W poczuciu obowiązku wobec legendy Łodzi filmowej magistrat nie ustaje w
wysiłkach, by przyciągnąć do miasta jak największą liczbę ekip
filmowych. Finansowe wsparcie uzyskał właśnie kolejny pomysł.
W poczuciu obowiązku wobec legendy Łodzi filmowej magistrat nie
ustaje w wysiłkach, by przyciągnąć do miasta jak największą liczbę
ekip filmowych. Finansowe wsparcie uzyskał właśnie kolejny pomysł.
Urząd Marszałkowski rozstrzygnął konkurs na dofinansowanie
projektów promujących marki regionalne i lokalne. Dostrzegli w nim
szansę urzędnicy z Łódź Film Commission. To, co robimy na co dzień
– wspieranie organizacyjne i w niewielkim stopniu finansowe
produkcji filmowych w Łodzi – rozszerzmy na całe województwo
– pomyśleli. I tak zrobili. Na projekt „Łódzkie Przyjazne
Filmowcom” z Regionalnego Programu Operacyjnego dostali 825 tys.
zł, miasto dołożyło blisko 150 tys. i mają teraz prawie
milion na zachęcanie producentów, by w łódzkich plenerach robili
swoje filmy. Projekt zakłada współpracę z miastami, gminami i
powiatami w proponowaniu ciekawych lokalizacji zdjęciowych, a także
szkolenie terenowych przewodników ekip filmowych. Powstanie też
spot promujący plenery Łodzi i regionu, który ma być emitowany na
targach i festiwalach filmowych. Pomyślano nawet o
wycieczkach dla producentów, które prezentowałyby ciekawe
filmowo miejsca.Czego pragną filmowcy
Piękna jest łódzka ziemia, ale przyznam, że trudno mi wyobrazić
sobie te kolejki ekip filmowych, które uprą się, by kręcić w
Łódzkiem, bo spodoba im się miejsce nad rzeką, XIX-wieczne
kamieniczki czy średniowieczny zamek. Atrakcyjnych plenerów jest
pod dostatkiem w całym kraju, a zwłaszcza w okolicach Warszawy,
gdzie koncentruje się przemysł filmowy. Zatem nie baza lokalizacji
zdjęciowych (niezależnie od tego jak bogata i atrakcyjna) jest tym,
co uszczęśliwi każdego producenta filmowego na świecie. Oczywiście
ważna jest pomoc, opieka organizacyjna, załatwianie wszelkich
pozwoleń. Jednak jedynym niezawodnym sposobem na
przyciągnięcie produkcji filmowej jest partycypowanie w
budżecie filmu, im bardziej znaczące, tym lepiej. Pieniądze to jest
to, czego brakuje każdemu producentowi. Rozumieją to inne miasta
pretendujące do roli centrów produkcji filmowej. Kraków i Wrocław
poza tym, że oczywiście dysponują bazą plenerów i wspierają ekipy
organizacyjnie, przeznaczają o wiele większe pieniądze niż Łódź na
lokalny fundusz filmowy. Może warto inwestować w ciekawe projekty
związane z regionem (poprzez miejsce, historię, postacie), jak
zrobił Poznań, przeznaczając 6 mln zł na film Łukasza Barczyka
„Hiszpanka” o powstaniu wielkopolskim.Co my z tego możemy mieć
Promocję marki miasta i regionu? A kto w Polsce (a tym
bardziej na świecie), jeśli nie wynika to ze scenariusza, będzie
wiedział, że np. piękna scena nad rzeką filmowana była załóżmy w
okolicach Spały nad Pilicą. Jak „Komisarz Alex” promuje Łódź? To
raczej my, trąbiąc o tym dokoła, promujemy „Komisarza Aleksa”.
Łódzkie firmy zarobią na filmowcach? Może trochę hotelarze. Taka
ekipa przyjeżdża najczęściej z Warszawy na parę dni z własnym
cateringiem i szybko się zwija po zdjęciach. Co nam pozostanie poza
reportażem z planu zdjęciowego w gazecie? Projekt „Łódzkie
Przyjazne Filmowcom” przewiduje promowanie w regionie tytułów ,
które powstały przy wsparciu Łódź Film Commission. A zatem
pozostanie nam satysfakcja, gdy w jakimś filmie rozpoznamy znajomą
ulicę czy krajobraz. Bezcenne.
Bogdan Sobieszek