Brałem ostatnio udział w dyskusji na temat buntu i kontrkultury. Antropolog, znany dziennikarz i dwóch muzyków ponad godzinę wspominali dawne bunty i narzekali na współczesność.
Brałem ostatnio udział w dyskusji na temat buntu i
kontrkultury. Antropolog kultury, znany dziennikarz i dwóch muzyków
ponad godzinę wspominali dawne bunty i narzekali na współczesność.
Kiedyś to młodzież umiała się buntować... Za naszych czasów
kontrkultura żyła... A pamiętacie, jak w 1986... - tak to
mniej więcej wyglądało. Do tego rytualne narzekania na kiboli,
sarmatyzm i neokonserwatywną narrację, a także nadzieja, że
poczynania obecnej władzy wykrzeszą z młodych jakiś sprzeciw.
Będzie bunt - będzie co opisywać. Na razie specjaliści od
alternatywnych sposobów życia muszą się zadowolić relacjami z
sadzenia roślin w środku miasta i akcjami rowerowych
aktywistów.
Nagle wyrwało mnie z zamyślenia słowo pier..lić,
które padło z ust jednego z dyskutantów. Myślałem, że zwrócił się
do pozostałych uczestników panelu, by przestali. Byłoby to
niegrzeczne, ale zawiązałoby jakąś relację między treścią i formą
dyskusji. Okazało się jednak, że naukowiec wymienia jedynie jakieś
wyrażające bunt hasła, które nie umknęły jego uwadze. Co było robić
- musiałem zabrać głos.
W dyskusji przywoływany był Sławomir Mrożek i to jest bardzo
dobre skojarzenie. Żyjemy bowiem w czasach, które Mrożek opisał w
"Tangu". Głową rodziny jest tam Stomil, podstarzały artysta
awangardowy o skłonnościach do eksperymentowania zarówno w sztuce,
jak i życiu prywatnym. Chaosu i bałaganu panującego w domu nie może
znieść Artur, który chce przywrócić porządek przez powrót do
tradycyjnych form (ślub). Podobnie wygląda to dziś w Polsce (w
Europie): najważniejsze stanowiska w polityce, w mediach, na
uniwersytetach piastują (he, he) ludzie, którzy tworzyli w latach
60., 70. i 80. ruchy kontrkulturowe. Podstarzali hippisi, punkowcy
od siedmiu boleści (łupanie w krzyżu, prostata, głuchota,
hemoroidy, odciski, wrzody żołądka, gazy), przedstawiciele
pomarańczowej, zielonej i jakiej tam jeszcze alternatywy.
Daniel Cohn-Bendit czy Joschka Fischer to przykłady równie
dobre jak większość profesorów, redaktorów czy ludzi filmu,
występujących publicznie w czapeczkach, kitkach, koszulkach z
nazwami zespołów rockowych, tych wszystkich Woytków czy Tomków
(zauważyliście Państwo panującą wśród celebrytów tendencję do
zdrabnia sobie imion?), którzy są zawsze wyluzowani. Przychodzący
na wykład profesor ubrany jest w T-shirt, wytarte dżinsy i
rozwiązane adidasy. Jak się przeciwko niemu mogą zbuntować
uczniowie czy studenci? Założyć jeszcze bardziej wymięte
podkoszulki, jeszcze bardziej sprane spodnie i jeszcze bardziej
rozklapione trampki? Słuchać jeszcze prymitywniejszej, ostrzejszej
muzyki?
Socjologowie i pedagodzy zachodzą w głowę, co też stało się
młodym, którzy głosują na prawicę (PiS, Korwina, Kukiza,
narodowców), czczą Żołnierzy Wyklętych, na trybunach piłkarskich
stadionów odpalają race i wywieszają niepoprawne politycznie
transparenty. Poczytajcie "Tango", panowie profesorowie. Młodzież
postawiona wobec lekko zramolałych luzaków ma tylko dwie możliwości
samookreślenia - może iść w konserwatyzm albo w postawy plemienne,
założyć garnitur i krawat albo kibicowskie szaliki, przesunąć się w
jedną albo drugą stronę. Oczywiście może też hodować na balkonie
zieloną pietruszkę, ale trudno komuś normalnemu w wieku 17 lat
uznać to za przejaw buntu. To trochę tak jakby chłopakom
proponować, by na podwórku zamiast w wojnę bawili się w
okrągły stół albo w zebranie redakcyjne "Tygodnika Powszechnego".
Ogarnijcie się, spasieni pięćdziesięciolatkowie w koszulkach Sex
Pistols, zbuntowani muzycy na posadkach w domach kultury (kuźwa, to
trochę pasuje też do mnie), przepici kontestatorzy o nostalgicznych
skłonnościach. Chcecie buntu młodych, by napisać kolejną analizę?
Nagrać duet z czołowym reprezentantem nowego stylu?
Uczestnika wspomnianej na początku dyskusji niepokoiło
odradzanie się mitu sarmackiego. Mam dla niego złą wiadomość -
myślę, że po powstańcach warszawskich i żołnierzach wyklętych
kolejna grupą, z którą młodzież zacznie się utożsamiać, będzie
husaria (ze szlachtą kibice już się utożsamiają) - zwycięska,
dumna, nasza. Ma wszystkie zalety poprzednich grup, a w dodatku
przez 200 lat lała wszystkich w Europie. Już niedługo pojawią się
koszulki i znaczki z husarskimi skrzydłami, może grupy
rekonstrukcyjne i zjazdy. A przecież młodzież mogłaby się
identyfikować z europosłami albo z lokalnymi działaczami PO -
zupełnie nie rozumiem, dlaczego tak głupio wybiera.
Pozostaje oczywiście problem zakończenia "Tanga" - dobre chęci
nie wystarczą. Chcąc zaprowadzić porządek w rodzinie, Artur zaczyna
używać siły. A siłą nie da się wprowadzać wartości, zwłaszcza
chrześcijańskich. Poza tym raz ośmielony Edek wymyka się spod
kontroli. Może więc to nie młodzież powinna się zbuntować, ale
średnie pokolenie - zbuntować przeciwko zramolałemu buntownikowi w
sobie.
Kategoria
Wiadomości