Reklama może być przyczyną wielu groźnych chorób, np. nerwicy i szczękościsku.
Ciągłe obcowanie z reklamą może prowadzić do totalnego
wkur...nia, które przeszkadza w życiu osobistym i pracy zawodowej.
W dodatku działa przeciw reklamowanym produktom. Dlatego
inteligentna reklama najnowszej generacji polega na rezygnowaniu z
reklamy. W Łodzi prekursorem tej strategii marketingowej jest
Uniwersytet Łódzki, który na ścianie jednego ze swych budynków
umieścił tabliczkę z napisem: Tu mogła być reklama. Woleliśmy
mural.
Chodzi o gmach przy Uniwersyteckiej 3, w którym mieści się
Instytut Archeologii. Południowa ściana byłaby świetnym miejscem na
wielkoformatowy baner - albo reklamujący studia na UŁ, albo
przynoszący uczelni dochód z opłat za dzierżawę powierzchni. A
jednak nie - ktoś wymyślił, że reklam wokół nas jest za dużo i że
na ścianie lepiej zrobić coś innego. Mniejsza z tym co - nie jestem
miłośnikiem murali. Ale sam pomysł świetny - na pewno jest ładniej,
a efekt reklamowy jest i tak osiągnięty. Ja na przykład napiszę o
tej ścianie felieton, który przeczyta 500 osób. Niech 100 polubi go
na Facebooku, niech 10 opowie o tym w pracy, niech choć jedna
zacznie studiować na Uniwersytecie Łódzkim...
Nie można jednak spocząć na laurach - trzeba iść dalej
słusznie wytyczoną drogą. Na inną ścianę proponuję tabliczkę:Tu
mogła być reklama. Woleliśmy odmalować ścianę i zostawić ją
czystą. Zresztą nie chodzi tylko o ściany. Wyobraźmy sobie, że
idziemy do kina, zasiadamy wygodnie w fotelu, rozpoczyna się
dwudziestominutowy blok reklam i zwiastunów, a tu nagle... na
białym tle napis: tu mógł być nasz spot reklamowy, ale
woleliśmy dać ci trochę wytchnienia przed filmem. I nazwa
firmy, która zapłaciła za chwilę ciszy. Skoro ktoś płaci za
niezabijanie starych koni albo niewycinanie lasu, mógłby też płacić
za brak hałasu. Ciszę sponsoruje... Albo w weekendowej
gazecie: na całej stronie wydrukowany wiersz, na dole drobnym
drukiem: Wykupiliśmy tę stronę na reklamę, ale poezja jest dla
nas ważniejsza.
Miło pomarzyć o lepszym świecie, ale przebudzenie jest bolesne
- używane jako budzik radio włącza się akurat na blok reklamowy. W
drodze do przystanku widzę jakąś dziwną parę, która obwiązuje
kolejne latarnie taśmą klejącą - przylepiają ogłoszenie o
kredytach-chwilówkach. Ogłoszenia to także chwilówki, bo chwilę
pozwalam im wisieć na mojej ulicy. Ale za rogiem już trudniej - do
siatki przywiązane profesjonalnie wykonane płachty z nadrukami -
Urządzanie ogrodów - telefon, Kserokopiarki - serwis...
Uciekam na przystanek. W tramwaju kasuję bilet z reklamowym
nadrukiem, siadam i próbuję wyjrzeć przez okno. Ale widzę tylko
kropki, bo mój tramwaj reklamuje wakacje w Grecji. Na zewnątrz
reklamuje, więc mało co prześwituje. W pracy próbuję odebrać
pocztę, ale do jakiejś sensownej wiadomości muszę się przebijać
przez ogłoszenia o zegarkach i oferty powiększenia penisa. Co ja
bym zrobił z tymi zegarkami? Godzinę mam przecież podaną na dole
ekranu - to jedyny fragment, którego nie zasłaniają otwierające się
na różnych stronach reklamy. Często chcąc je zamknąć, trzeba długo
gonić kursorem znikający punkt. I tak przez cały dzień, od rana do
wieczora. A tu nagle ta ściana po drodze do domu. Tu mogła być
reklama...
To mogła być makrela - myślę po zjedzeniu na kolację
jakiejś ryby. Wolelibyśmy mirunę - kończą moją myśl
dzieci. W dzienniku mówią o satelitarnych zdjęciach oceanu. Podobno
z kosmosu widoczne są litery tworzone przez ogromne ławice ryb.
Przekaz od matki Natury: TU TEŻ MOGŁA BYĆ REKLAMA.