Oto prawdziwa literacka sensacja – dwa
niepublikowane dotąd wiersze Janusza Różewicza, zapisane na odwrocie zdjęć
podarowanych przez poetę Zofii Próchnickiej. Równie ciekawa jest towarzysząca tym utworom historia.
24 kwietnia zmarł we Wrocławiu Tadeusz Różewicz. Rok wcześniej
(6 maja 2013) zmarła w Łodzi Maria Próchnicka-Filipowicz, historyk
sztuki związana z łódzkim muzeum. Nie byli bliskimi przyjaciółmi,
ale co jakiś czas się spotykali. Tadeusz zapraszał Marię na
premiery swoich sztuk, gdy odwiedzał Łódź, dochodziło do
serdecznych rozmów (oboje dobrze znali dyrektora Muzeum Sztuki
Ryszarda Stanisławskiego). Przed laty o mało nie zostali rodziną.
Siostra Marii – Zofia Próchnicka i brat Tadeusza – Janusz Różewicz
przez lata byli zakochaną parą. I choć nie doszło do oficjalnych
zaręczyn, o Zofii mówiło się jako o narzeczonej Janusza.
Młodzieniec, który zdaniem swego młodszego brata miał siłę
charakteru i zadatki na pisarza, zginął w 1944 roku w Łodzi.
Narzeczona przeżyła go o 67 lat.
W tej historii ważne miejsce zajmuje album, który wypełniają
zdjęcia i wiersze. Na zdjęciach młodzi, uśmiechnięci ludzie, w tle
drzewa, zebrane zboże, zabudowania przedwojennego dworu.
Dziewczyny w lekkich sukienkach do kolan, więc musi być lato,
panowie – mimo upału czasami w garniturach, czasami w koszulach z
podwiniętymi rękawami. Kontrolowana swoboda – nawet gdy robią sobie
zdjęcie na drabinie, ustawiają się na przemian (mężczyzna –
kobieta) i trzymają fason. Akcja większości przedstawionych na
zdjęciach scen rozgrywa się w Żuchowicach, majątku ziemskim pod
Radomskiem, który ojciec rodzeństwa Próchnickich – ceniony
weterynarz – kupił w międzywojniu. Rodzina mieszkała w Radomsku,
gdzie dziewczynki chodziły do szkoły, do Żuchowic wyjeżdżano na
lato. Dopiero w czasie wojny zamieszkano tam na stałe. Dwór stał
się wtedy (szczególnie po powstaniu warszawskim) domem także dla
wielu wojennych rozbitków z bliższej i dalszej rodziny. Mieszkali
tam m.in. Michał Sumiński, prof. Jerzy Grochowski, rodzina
Raszewskich.
Szczególnym dniem w rodzinie Próchnickich był 15 sierpnia.
Święto religijne, patriotyczna rocznica, ale i imieniny najmłodszej
córki, które obchodzono w gronie znajomych. Jak w mądry sposób
można sprawić dziecku przyjemność? Na przykład inscenizując sceny z
„Pana Tadeusza” – polonez czy koncert Jankiela w specjalnie
uszytych na te okazję kostiumach. Do tego goście, śpiewy, prezenty.
W 1938 roku na imieniny przyjeżdża też Janusz Różewicz, adorator
starszej siostry Próchnickiej.
Dla młodszej przywozi album na zdjęcia i zaimprowizowany
naprędce wierszyk:
(…)
Kiedyś, sto lat temu może
rady bardzo czy nie rady
„Pan poeta” wraz z sztambuchem
„Pięknej pani” słał ballady –
Los poety inny teraz
lżejszy, milszy, powiem słodki
zamiast ballad i sztambucha
– album może być na „fotki”!
(pisownia zgodna z rękopisem)
Dedykacja podpisana – od strasznego „Imiesłowa”, gdyż Janusz
Różewicz uczył Marysię polskiego. Pomagał też w nauce starszej
siostrze, z którą poznali się w radomszczańskim gimnazjum
Fabianiego (od 1937 mogły się w nim uczyć i zdawać maturę także
dziewczęta).
