi | Kalejdoskop kulturalny regionu łódzkiego
Proszę określić gdzie leży problem:
Proszę wpisać wynik dodawania:
7 + 1 =
Link
Proszę wpisać wynik dodawania:
7 + 1 =

Zawsze Wilhelmi

FELIETON. W maju gruchnęła wieść (oficjalnie jeszcze niepotwierdzona), że będą kręcić „Na srebrnym globie”. Poczułem ciarki na plecach. Mało bowiem który film był tak haniebnie zniszczony jak arcydzieło Andrzeja Żuławskiego. Pisze Rafał Syska.
Dramat rozegrał się pod koniec lat 70., gdy panowało przekonanie, że nic nie zatrzyma machiny wielkobudżetowych produkcji rodzimego kina. PRL ścigał się z Hollywoodem i bez trudu zakontraktował tuż po „Nocach i dniach”, „Potopie” i „Ziemi obiecanej” superprodukcję Żuławskiego. „Na srebrnym globie” kręcono więc w kilku krajach, uszyto setki dziwacznych kostiumów, cyzelowano filozoficzne detale scenariusza, tkano dzieło ze zniewalających metafor i symboli. Najpewniej powstałoby opus magnum reżysera, a najpewniej też jedno  z niedościgłych arcydzieł gatunku. Mogło, ale nie powstało. Na fotelu ministra kultury odpowiedzialnego za kinematografię zasiadł Janusz Wilhelmi. Zdaniem wszystkich – inteligentny karierowicz chełpiący się czynieniem zła. Nienawidził niepokornych filmowców i tej nienawiści nie skrywał. Został ministrem po dymisji Józefa Tejchmy, który stołkiem przypłacił zgodę na realizację „Człowieka z marmuru”. Wilhelmi rządził niedługo, bo zginął w katastrofie lotniczej  w Bułgarii. Splot przypadków sprawił, że znalazł się na pokładzie samolotu, którym lecieć nie musiał. Zanim zginął, tępił filmowców  z Wajdowskiego „Iksa”. Wstrzymał realizację „Na srebrnym globie”, co zdarzyło się tylko ten jeden raz  w historii polskiego kina, bo warto pamiętać, że filmu, który wcześniej dopuszczono do produkcji, w istocie już nie pilnowano. Pomiędzy KOS-em (Komisją Oceny Scenariuszy) a kolaudacją (na którą trafiał już zmontowany film) twórcy mieli zaskakującą

jak na warunki PRL-u wolność wypowiedzi. Jasne – potem musieli dokonać skrótów, zrobić dokrętki lub – niekiedy – trafić na lata na półki. Ale zatrzymać produkcję, spalić kostiumy, zniszczyć negatyw i grozić procesem za niegospodarność? To zdarzyło się ten jeden raz. Jasne, Wilhelmi musiał pilnować budżetu i harmonogramu, ale gwałtowność reakcji na fanaberie Żuławskiego przekraczała granice zdrowego rozsądku (...) Gdy dziś do Srebrnego Globu wrócimy, to co powstanie? Dokrętki, film nowy czy raczej dokumentalny esej o samej realizacji filmu. Osobiście chętniej obejrzałbym ten trzeci, najlepiej z perspektywy Wilhelmiego (...).

Rafał Syska
- historyk filmu, wykładowca, dyrektor Narodowego Centrum Kultury Filmowej w Łodzi

- - 

Cały artykuł można przeczytać w "Kalejdoskopie" 06/19. Do kupienia w punktach Ruchu, Kolportera, Garmond-Press, salonach Empik, recepcji Łódzkiego Domu Kultury. Prenumeratę można wykupić TUTAJ

Felietonów naszych autorów z 45 lat istnienia magazynu w aktorskich interpretacjach można posłuchać TUTAJ.

Kategoria

Film