Fragment centrum Łodzi został Pomnikiem Historii. Podobno to niespotykanie rozległy obszar.
Fragment centrum Łodzi został Pomnikiem Historii. Podobno to
niespotykanie rozległy obszar. Przyglądając się stosownej mapce,
można zauważyć, że Śródmieście jest dość homogenicznym terytorium o
nieokreślonych precyzyjnie granicach. Wynika to z młodego wieku
miasta – w czasie szybkiego powstawania Łodzi inaczej niż w
średniowieczu planowano ulice, działki, place… Kiedyś obronność
miała pierwszorzędne znaczenie, co zapobiegało rozlewaniu się
zabudowy otoczonej nierzadko murami obronnymi niczym zamek.
Łódź powstawała na zasadzie czasoprzestrzeni ze starej
anegdoty. „Panie kierowniku – co to jest czasoprzestrzeń?
Czasoprzestrzeń jest wtedy, gdy wam każę kopać stąd aż do piątku
wieczorem”. I tak powstało nasze miasto. Stąd, czyli od placu
Wolności, aż do piątku, czyli do I wojny światowej… potem nadeszły
permanentne kryzysy wojenne, międzywojenne, znów wojenne i
powojenne.
Obszar centrum ograniczony koleją obwodowa jest zbyt duży, by
go móc bez przekształceń utrzymać, bliżej nie ma jednak jakiejś
jednoznacznej granicy. Żal, że średniowiecze nie odcisnęło się na
Łodzi silnym piętnem. Widoczne jego ślady to tylko przebieg kilku
najstarszych ulic – nie prostych jak cała reszta, tylko niedbale
falujących: Wolborska, Drewnowska - Rąbieńska, Łagiewnicka,
Beskidzka, Telefoniczna i Rzgowska. Oraz Stary Rynek, Plac
Kościelny. Niechby się inaczej zgięła historii sprężyna, a po 1423
roku szybko powstałoby konkurencyjne do Sieradza, Łowicza czy
Piotrkowa miasto. Dzięki niezliczonej ilości wartkich potoków
spiętrzono by wody i zainstalowano młyny. Z początku Łódź
zasłynęłaby ze znakomitej mąki, w ślad za młynami powstałyby
warsztaty tkackie, folusze, browary. W stawach hodowano by ryby
(specjalność stawu dworskiego – śledzie, woda specjalnie solona
solą kłodawską) Kazimierz Jagiellończyk znudzony Krakowem i jego
prowincjonalną lokalizacją w zadymionej kotlince w okoliczne lasy
wybierałby się na polowania, a w Łodzi kazał zbudować zrazu
skromną, potem większą rezydencję myśliwską nazywaną Zamkiem
Kazimierzowskim. To tu odbywałyby się zjazdy szlachty i rycerstwa,
płaskie błonia elekcyjne widziałyby niejeden spisek i przewrót.
Wzniesione mury obronne wg rysunków włoskich mistrzów
fortyfikacji miałyby formy bastejowe z wieżami bramnymi przy
wylotach głównych traktów. Pytanie – czy byłyby to Bramy:
Wschodnia, Północna, Zachodnia i Piotrkowska, czy rozwój miasta
byłby na tyle silny i potężny, że mury opasałyby większą
powierzchnię i nazywały się: Brama Zawiszy, Brama Sporna, Brama
Nawrot, Brama Zakątna? Zamek dobrze komponowałby się przy
Ogrodowej, na obrzeżu Stawu Śledzia. Po pewnym czasie przestałby
wystarczać i wtedy bogaty poznański wojewoda i kanclerz króla
Zygmunta Starego, zachwycony nową architekturą Italii, wzniósłby
pod murem zamkowym okazał pałac z pierwszymi w regionie elementami
renesansowymi. Tenże Zygmunt Stary pobierający daniny z łódzkich
manufaktur od sprowadzonych tu z całej Europy kupców żydowskich
zakończyłby nareszcie budowę olbrzymiej katedry gotyckiej,
rozpoczętej jeszcze w poprzednim stuleciu.
Miasto rozwijałoby się prężnie, a z początkiem rewolucji
przemysłowej, uatrakcyjnianej rewolucyjkami i rozruchami
miejscowymi, zaczęłoby wychodzić poza tracące na znaczeniu mury
obronne. Część fortyfikacji byłaby burzona, a część adaptowana na
funkcje przemysłowe, dawne wieże obronne byłyby wieżami
maszynowymi, wieżami ciśnień, jedną by nawet zaadaptowała pierwsza
w Królestwie Polskim straż ogniowa.
Przytomni postępowi rajcy nie pozwoliliby jednak zabudować
wszystkiego i wokół rozmontowanego pierścienia obronnego urządzono
by planty, po latach nazwane „Zielonym kręgiem tradycji i kultury”.
Tramwaje, początkowo konne, potem elektryczne (prąd z elektrowni
przerobionej z potężnego arsenału Napoleona) wymogłyby przebudowę
ciasnych średniowiecznych uliczek. Przybyły z Francji projektant
(baron zdaje się) zachwalałby szerokie prospekty jako te, na
których trudniej budować rewolucyjne barykady. Wszyscy mieliby
bowiem w pamięci rozruchy wywołane Księgami Narodu i Pielgrzymstwa
Polskiego i inspirowane przez weteranów rewolucji francuskiej i
listopadowej. I tak zburzono by część średniowiecznych parterowych
domków sukienników i kramarzy, a na ich miejsce powstałyby okazałe
kolorowe rezydencje wzorowane na pałacach zachodniej Europy.
Trzeba jeszcze dodać, że przybyły w XIX wieku z Palatynatu
margrabia Wilhelm Szajblerski, ustanowiony burgrabią Łodzi,
nakazałby wykonanie przekopu przez środek miasta między częściowo
zarośniętymi fosami przy plantach i główna ulica przybrałaby postać
wypełnionego wodą reprezentacyjnego kanału na wzór Wenecji.
Ustałyby spor, czy Amsterdam czy Bydgoszcz jest Wenecją Północy –
to miano przypadłoby bezdyskusyjnie Łodzi, gdzie nie byłoby
rykszarzy, a umundurowani na wzór chłopów z Żuław Wiślanych
gondolierzy, z czasem wypierani przez tramwaje i rowery wodne.
Zresztą ścisk i bałagan na Kanale Piotrkowskim stałby się impulsem
do zorganizowania Wodnych Mas Krytycznych, które by potem na całą
Polskę się rozlały, między innymi do Krakowa. Łodzianie przepływy
Masy Krytycznej obserwowaliby z przerzuconych nad kanałem mostów:
Westchnień ((łącznik między Żwirki a Wigury), Jęczeń, Kwęków i
Marudzeń. A Wenecję, przez podobnie niezadowalający stan starych
budynków, zaczęto by nazywać Łodzią Południa.
Resztki bastionu zamkowego można oglądać w Parku Śledzia. Na
głowie bastionu weterani grają w szachy, a na jego szyi ustawiono
pomnik bohaterskiego dowódcy Powstania Łódzkiego, generała
Kamińskiego.
Krzysztof Golec-Piotrowski
Kategoria
Sztuka