W czasach, gdy teatry instytucjonalne przebierają się w szaty offowej awangardy, za wystawianie klasyki biorą się sceny prywatne. Teatr Mały wystawił właśnie Molierowskiego Skąpca w reżyserii Mariusza Pilawskiego. Wielką rolę stworzył w przedstawieniu Marek Lipski.
W czasach, gdy teatry instytucjonalne przebierają się w szaty
offowej awangardy, za wystawianie klasyki biorą się sceny prywatne.
Teatr Mały wystawił właśnie Molierowskiego
Skąpca w reżyserii Mariusza
Pilawskiego. Wielką rolę stworzył w przedstawieniu
Marek Lipski.
Skąpiec to w repertuarze Teatru Małego przedstawienie
szczególne - przygotowane z wyjątkowym rozmachem. Na scenie pojawia
się aż dziesięcioro aktorów, widzowie mogą kupić specjalnie wydany
program z tekstem sztuki, podziwiamy efektowne kostiumy autorstwa
Sylwestra Krupińskiego - zupełnie jakby narzekający zwykle na brak
pieniędzy dyrektor Pilawski wygrał na loterii albo znalazł hojnego
sponsora. Plakat do spektaklu też jest szczególny - zaprojektował
go Jan Polewka, znany krakowski scenograf i reżyser. Na plakacie
nieco semicki w rysach człowiek-skarbonka tuli do piersi
porcelanową świnkę, której wyraz twarzy zdradza przerażenie i
przestrach. Ile można wycisnąć z umiłowanej skarbonki
(szkatułki)!
Wspomniany Jan Polewka jest też autorem nowego tłumaczenia
sztuki, które zostało wykorzystane przez reżysera. W porównaniu z
Boyem - skrót i synteza. Porównajmy choćby pierwszą kwestię tekstu:
w tłumaczeniu Boya Walery mówi przez sześć i pół linijki - Cóż
to, nadobna Elizo, zapadłaś widzę w smutek po chwili serdecznego
zapału, który sprawił, iż...; u Polewki wystarczy krótkie:
I cóż to? Melancholia?... Tłumacz nadużywa trochę zaimków
(np. trzeba wyzwolić się spod jego tyranii, w jakiej więzi nas
jego ohydne skąpstwo), ale tekst ze sceny płynie wartko i
dobrze się go słucha, co jest zasługą zarówno tłumacza, jak i
reżysera i aktorów.
Nowe tłumaczenie nie tylko oszczędza słowa - czasami zmienia
je lub hojnie dodaje. Harpagon nie chowa w szkatule 10 tysięcy
talarów, tylko 200 tysięcy - czego? Przypuśćmy, że 200 tysięcy
złotych, to daje widzom jakieś odniesienie do współczesnych
realiów. Największa niespodzianka skrywa się jednak w podtytule -
Skąpiec albo sknera ukarany. Ukarany? Nie dość, że
odzyskuje szkatułkę i bezkosztowo żeni i wydaje za mąż dzieci, to
jeszcze wspaniałomyślny Anzelm funduje mu ubranie i opłaca
komisarza. W dodatku - to kolejna nowość - w ostatniej, dodanej
scenie Prozyna (Frozyna) w przebraniu Hrabiny przybywa, by kusić go
swoimi wdziękami i rzekomym majątkiem. To dopełnienie porzuconego
przez Moliera wątku - w IV akcie dyskutowany był przez bohaterów
taki plan. Być może na tym polega kara - Harpagon da się oszukać i
pojmie za żonę sprytną swatkę, która zdaje się wierzyć, że owinie
go sobie wokół palca i przejmie majątek.
Ktoś, kto ufa tylko sobie, prędzej czy później musi się na tym
przejechać. Wydaje się, że Skąpiec Mariusza Pilawskiego to
właśnie rzecz o zaufaniu, a raczej o braku zaufania. Ten motyw
stale powraca - Harpagon nie ufa służącym, nie ufa bankom, nie ufa
żadnym zabezpieczeniom, nie ufa nawet sobie. Z kolei pozostali
bohaterowie wciąż proszą się wzajemnie o zaufanie: Walery Elizę,
Eliza Mariannę, Marianna Kleanta, a młodzi - Prozynę. Trzeba zaufać
życiu - zdaje się mówić pragnący szczęścia młodych Anzelm. Trzeba
zaufać teatrowi - zdają się mówić realizatorzy. - Poszukać prawdy w
oczach aktora (słyszymy z offu we wstępie).
Niewątpliwie najwięcej prawdy i żaru znajdziemy w oczach Marka
Lipskiego, który na jubileusz 35-lecia swojej pracy scenicznej
zagrał rolę godną nagród (po przedstawieniu otrzymał medal
"Zasłużony dla Kultury Polskiej"). Jego Harpagon jest
nadpobudliwym, znerwicowanym tyranem, starzejącym się mężczyzną,
który nigdy nie dorósł. Niczym dziecko nie odróżnia spraw ważnych
od drugorzędnych, więc byle drobiazg może go wprawić w euforię lub
panikę. Aktor doskonale operuje mimiką, gestem, całą postacią
wyraża charakter granej postaci. Ponadto żywo reaguje na
wypowiadane przez partnerów słowa, potrafi je udanie przedrzeźniać
- właśnie jak złośliwe, rozkapryszone dziecko, które właściwie nie
podejmuje decyzji, nie wybiera, a jedynie chce, chce, chce.
Oprócz Marka Lipskiego warto zwrócić uwagę na role Rafała
Dąbrowskiego (Jakub), Agnieszki Smolak-Stańczyk (Prozyna) i
Magdaleny Drewnowskiej (Marianna). Co do wplecionych w akcję
piosenek - zdania będą zapewne podzielone. Na pewno nie wszyscy
aktorzy występujący na scenie są mistrzami sztuki wokalnej, a i
niektórej teksty domagają się dopracowania, ale sam pomysł wydaje
się dobry - bierze akcję w delikatny nawias, podkreślając umowność
konwencji.
Teatr Mały w Manufakturze
Adres
Łódź, ul. Drewnowska 58Kontakt
42 633 24 24biuro@teatr-maly.pl
www.teatr-maly.pl