To już nie jest ten stary, dobry kosmos lat 60., 70. i 80.! Pamiętam z dzieciństwa lot Mirosława Hermaszewskiego, który wraz z Rosjaninem Piotrem Klimukiem (oraz zabranymi na pokład Sojuza 30 „Manifestem komunistycznym”, rozprawą „O obrotach sfer niebieskich” i „Panem Tadeuszem”) wybrał się na orbitę w 1978 roku, by stamtąd obserwować m.in. Warszawę (i grzyb atomowy, który „wyrósł” znienacka na którymś z poligonów radzieckich). Emocje były porównywalne ze śledzeniem rywalizacji w Wyścigu Pokoju! Nie minęło 50 lat, a doczekałem się drugiego Polaka w kosmosie i przyznam, że jego wzlot – aczkolwiek godzien najwyższego podziwu – nie robi już na mnie aż takiego wrażenia.
Jako łodzianie mamy powód do dumy, że nasz krajan – Sławosz Uznański-Wiśniewski – dotarł tak wysoko. Czy jako miasto wykorzystujemy ten sukces, nie wiem, bo nie śledziłem „konsumpcji” tej kosmicznej przygody. Natomiast swój mały rozdział w opowiadanej tu historii ma również „moje” Muzeum Sztuki w Łodzi. W 1967 roku odwiedził je Ary Sternfeld. W sierpniu 1932 roku nieopodal obecnej siedziby ms, przy ul. Więckowskiego 21, rozpoczął pisanie „Wstępu do kosmonautyki”, dzięki której ludzie latają w kosmos! Okładkę wykonał łodzianin Karol Hiller. Wracając jednak do pana Sławosza: ma i on związki z Muzeum Sztuki. Otóż jego babcią była Regina Marquardt, która przepracowała w naszym muzeum równe 31 lat…Cały tekst Macieja CHOLEWIŃSKIEGO można przeczytać we wrześniowym numerze „Kalejdoskopu” 9/2025.
Kategoria
Inne
