– Przez 10 lat staraliśmy się rozgryźć to miasto i zmienić jego oblicze – mówi Tomasz Rodowicz, dyrektor Teatru Chorea i III Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego Retroperspektywy 2014.
– Przez 10 lat staraliśmy się rozgryźć to miasto, wgryźć się w
nie i zmienić jego oblicze – rozmowa z Tomaszem Rodowiczem,
dyrektorem artystycznym Teatru Chorea i III Międzynarodowego
Festiwalu Teatralnego Retroperspektywy 2014.
Justyna Muszyńska-Szkodzik: Teatr Chorea świętuje 10.
urodziny. To dobry wiek dla teatru? Co udało się osiągnąć przez tę
dekadę w Łodzi?
Tomasz Rodowicz: Przez 10 lat staraliśmy się rozgryźć to
miasto, wgryźć się w nie i zmienić jego oblicze. To jest zadanie,
które myślę, że nam się udaje. Sztuka powinna nie tyle zbawiać, co
zmieniać rzeczywistość; nie rozbawiać, ale zmuszać do myślenia i
czynnego uczestnictwa. Po 10 latach mogę powiedzieć, że jesteśmy
stąd, mimo że każdy pochodzi skądinąd. Tu osiedliśmy i to jest
nasze miasto. Stale nawiązujemy kontakt z mieszkańcami, zaczynamy
czuć to, co się w tym mieście dzieje, narzucamy mu też i to co
uważamy za wartościowe w sztuce oraz edukacji artystycznej.
Dotykamy bolesnych problemów Łodzi i staramy się uwrażliwić ludzi
na ich obecność. Wydaje mi się, że to było dobre 10 lat.
Minęło jak jeden obrót księżyca, jak łyk dobrego
wina. To jakiś cud utrzymać w tym chaosie i totalnej anarchii przez
tyle lat konsekwencję i kierunek… – tak mówił Pan o swoim
teatrze. Jakie macie plany na przyszłość?
Planujemy uruchomić nowe miejsca do działania i tworzyć nowe
spektakle. Chcemy pozyskać środki na możliwość zatrudnienia pełnego
zespołu, bo teraz działamy poniżej minimum socjalnego i zatrudniona
jest zaledwie mała grupka osób. Zamiast działać tylko w formie
projektów, chcemy postawić na stałą pracę i przede wszystkim
edukację.
Dobra edukacja teatralna to nie lada wyzwanie. Macie
pomysł na edukację artystyczną?
Kładziemy nacisk na edukację poprzez sztukę. W Łodzi jest tyle
do zrobienia, że ręce aż się rwą do roboty. Mamy za sobą już wiele
różnych doświadczeń edukacyjnych, zarówno w zakresie tańca, muzyki,
słowa, jak i mieszania tych gatunków. Zrealizowaliśmy programy
artystyczno-edukacyjne „Oratorium Dance Project” i „Uwaga człowiek!
Napięcia miasta”, które spotkały się z bardzo dobrym przyjęciem.
Były to programy alternatywnej edukacji artystycznej,
resocjalizacji przez sztukę, choć to moim zdaniem nie najlepsze
słowo, powiedziałbym raczej uruchamiania wrażliwości przez
działalność artystyczną. W Polsce edukacja artystyczna jest
anachroniczna, zarówno w zakresie metod, jak i narzędzi, którymi
się posługuje. Świat się zmienia dużo szybciej niż system edukacji,
który zawsze był do tyłu. My, jako artyści i edukatorzy, mamy
możliwość szybkich zmian i reagowania na nie. Taka edukacja to jest
jedno z naszych zadań. Na co dzień pracujemy z dziećmi, młodzieżą,
dorosłymi i seniorami. Nasze formy pracy zależą od grupy. Mamy
umiejętności elastycznego reagowania na to, co się dzieje,
dostosowania się do potrzeb i możliwości uczestników zajęć.
Chcielibyśmy, aby nasz model edukacji artystycznej stanowił w Łodzi
stałą formę działalności, a jednocześnie, aby się nie
zrutynizował.
Czy jednak ludzie do was przyjdą? Jak wyciągnąć ich z
domu?
Chcemy uaktywnić młodych ludzi, ruszyć ich, aby wstali od
komputera, nie bali się spotkać, dotknąć drugiego człowieka,
zajrzeć mu w oczy, wejść z nim w relację. Gdy człowiek otworzy się
na to, co nieznane, zaskakujące, to nagle ucieszy się tym, że
poprzez ciało, ruch, głos można zakomunikować ważne rzeczy. Nie
trzeba wcale mówić do siebie skrótami SMS-owymi, można sobie dać
czas na ciszę, zawieszenie, niepewność i niepokój i nawet podzielić
się tym z innymi. Tak zaczyna się kreatywność. Należy nękać
niepokoić różnymi akcjami, tworzyć warsztaty, zarażać i
promieniować sztuką. W momencie, gdy młodzi ludzie dowiedzą się, że
jest możliwość spróbowania czegoś innego niż wirtualny świat, to do
nas przyjdą. Nie mogę zagwarantować, że mam złoty środek, jednak
wierzę, że w życiu każdego z nas nadchodzi taki moment, kiedy
zadajemy sobie pytanie: gdzie jestem. Chciałbym wiedzieć, kim
jestem i kto jest moim prawdziwym przyjacielem, partnerem, komu
mogę zaufać. Nie chcę za bardzo ideologizować, ale wydaje mi się,
że takie nasycenie naszej rzeczywistości wirtualnością za chwilę
nastąpi. To jest ten moment, kiedy będziemy szukać prawdziwych
relacji, osób, grup. Wierzę w potrzebę równowagi w człowieku, w to
że nie oszaleję, nie zwirtualizuję swojego świata, że coś się w nim
obudzi i każe wyjść do innych i z nimi działać.
