FELIETON. Wszystko pomieszało się w pewnym szacownym domu, jak napisał przed laty geniusz literatury Lew Tołstoj. Zapanował nieład, czemu winna okazała się jak zwykle natura ludzka, tak niestała i jednocześnie pragnąca ładu, porządku a przede wszystkim wierności… Pisze Mieczysław Kuźmicki.
Można odnieść wrażenie, że obecny nieład albo może raczej odwrócenie porządku spowodowane reakcją na pandemię jest efektem odwetu natury na człowieku.W czasie cokolwiek odbiegającym od normalności (przynajmniej takiej, jaką znaliśmy i do jakiej zdążyliśmy się przyzwyczaić), użycia nadzwyczajnych środków, pomieszało się – nie wszystko może, ale wiele.
Matura w czerwcu? A kto, kiedy, gdzie zadekretował, że tak nie może być? I w czym ten termin ma być gorszy od majowego? Najważniejsze, że żadne przeciwności, żadne wirusy, a choćby nawet kije z nieba leciały – nic nie będzie wystarczającą przeszkodą w dokonaniu (odbyciu?) jednego z najważniejszych aktów w życiu: złożenia egzaminu potwierdzającego przejście do dojrzałości. Jak pamiętamy z historii, wspomnień, literatury i filmu w wojnę i okupację też były matury. Historię takiej okupacyjnej matury w prowincjonalnym miasteczku w przededniu wyzwolenia spod niemieckiej okupacji opowiedział Tadeusz Konwicki w filmie „Matura”. O czasach nienormalnych, kiedy mimo wszystko ludzie usiłowali zachować pozory normalności. Egzamin z matematyki zdaje młodzieniec, któremu w tym czasie roi się raczej walka z Niemcami, jaką toczą jego koledzy partyzanci u boku Armii Czerwonej. W filmie nie mówi się o tym, gdzie to jest i kim są partyzanci, ale ten szczegół wskazuje, że reżyser przedstawił epizod akcji „Burza” zapewne gdzieś na okołowileńskiej prowincji. Grany przez Mariana Opanię młodzieniec matury z matematyki u profesora Gustawa Holoubka nie potrafił napisać. Ważniejsze od tego poniekąd symbolicznego aktu przejścia w dorosłość okazało się życie, w którym nic już nie będzie takie jak dawniej.
Film był częścią całości złożonej z trzech półgodzinnych nowel, jaką w 1965 zainicjowała zachodnioniemiecka telewizja NDR pod tytułem „Chwila pokoju”. Twórcami pozostałych nowel byli Georges Franju (Francja) i Egon Monk (Niemcy). Film u nas nieznany, nie było go w dystrybucji. Nowela Konwickiego pojawiała się na specjalnych pokazach w latach 90., dziś jest dostępna w internecie. Koniecznie trzeba ją obejrzeć: dla aktorów, bo grają tam także Damian Damięcki, Krzysztof Litwin, Zdzisław Maklakiewicz, Bernard Ładysz i piękna Alfreda Passendorfer, dla zdjęć Kurta Webera, muzyki Andrzeja Kurylewicza i oczywiście mistrza Konwickiego.[…]
Mieczysław Kuźmicki
--
Cały felieton do przeczytania w Kalejdoskopie 06/20, do kupienia w Łódzkim Domu Kultury (w czasie kwarantanny instytucja pozostaje zamknięta dla gości), punktach Ruchu S.A., Kolportera, Garmond-Press w salonach empik i łódzkiej Księgarni Ossolineum (Piotrkowska 181). A także w prenumeracie:
- działającej od kwietnia Redakcyjnej - część kosztów wysyłki każdego numeru bierzemy na siebie, a prenumerata powiązana jest z prezentami dla kupujących - na początek każdy otrzymuje antologię naszych felietonów (i nie tylko) "The best Of.. Kalejdoskop. Felietony": TUTAJ
- dostępnej od lat via Ruch (w opcji darmowa dostawa do wybranego kiosku Ruchu): TUTAJ
Nasze PODKASTY
Możecie też słuchać naszych najlepszych tekstów w interpretacjach aktorów scen łódzkich, z Łodzią i regionem związanych - na platformie "Kalejdoskop NaGłos": TUTAJ
Rozwijamy też tematyczne "Podkasty Kalejdoskopu", dostępne TUTAJ
Kategoria
Film