A skoro o komiksie w tym kontekście wspominam, to czy zastanawiali się kiedyś Państwo, która z nauk zajmuje się historiami obrazkowymi?I czy można by nominować komiks do Nobla (o przyznaniu nawet nie marzę), gdy jedyna kategoria wydająca się adekwatną do nominacji to literatura?

Rzadko docierają do nas wieści o tym, że komiks dostał jakąś nagrodę. Owszem, nie brakuje – na świecie i w Polsce – nagród branżowych. Bo tak jak kinomani czekają na gale rozdania Oscarów, Złotych Palm czy krajowych Orłów i Złotych Kaczek, tak i miłośnicy historii obrazkowych śledzą nominacje, a potem komentują wyniki nagród Eisnera, Harveya, festiwalu w Angouleme czy konkursów rodzimych: łódzkiego festiwalu komiksu i gier, Polskiego Stowarzyszenia Komiksowego oraz Złotych Kurczaków. Zdarzały się nieliczne przypadki, gdy komiks był nominowany albo nawet zdobył laur pozabranżowy – „Maus” Arta Spiegelmana uhonorowano Pulitzerem, a „Przygody na bezludnej wyspie” Macieja Sieńczyka ubiegały się o literacką nagrodę Nike. Oczywiście – na bezrybiu i rak ryba, ale przecież nobilitacji nigdy dość. Zwłaszcza w Polsce, gdzie komiks przez dziesiątki lat był chłopcem do bicia, synonimem miałkiej rozrywki dla dzieci (mam jednak nadzieję, że to melodia przeszłości – przynajmniej wśród ludzi świadomie interesujących się kulturą i sztuką).

Łukasz Maciejewski

- -

Cały felieton do przeczytania w "Kalejdoskopie" 12/19. Pismo do kupienia w Łódzkim Domu Kultury, punktach Ruchu S.A., Kolportera, Garmond-Press w salonach empik i łódzkiej Księgarni Ossolineum (Piotrkowska 181). A także w prenumeracie (w opcji darmowa dostawa do wybranego kiosku Ruchu): TUTAJ

Możecie też słuchać naszych najlepszych tekstów w interpretacjach aktorów scen łódzkich, z Łodzią i regionem związanych na platformie "Kalejdoskop NaGłos": TUTAJ