Przedtem trochę płakałem, ale teraz już nie muszę, bo mam już
cztery i pół roku – mówi chłopczyk, który śpiewa w chórze i ma za sobą pierwszy
występ na ogromnej scenie.
Gdy wchodzimy na zaplecze Teatru Wielkiego w Łodzi,
spodziewamy się usłyszeć sopranistkę ćwiczącą koloraturową arię
albo orkiestrę, która szlifuje uwerturę do opery. Tymczasem z
jednej z sal dobiegają dziecięce głosiki: „Czarna krowa w kropki
bordo gryzła trawę, kręcąc mordą”. To próba Chóru Dziecięcego,
który działa przy teatrze już od ponad roku. Właśnie pracuje nad
repertuarem czerwcowych występów.
Melodia z tekstem o krowie służy rozśpiewaniu, które pełni
rolę podobną do rozgrzewki w sporcie. Po tym wstępie Waldemar
Sutryk, dyrygent i założyciel chóru, pyta: – Co chcielibyście teraz
zaśpiewać? Dzieci przekrzykują się radośnie, każde ma własny
pomysł, ale zwycięża piosenka „Serce pik, pik, pik” do melodii
przeboju „Big Big World” wylansowanego przez Emilię. Piosenkę,
znaną jako przebój Smerfów, zespół przygotowuje na koncert z okazji
Dnia Dziecka.
Początkujący chórzyści podzieleni są na dwie grupy: gdy młodsi
– w wieku od czterech do dziewięciu lat – śpiewają, starsi – do lat
piętnastu – mają zajęcia ruchowe. Po przerwie grupy zamieniają się.
Chórzyści spotykają się co tydzień w środę na dwie godziny, by
uczyć się emisji głosu i ruchu scenicznego oraz poznawać repertuar
wokalny.
Chór Dziecięcy zadebiutował w maju ubiegłego roku na koncercie
„Va pensiero – najpiękniejsze chóry operowe”. Od tej pory wziął
udział w dziewięciu przedstawieniach „Toski” Pucciniego (premiera w
październiku 2012) i wystąpił podczas kilku koncertów, między
innymi z repertuarem kolędowym i dla Wielkiej Orkiestry Świątecznej
Pomocy.
Twórca zespołu, Waldemar Sutryk – dyrygent, chórmistrz i
pedagog – od jesieni 2011 roku jest kierownikiem „dorosłego” chóru
Teatru Wielkiego w Łodzi. Ma duże doświadczenie w pracy z
wokalistami w różnym wieku: profesjonalistami, studentami, dziećmi.
Do niedawna prowadził Chór Uniwersytetu Śląskiego Dzieci. – Chóry
dziecięce funkcjonują w renomowanych polskich teatrach operowych,
między innymi w Warszawie i Krakowie – mówi. – Przekonałem
dyrekcję, że także nasz teatr, jeden z najważniejszych w Polsce,
nie może się obyć bez takiego zespołu. W wielu operach znajdują się
przecież partie dziecięce. Moja koncepcja chóru łączy kilka
elementów: naukę śpiewu, ruchu scenicznego, który jest niezwykle
ważny w operze, a także podstawy edukacji muzycznej. Dzieci uczą
się zapisu nutowego, włoskich określeń wykonawczych, stopniowo
coraz więcej dowiadują się o muzyce. Stają się też bardziej
zdyscyplinowane, co jest niezbędne przy zbiorowym muzykowaniu.
Śpiew w naszym chórze daje im możliwość występowania na prawdziwej
operowej scenie. Jestem pewien, że to ważne doświadczenie w ich
życiu.
Z okazji Dnia Dziecka zespół wystąpi w nowej sali kameralnej
odremontowanego Teatru Wielkiego. W czerwcu też zacznie brać udział
w przedstawieniach „Carmen” Bizeta. Dla chóru dziecięcego
kompozytor przewidział trudną, trzygłosową partię, z tekstem w
języku francuskim.
By dostać się do chóru, trzeba pomyślnie przejść
przesłuchanie. Nowi śpiewacy są przyjmowani kilka razy w roku, by
uzupełnić skład. Osoby, które należą do zespołu, też muszą brać
udział w przesłuchaniach przed każdym koncertem z nowym programem.
Mimo to dzieciom próby nie kojarzą się ze żmudną pracą, ale z
radością i przyjemnością. Najmłodszy chórzysta, czteroletni Kuba,
deklaruje: – Lubię tu przychodzić, bo lubię śpiewać. Śpiewam też w
domu piosenki z przedszkola. Najbardziej lubię o wiośnie. Jak
wspomina swój pierwszy publiczny występ z zespołem? – Przedtem
trochę płakałem, ale teraz już nie muszę, bo mam już cztery i pół
roku. Dziesięcioletnia Julia ma już za sobą kilka solówek. – W
ogóle nie denerwuję się przed występem. Wychodzę na luzie –
wyjaśnia. – Bardzo lubię występować solo. W domu, gdy w radiu
słyszę swoje ulubione piosenki, to śpiewam. Tekstów uczę się z
Internetu. Mama Julii opowiada: – Córka przed koncertem nie może
się doczekać, by jak najszybciej wyjść na scenę.
Występy to wielkie przeżycie nie tylko dla dzieci, ale też dla
nas, rodziców. Wielu wzruszeń dostarczył nam pierwszy koncert w
Dniu Matki. Jesteśmy z nich dumni. Gdy dzieci mają próbę, rodzice
czekają w teatralnym bufecie. Piją kawę, rozmawiają. – Znaleźliśmy
się tu z inicjatywy mojego syna – wspomina mama dziesięcioletniego
Horacego. – Pewnego dnia poprosił mnie, żebym poszukała jakiegoś
ciekawego zespołu, bo bardzo chciałby śpiewać. Dzięki temu chórowi
ma okazję przeżyć coś wspaniałego, wyjątkowego. Uwielbia zajęcia,
nie opuścił jeszcze ani jednej próby. To dla niego wielka przygoda.
Rodzice małych chórzystów doceniają korzyści, jakie daje udział w
zespole. – To bardzo stymulujące dla dzieci – podkreśla mama
dziesięcioletnich bliźniąt, Zuzi i Mikołaja (oboje w chórze od
początku). – Poznają inny świat: teatr od kulis, operę. To
niesamowita przygoda i wspaniałe doświadczenie, uwrażliwienie na
muzykę. Widzimy, jak nasze dzieci zmieniają się pod wpływem zajęć
tutaj. Córka mówi, że nie może doczekać się środy.