Byłem ostatnio na spotkaniu siedmiu łódzkich rad osiedli z pracownikami Miejskiej Pracowni Urbanistycznej.
Do szkoły przy ulicy Skrzydlatej zostali zaproszeni mieszkańcy
Łagiewnik, Osiedla Wzniesień Łódzkich, Doliny Łódki, Nowosolnej,
Mileszek, Stoków i osiedla nazwanego tajemniczo Julianów-Marysin
Rogi. Cała północno-wschodnia część Łodzi poza koleją obwodową.
Najpiękniejsza, a jednocześnie najbardziej zaniedbana przez władze
część naszego miasta.
Spotkanie poświęcone było konsultacjom w sprawie nowego
Studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego
miasta Łodzi, przygotowywanego przez MPU na mocy uchwały Rady
Miejskiej Nr LXVI/1416/13 z dnia 3 lipca 2013 r. Aktualnie
obowiązujące studium zostało uchwalone w 2010 roku, nowe - będzie
uchwalane w 2016, ale już trwają nad nim prace i konsultacje.
Pracownicy MPU chcieli wysłuchać opinii mieszkańców. No i się
nasłuchali...
Wątpliwości, które się pojawiły w czasie dyskusji, można
podzielić na trzy grupy: wątpliwości co do procedury konsultacji i
uzgodnień, wątpliwości co do konkretnych rozwiązań na ww. terenie
oraz zasadnicze pretensje do władz. Przy okazji tej trzeciej grupy
padła nawet propozycja odłączenia się od Łodzi. Propozycja całkiem
sensowna.
Ale po kolei - poważne wątpliwości budzi sama procedura.
Jednocześnie bowiem opracowuje się projekt i prosi o sugestie co do
nowego studium, a jednocześnie na podstawie starego, bardzo złego w
zgodnej opinii prawie wszystkich zainteresowanych dokumentu
(Studium 2010) opracowuje się plany zagospodarowania przestrzennego
dla kolejnych obszarów. Jeżeli ktoś poczyta sobie protokół z
uchwalania właśnie zatwierdzonego planu dla południowych Stoków, to
prawie wszystkie uwagi mieszkańców co do proponowanych rozwiązań są
odrzucane. Większość z uzasadnieniem, że propozycja jest niezgodna
z obowiązującym studium. Takiej oceny dokonuje administracja pani
prezydent, a potem zatwierdza je maszynka do głosowania nazywana
przez grzeczność Radą Miasta. Nawet bojowo swego czasu nastawiona
radna Niziołek-Janiak nic tu nie pomogła. Idiotyczne zapisy o
45-metrowych korytarzach drogowych na osiedlowych uliczkach
(jeszcze z epoki planistycznych szaleństw ekipy Gierka, a może i
Gomułki) mają się świetnie - patrz ulice Arniki czy Bronisława
Czecha. PO co więc konsultować nowe studium, skoro do 2016
uchwali się plany dla większej części miasta na podstawie
starego? Czy potem wszystkie te plany (kilkadziesiąt jest
w różnych fazach opracowywania) będziemy jako miasto robić jeszcze
raz? Czy konsultacje nie są aby czystą fikcją,
odfajkowaniem elementu procedury?
Następnie każde z siedmiu osiedli przedstawiało swoje problemy
i pretensje. Nowosolna chce jak najszybciej obwodnicy i boi się, że
nowe studium to przedłużenie dyskusji o różnych wariantach jej
przebiegu. Dolina Łódki protestuje przeciwko projektom nowego,
przesuniętego na północ przebiegu dojazdu do autostradowego węzła w
Brzezinach. Osiedle Wzniesień Łódzkich nie chce poszerzania
Strykowskiej, jednocześnie żądając prawa do zwiększania zabudowy.
