Wakacje to czas, kiedy rozluźniają się
nasze kontakty z Telewizją.
Aż korci, by rozluźnić je bardziej. Może taka
próbna szczerość? Wakacje to czas, kiedy rozluźniają się nasze kontakty z
Telewizją.
Aż korci, by rozluźnić je bardziej. Może taka próbna
szczerość?
Telewizjo,
Już nie jesteś dawno wizją
Z biegiem lat – metafora – żeś Ty oknem nam
na świat
– oj, zanika
Tacy sami, wieczorami się zbieramy świata
głodni
I patrzymy
Ale dziś – w okno, ale raczej Twego piekarnika
Co upieczesz, to urzeczesz
Ale nie ma, oj, wrażenia
Że Artysty, na tych dziełach schnie atrament
Stąd, w historii tej Ludzkości
Są dwie rzeczy o mizernej ściągalności
Poprzez głowę – to są spodnie i tzw. abonament
Co wypiekasz, to urzekasz
Twoje filmy przyrodnicze, a o ludziach
Takie dają nam wytchnienie od myślenia
Że nie wiemy nawet kiedy, nawet jak
Homo sapiens w „home (ang.) serialus”
się zamienia
Co wypieczesz, to urzeczesz
I jest pieczeń
Już nikogo nie obchodzi – czy perliczka,
giczka z byczka to, czy pies
Bo „pieczyste zanurzamy w sos reklamy“
I wycieka z piekarnika sosu rzeka
Sos? – Już może SOS?
A tak piękna ta reklama
Wychuchana, wymuskana
Rozgwieżdżona, roz-wyśniona
– że już nikt się nie wybierze po zakupy
bo napatrzył się i starczy
Telewizjo, czy na-dając te reklamy
Ty nie dajesz czasem – ... ?
Telewizjo – ciągleś naszą jest – de domo
I chcąc nie chcąc – pod-określasz nam
świadomość
Z ewolucji Twojej mamy ten pożytek
Że świadomość nam określał:
Najpierw – BYT
POLMOZBYT – potem
Teraz – ZBYTEK