Trwają konsultacje Modelu zrównoważonego transportu zbiorowego w Łodzi 2020+.
Trwają konsultacje Modelu zrównoważonego transportu
zbiorowego w Łodzi 2020+. Po czterech debatach eksperckich
przyszedł czas na spotkania na osiedlach i w dzielnicach
(styczeń-marzec), cały czas można też wypełniać specjalny formularz
konsultacyjny. Ponieważ prezydent Zdanowska we wstępie do
omawianego dokumentu zachęca do zaangażowania się w tworzenie
ostatecznej wersji programu, przekazuję garść swoich uwag.
Dokument przygotowało liczne grono specjalistów z Urzędu
Miasta, ZDiT-u, MPK, Miejskiej Pracowni Urbanistycznej, a także
społecznicy ze Stowarzyszenia Inicjatywa na rzecz Zrównoważonego
Transportu (taki Fenomen tylko od tramwajów). W sumie 19 osób.
Powiedzieć, że efekt ich pracy to totalna porażka, byłoby pewną
przesadą. To raczej porażka honorowa, powiedzmy 2:5 po niezłej
pierwszej połowie. Kilka dobrych pomysłów, które nie wychodzą
jednak poza ogólniki, kilka pomysłów średnich i dużo
nielogiczności. Tak jakby w tym mieście nikt niczego z nikim nie
uzgadniał, nie widział sprawy całościowo. Brakuje mi w tym
programie szerszego spojrzenia. Są modne hasła o zrównoważonym
transporcie, parkingach, rowerach miejskich itp., ale nikt nie
zastanawia się, jak to ma działać.
1. Już diagnoza problemów komunikacyjnych budzi sporo
zastrzeżeń. Na pierwszym miejscu wymieniono "niekomfortowe
przesiadki między autobusem i tramwajem" (to jakaś obsesja, która
może się skończyć budową kolejnych stajni egzotycznych zwierząt), a
na drugim "wewnętrzną konkurencję między autobusem i tramwajem".
Cokolwiek ta "wewnętrzność" miałaby znaczyć, nie jest to chyba
najważniejszy problem. Autorzy, owszem, zauważają problem zbyt
długiego czasu podróży i niskiego komfortu, ale zupełnie pomijają
kilka ważnych kwestii. Prawdziwe problemy to: źle wytyczone trasy
linii komunikacyjnych, blokowanie torowisk przez samochody na
niepotrzebnie zwężanych jezdniach, agresywni i/lub śmierdzący
pasażerowie, arogancja kontrolerów, zbyt wczesny ostatni kurs na
peryferyjnych liniach, przepisy uniemożliwiające otwieranie drzwi w
drugim w kolejce do przystanku pojeździe.
2. Wyliczenie "Wyzwań" nie budzi sprzeciwu, ale już "Założenia
strategiczne" są mocno dyskusyjne. Na przykład zwiększenie
częstotliwości kursowania z 12 do 7,5 minuty - skąd autorzy wzięli
akurat 7,5 minuty? Czy w rozkładach będą te połówki uwzględnione?
Czy nie prościej byłoby, gdyby tramwaje jeździły co 10 minut?
Według dokumentu tak będzie w okresie pilotażowym, który
wypadnie... latem 2016. Łódź byłaby jedynym miastem, które latem
zwiększa częstotliwość kursowania pojazdów.
Wątpliwość budzi też dążenie do ograniczenia pokrywających się
linii autobusowych i tramwajowych - zwłaszcza, że autorzy chcą
rozwijać wspólne przystanki autobusowo-tramwajowe, a nawet pasy
autobusowo-tramwajowe. Linie mają się nie pokrywać, a jednocześnie
jeździć po tym samym pasie. Bzdura i brak konsekwencji.
3. Podobno bardzo ważna jest "gradacja węzłów przystankowych".
Tak jakby od tego, czy dany punkt nazwiemy węzłem głównym,
aglomeracyjnym, miejskim czy osiedlowym, naprawdę coś zależało.