Wróćmy do albumiku – przeleżał pusty wiele lat. Gdy ciężko
chora, świadoma zbliżającej się śmierci Maria Próchnicka
porządkowała z synem rodzinne fotografie, podarunek od zabitego w
czasie wojny młodego poety został wykorzystany na zdjęcia, które od
„narzeczonego” dostawała starsza siostra. Zdjęcia można wyjmować ze
specjalnych zamocowań, odczytywać dedykacje. Wszystko porządnie
opisane, wiadomo, kto jest kim i kiedy zdjęcie wykonano. Rodzinna
historia ocalała dzięki Marcinowi Filipowiczowi, synowi Marii
Próchnickiej i Kornela Filipowicza, który zgodził się nam o tym
wszystkim opowiedzieć.
Prawie na każdym zdjęciu jest jakaś dedykacja, dopisek,
czasami wiersz. Na jednym podpis „Twój Czarny Diabeł”, na innym
skierowane do obdarowanej słowa „moja Muzo”. Wiersze pisał dzięki
niej i dla niej – nawet te patriotyczne, którymi zdobywał jako
nastolatek nagrody w konkursach poetyckich „Polski Zbrojnej”.
Świadczą o tym godła, którymi opatrywał konkursowe prace, np. Zo –
jak Zofia, ZP – jak Zofia Próchnicka. Pisał dla niej wiersze, pisał
do niej listy. Najbardziej znany (dzięki przebojowi zespołu
DagaDana) jego wiersz, prawdopodobnie również adresowany do Zofii,
nosi tytuł „List”:
list do ciebie o wszystkim, do ciebie jedyna
o miłości o wystygłej herbacie
o spacerze z księżycem we włosach
o tym wszystkim – co nie może stać się
W czasie wojny listy pisał do niej zmienionym charakterem
pisma i podpisywał pseudonimami. W tym czasie działał w wywiadzie
łódzkiego okręgu Armii Krajowej. Podróżował w mundurze, udając
niemieckiego żołnierza. W czerwcu 1944 r. w Łodzi aresztowało
go Gestapo. Więziony do listopada, został stracony w masowej
egzekucji 7 listopada. Hitlerowcy ciała zakopali na cmentarzu
żydowskim. W przeprowadzonej po wojnie ekshumacji uczestniczyła
Zofia Próchnicka, która zidentyfikowała ciało. Pochowany został na
cmentarzu przy ulicy Zgierskiej na Radogoszczu.
W czasie wojny zginął też w Oświęcimiu ojciec Marii i Zofii –
Tadeusz Próchnicki. Zawieruchę wojenną i powojenną parcelację
przetrwał jego ukochany dwór w Żuchowicach. Wdowa po Tadeuszu,
Maria Próchnicka z domu Żelechowska, od czasów upadku powstania
gościła tam wielu znanych ludzi. Do Żuchowic przyjeżdżał też Kornel
Filipowicz, który ożenił się z Marią Próchnicką. Zofia wyszła za
mąż i przeniosła się do Warszawy, jako żona dyplomaty wiele
podróżowała po świecie. Do końca życia przechowywała listy i
zdjęcia Janusza.
jest daleko do ciebie i gorzko
i za dużo o niebo i pola
tonę w zmierzchu i dymie błękitnym
jak te we mgle przy drodze topole
(fragment wiersza „List”)
* * *
A oto dwa wiersze, zapisane na odwrocie zdjęć podarowanych
przez Janusza Zofii Próchnickiej. Otrzymaliśmy je dzięki
uprzejmości Marcina Filipowicza, dzisiaj właściciela rodzinnego
albumu. Trzeci wiersz opublikujemy 10 października, w czasie
trwania Różewicz Open Festiwalu., w którego programie znalazła się
wystawa zdjęć Janusza Różewicza i rozmowa z Marcinem
Filipowiczem.
* * *
Na zawsze ważny tylko
Uścisk rąk naszych
Co połączył Twój uśmiech
I mój profil twarzy
Na ścianie pośród pnączy
* * *
Gonić Cię trzeba po drabinie
Aż w samo niebo - na szczyt dachu
A dogonioną wycałować
W oczy przymknięte nie ze strachu