Codziennie dostaję z Biura Rzecznika Prasowego Prezydenta Miasta zestaw komunikatów. Ostatnio jeden z nich był prawdziwie bajkowy.
Codziennie dostaję z Biura Rzecznika Prasowego Prezydenta
Miasta zestaw komunikatów. Ostatnio jeden z nich był prawdziwie
bajkowy. O godz. 10:30 zapraszamy do Herbaciarni „Kocie Oczy”
przy ul. Piotrkowskiej 25 (oficyna w bramie) gdzie na prośbę dzieci
z przedszkola miejskiego nr 100 Pani Prezydent Hanna Zdanowska
będzie czytała im bajki i wierszyki o kotach. Okazją do zaproszenia
pani prezydent przez przedszkolaki jest przypadający 17 lutego
Międzynarodowy Dzień Kota.
Prawdziwi przywódcy kochają dzieci, kochają też zwierzęta i
bajki. Literaturę kochają i czytanie. Nie dziwi więc, że gdy dzieci
poprosiły - pani prezydent nie mogła odmówić. Gdyby dzieci z
pozostałych miejskich przedszkoli wpadły na ten sam pomysł, na
pewno im też dane byłoby wysłuchać niewątpliwie ciekawych
opowieści. Ale co z dziećmi, których rodzice do przedszkola nie
zapisali? Im też należy się choćby mały wierszyk w ramach
wyrównywania szans edukacyjnych. Może chociaż z ust któregoś z
wiceprezydentów?
Każdy chciałby posłuchać bajek pani prezydent. O Nowym Centrum
na przykład albo o remontach. Niestety, biuro prasowe nie podaje,
gdzie składać prośby o spotkanie przy herbatce. Jeżeli więc
chwilowo nie macie okazji uczestniczyć w tej miłej rozrywce,
posłuchajcie mojej bajki - bajki o babci, zbirze i gajowym.
Babcia eŁDKa mieszkała w samym środku lasu zwanego Miejską
Dżunglą. Miała tam swój dom - duży, solidny, obłożony kamieniem.
Dom zbudowano jeszcze przed wojną ku czci Dziadka, więc babcia
eŁDKa darzyła go sentymentem. Babcia zapraszała gości na herbatki,
wspólne szydełkowanie i muzyczne wieczory. Wszyscy żyli długo i
szczęśliwie. Nie, to jeszcze nie koniec. To dopiero początek. Otóż
w lesie rozpoczęto rewitalizację polany. Zaczęto kopać wielką jamę
dla lisa Pekapka, burzono starą leśniczówkę "Centrum". Od huku i
drgań spadły z domku babci trzy kawałki kamienia. Od razu pojawił
się Gajowy, który zalecił babci środki ostrożności. Pod twoim
domkiem, babciu, chodzą ludzie, wieczorami pod ścianami stoją
panie... co będzie, gdy na głowę spadnie im kamyczek? Krzywda może
być i pokalanie pamięci Dziadka. Trzeba wybudować płot i daszki, by
nikomu nic się nie stało - takie jest moje zalecenie. Babcia
eŁDKa wygrzebała z puszki oszczędności na czarną godzinę, postawiła
płotek i zmęczona usiadła na schodach pod nowym daszkiem.
I wtedy przyszedł zły zbir Zditek, który od lat uprzykrzał
życie całej okolicy. Zditek kategorycznie zażądał: za
postawienie płotka na wspólnej ścieżce musisz mi babciu płacić 1000
złotych dziennie. Cóż było robić - skończyły się herbatki i
muzykowanie. Babcia całą emeryturę po Dziadku oddawała zbirowi.
Chciała usunąć płotek, ale nie pozwalał Gajowy (nawiasem mówiąc -
kolega Zditka), najpierw babcia musiała wzmocnić wszystkie kamienne
ściany domku. Z tym nowy kłopot. Okrutne prawo lasu nakazywało
wywiesić ogłoszenie o chęci zatrudnienia murarza na specjalnym
słupie i czekać 30 dni na zgłoszenia. Babcia eŁDKa cierpliwie
czekała, co dzień grzecznie zanosząc Zditkowi część emerytury.
Próbowała prosić o pomoc władców lasu, ale nikt nie słyszał jej
głosu.
Na szczęście nie działo się to w Łodzi, tylko za górami, za
lasami...
Kategoria
Wiadomości