Tych węzłów ma być 44, przy czym ani jednego w północno-wschodniej
części miasta. Za to na Radogoszczu węzeł na węźle, podobnie w
Śródmieściu. No i jeszcze jeden kwiatek - między dwoma głównymi
węzłami, Dworcem Fabrycznym i Centralem, nie będzie żadnej
komunikacji.
4. Jednym z założeń planu jest "uspokojenie ruchu w centrum".
Niby to słuszny postulat, bo centra nie powinny być zatykane i
zasmradzane przez sznury samochodów, ale konkretne rozwiązania
wołają o pomstę do nieba. Na przykład zrobienie z Pomorskiej przy
Rondzie Solidarności ulicy dojazdowej, zamkniętej dla chcących
przejechać przez rondo. Widać tu absolutny brak myślenia
urbanistycznego - najpierw przenosi się w jedno miejsce wszystkie
możliwe wydziały UŁ, a potem chce się zamknąć jeden z dwóch
zakorkowanych wyjazdów z tego rejonu. A przecież wystarczyłoby nie
zwężać ulicy i wydzielić torowisko tramwajowe krawężnikami, tak by
nikt na nie nie wjeżdżał.
5. Brak jakiejkolwiek koordynacji widać też w sprawie ŁKA.
Przystanki tej potencjalnie bardzo przydatnej kolei są
umiejscowione w najdziwniejszych miejscach, w dodatku ZAWSZE po
złej stronie torów. Gigantyczna inwestycja na trasie Widzew-Zgierz
służy niewielkiej grupie pasażerów. Ale marnotrawstwo nie tylko na
tym polega. Otóż podczas modernizacji linii kolejowej remontowano
też mosty, m.in. na Telefonicznej i Warszawskiej. Oczywiście
żadnego z tych przejazdów nie poszerzono, a teraz Telefoniczną chce
się puszczać autobus (sic!). Będzie przepuszczał jadących z
naprzeciwka na zwężeniu pod mostem? Przejazdy i przejścia przez
tory to kluczowy problem łódzkiej komunikacji! Tory stały się
rzekami XXI wieku - przejścia przez nie to prawdziwe przeprawy.
Potrzeba więcej kładek dla pieszych, wiaduktów, tuneli dla rowerów
pod nasypami. Inaczej zawsze tworzyć się będą wąskie gardła.
6. Idolem dla twórców opracowania jest tramwaj, któremu
oddawana jest boska prawie cześć. Tym bardziej śmieszne wydają się
plany rozbudowy linii tramwajowych. Czy autorzy byli kiedyś w
terenie, czy swoje plany układali przy biurku? Pytam, bo nikt, kto
zna Łódź, na poważnie nie wpisałby do planu przedłużenia linii
tramwajowej wzdłuż Strykowskiej do Inflanckiej (jakieś 80 metrów).
Ciekawe, choć z innego powodu, wydają się plany przywrócenia
tramwaju na Wróblewskiego/Czerwonej i na Broniewskiego. Najpierw
ktoś bez sensu je likwidował (na Czerwonej całkiem niedawno), by w
następnej perspektywie przywracać. Może w Unii nikt się nie
zorientuje.
Dobrym pomysłem jest natomiast tramwaj do CKD Akademii
Medycznej (tam też w pewnym sensie kiedyś jeździł - na Przemyską) i
do Matki Polki (ten z kolei pokryje im się z liniami
autobusowymi).
7. Bus-pasy to kolejne szaleństwo. Nowe mają powstać na
Jaracza, Rewolucji i Strykowskiej. Pierwsze dwa zakorkują centrum
zupełnie, trzeci nie wiadomo czemu ma służyć, skoro linie
autobusowe i tramwajowe nie mogą się pokrywać. Ale bus-pas jest w
Łodzi wartością samą w sobie - na trasie WZ przy Widzewskiej jest
bus-pas, po którym nie jeździ żadna linia.
Wypisałem siedem grzechów konsultowanego dokumentu. Więcej mi
się nie che, bo i tak nikt tych uwag nie uwzględni. Wiem, co piszę,
mam doświadczenia z poprzednich konsultacji. Więcej o konsultacjach
tutaj
Kategoria
Wiadomości