Tworzycie żywy teatr, wyrośliście z eksperymentalnego
teatru Grotowskiego. Jak udaje się wciągnąć widza w wasze
eksperymenty?
Udaje się różnie, jak to z eksperymentami bywa. Wiemy na
pewno, że trzeba wejść w interakcję, otworzyć widza w każdy z
możliwych sposobów na nieoczekiwane, nieoczywiste. Gdy człowiek
jest otwarty, wtedy zaczyna się dziać coś nowego w głowie, później
w sercu, a potem można już tworzyć coś wspólnie. Nasza sztuka jest
otwarta, skierowana nie tylko do koneserów, ale także do szerokiego
grona odbiorców. Chcemy przełamywać stereotypy o elitarności sztuki
i dotrzeć do ludzi, którzy sztuki nie znają i do teatru nie chodzą.
Jeśli nie zwróci się ich uwagi na sztukę na ulicy poprzez
happening, np. w zwykły poniedziałek, to oni nigdy do teatru nie
trafią.
Zorganizowaliście happening „Sztuka promieniuje”,
który ma być zapowiedzią trzeciej edycji festiwalu
Retroperspektywy. Czy wyjście ze sztuką na ulicę, performance to
jest przyszłość teatru?
Performance jest jednym z możliwych oblicz teatru. W teatrze
musi być jednak też miejsce na intymną wypowiedź, refleksję, na
kumulację emocji i skontaktowanie widza i aktora. Ale takie akcje
są potrzebne, żeby obudzić śpiących, poruszyć tych, którzy do
teatru nie chodzą, aby zachęcić ich do wejścia w poważniejszą
przestrzeń wymiany myśli.
W ten sposób chcecie „zarażać” sztuką?
Chcemy powiedzieć poprzez tę akcję, że sztuka ma promieniować.
Nie może się chować, uciekać. Ma być antytoksyną na to, co się
dzieje w nas i w świecie. Pytamy się, dlaczego znowu wojna, czy nie
mamy tego dosyć, czy musimy być społeczeństwem, które co kilka lat
musi przelewać krew setek i tysiąca osób. Nie! Sztuka i teatr musi
mówić o ważnych sprawach, o tym, że możemy inaczej żyć. Nie musimy
się realizować poprzez agresję, poprzez wywracanie całego świata.
My proponujemy rozmowę, autentyczny kontakt z drugim człowiekiem, a
także kreowanie i szukanie miejsca dla siebie.
To znaczy, że czujecie się misjonarzami sztuki? Jakie
zadania stoją przed teatrem w tych naszych zwichrowanych
czasach?
Zadaniem sztuki jest otwierać umysły i dawać ludziom czas do
refleksji. Nazywam to ocalaniem człowieczeństwa w sobie. To jest
może wielkie słowo, ale jeśli nie przeczytamy wiersza, książki, nie
pójdziemy na dobry koncert, to naprawdę staniemy się robokopami czy
ludźmi, którzy biegną z pracy do pracy, od komputera do komputera.
Niestety, wygasa w nas to, co najbardziej ludzkie, nieoczekiwane,
co jest spotkaniem z drugim człowiekiem, relacją, co wymaga
intelektualnego wysiłku i poważnego myślenia.
Przed nami Retroperspektywy, czego możemy się
spodziewać po trzeciej edycji festiwalu?
Chcemy, aby Chorea była przestrzenią otwartą na różnego
rodzaju spotkania, na aktywność różnych ludzi. Nie trzeba mieć
dyplomów, aby się spotkać w kreatywnych sytuacjach z innymi ludźmi.
W trzeciej edycji festiwalu odbędzie się 14 spektakli, 7 koncertów,
wiele wystaw, warsztatów, które są kierowane zarówno do amatorów,
jak i zawodowców. Nie chcemy tych światów rozdzielać, chcemy łączyć
zawodowy teatr z tym amatorskim – i to jest główna idea naszego
festiwalu.
Czym wyróżnia się tegoroczna edycja festiwalu, co jest
jej znakiem rozpoznawczym?
Tegoroczna edycja jest z jednej strony podsumowaniem 10 lat
aktywności zespołu Chorea, a z drugiej strony – co ważniejsze –
jest otwarciem stałej perspektywy dla teatru. Chcielibyśmy, żeby w
tej edycji akcent był postawiony na taniec. Większość tegorocznych
spektakli proponuje właśnie połączenie teatru ruchu i tańca.
Program festiwalu jest bardzo bogaty. Co wybrać, gdy
nie da się obejrzeć wszystkiego?
Zobaczymy znakomitą realizację teatru z Gdańska, spektakl „100
Wounded Tears” czeskiego teatru Dot 504 Dance Company. W programie
jest też inscenizacja współpracującej z nami grupy Kijo z Łodzi.
Propozycja Jana Peszka „Podwójne solo”, która jest próbą łączenia
awangardy z tradycją. Znajdzie się także miejsce dla premier Teatru
Chorea. Pokażemy „Z drugiej strony”, w reżyserii Ewgienija
Korniaka. Spektakl ten jest efektem kilkumiesięcznej współpracy z
teatrem z Białorusi. Będzie też przedpremierowa prezentacja
spektaklu „Vidomi” w reżyserii Adam Biedrzyckiego, z udziałem osób
niewidomych i słabowidzących, zrealizowana wspólnie z młodymi,
łódzkimi tancerzami. Zachęcam też do obejrzenia koncertu Tomasza
Krzyżanowskiego „Rytm języka”.
Program III Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego
Retroperspektywy: http://retroperspektywy.com/
Fabryka Sztuki
Adres
ul. Tymienieckiego 3Kontakt
90-365 Łódźtel. 42 646 88 65