Stoki nie chcą systemu szerokich dróg na osiedlu, ale chciałyby
jakichś przejazdów (przejść) przez tory. Mieszkańcy Łagiewnik chcą
pozwolenia na remontowanie istniejących budynków. Wszyscy chcą
lepszych chodników i lepszej komunikacji. CO ciekawe: chcą jakichś
jasnych deklaracji, wiążących decyzji. Tymczasem okazuje się, że te
wszystkie studia i plany są nic niewarte, bo i tak
ważniejsza jest specustawa drogowa. W każdym momencie
wiceprezydent od komunikacji może w swym gabinecie wykreślić przy
linijce (albo i bez) jakąś nową Trasę Dolną i wszystko trzeba do
tego rysunku dostosować. Uwaga, bo to brzmi naprawdę groźnie: ZDiT
przygotowuje swój własny dokument - Studium systemu
komunikacyjnego. Oczywiście z nikim go nie konsultując (nawet
wstępny projekt nie był dostępny na spotkaniu). Dokument ma być
gotowy na początku roku, może wtedy...
Opresyjność polskiego prawa jest wręcz niesamowita.
Dowiedziałem się od uczestników dyskusji, że niektórym z nich
miasto zabrania remontów, nakazuje zalesienie ich własnych działek.
(Wypracowali podobno jakiś kompromis co do paru metrów wokół domu).
Jednemu z uczestników dyskusji miasto przez środek działki
wytyczyło granice obszarów o różnych funkcjach. Na większej części
może inwestować w... budownictwo wielorodzinne. Naprawdę ludzie w
Łodzi dostają decyzję, że na swojej, odziedziczonej po dziadkach i
rodzicach działce mogą zbudować jedynie blok.
Nic dziwnego, że mają tego dosyć. Nic dziwnego, że młody pan z
MPU był nieustannie atakowany prawie jak przedstawiciel władzy w
trakcie strajków na Wybrzeżu. W pewnym momencie padło nawet
stwierdzenie, że może w sąsiednich gminach byłoby lepiej. Bo
rzeczywiście: mieszkańcy Osiedla Wzniesień Łódzkich (łodzianie)
mają budowlane obostrzenia dużo surowsze niż ich sąsiedzi zza
miedzy (mieszkańcy wsi z ościennych gmin). Miasto chce zapobiec
rozlewaniu się zabudowy na przedmieścia. Ale jeśli ktoś chce
mieszkać poza centrum, to i tak się przeniesie - tyle że za
administracyjne granice Łodzi, która straci dwa razy - podatki będą
płacone gdzie indziej, a problemy komunikacyjne jeszcze się
zwiększą, bo do pracy ci "emigranci" będą dojeżdżać. Tyle że nie ma
o tym z kim porozmawiać. Prowadzący dyskusję nie wiedział nawet, co
to jest Arturówek, bo tej nazwy akurat nie było na poglądowej
mapce.
Północno-wschodnie tereny Łodzi to taka Łódź B, zamorskie
(zatorskie) kolonie wielkiego miasta. (Nic o nich nie ma nawet w
strategii rozwoju miasta). W wielu miejscach brak kanalizacji,
oświetlenia ulic, chodników, fatalnie działa komunikacja. Na tych
terenach są zaledwie dwa krótkie kawałki linii tramwajowych (oba
zagrożone) - na Wycieczkowej i Telefonicznej - których zapewne nie
będzie się opłacało remontować. Na całym tym terenie nie ma żadnej
instytucji kultury, jest bodajże jeden orlik. Za to w bród jest
wszystkiego, co uciążliwe i czego miasto chce się pozbyć.
Więzienie? Areszt? Zajezdnia ze świecącymi całą noc halogenami?
Schronisko dla bezdomnych? Pogotowie opiekuńcze? Schronisko dla
psów? Targowisko hurtowe? Proszę bardzo, wszystko jest. Ale szkołę
w takich Mileszkach czy Łagiewnikach prowadzić - tu już miasto
oszczędza, przekazując sprawę rodzicom. Dlatego propozycja jednego
z dyskutantów wydaje się ciekawa. Osiedle Wzniesień Łódzkich może
się przyłączyć do Strykowa, Nowosolna do Nowosolnej (to kuriozum,
ale osiedle Nowosolna nie należy do gminy Nowosolna), podobnie jak
Mileszki. Stoki, Dolina Łódki, Rogi i Łagiewniki mogłyby powołać
nową gminę, nawiązując do historycznego klucza dóbr rodu
Stokowskich. Być może wtedy powiat łódzki wschodni miałby większy
sens. Wystarczy zrobić referendum, precedens z Ksawerowem, który
odłączył się od Pabianic, jest w naszym regionie znany.