Co dzisiejsza młodzież wie o filmie? Są pasjonaci, którzy w historii kina orientują się zupełnie nieźle. Spora część pozostałych nie odróżnia Wajdy od Gajdy, a pierwszy film to dla nich „Wyjście robotników z Afryki” zamiast „Wyjście robotników z fabryki”.
Edukacja filmowa w szkolnej ławce? A po co? Każdy jest
filmoznawcą, siedząc przed telewizorem po „Wiadomościach”, co to za
nauka, która polega na oglądaniu filmów – to często spotykane
opinie. Wyjście ze szkołą do kina traktowane jest jak wolny dzień,
a film ciągle kojarzy się przede wszystkim z rozrywką.
Uniwersyteccy filmoznawcy od dawna uważają jednak, że film powinien
być oddzielnym przedmiotem w szkole. Dlaczego? Bo jest częścią
kultury, jak literatura, sztuka i muzyka, a przy tym może być
znakomitym narzędziem służącym wychowaniu młodych pokoleń. Może też
wspierać naukę wielu innych przedmiotów – od języka polskiego przez
języki obce i filozofię po chemię i fizykę.
Co dzisiejsza młodzież wie o filmie? Są pasjonaci, którzy w
historii kina orientują się zupełnie nieźle. Spora część
pozostałych nie odróżnia Wajdy od Gajdy, a pierwszy film to dla
nich „Wyjście robotników z Afryki” zamiast „Wyjście robotników z
fabryki”. Ale wszyscy mnóstwo oglądają – głównie wideoblogi.
Powszechnie zaliczają też kolejne hity kasowe. Co prawda, podchodzą
do sprawy „rozrywkowo”, ale to właśnie poprzez fi lm można dotrzeć
do nich z treściami edukacyjnymi. Filmoznawczyni Jadwiga Mostowska
zajmuje się edukacją kulturalną dzieci i młodzieży, jest autorką
„Elementarza młodego kinomana”. Uważa, że młodzi dość dobrze znają
kino najnowsze, reżyserów, tytuły fi lmów. – Gorzej jest ze
znajomością historii kina, starszych, klasycznych filmów, a także
pojęć związanych z językiem filmu. Czasem ta wiedza wymaga
dopełnienia i usystematyzowania. Tu otwiera się pole dla edukatora
fi lmowego..
Jest więc dużo do zrobienia i są instytucje, które wspierają
edukację filmową w szkołach. Od 30 lat działa w Łodzi Centralny
Gabinet Edukacji Filmowej. W ostatnim okresie funkcjonował jako
część Pałacu Młodzieży, miejskiej placówki oświatowej. Mówi
się jednak, że zostanie włączony do Narodowego Centrum Kultury
Filmowej w EC1, które ma integrować łódzkie instytucje związane z
filmem. Gabinet organizuje konferencje filmoznawcze dla
nauczycieli, warsztaty realizatorskie dla młodzieży, wydaje
rozmaite publikacje, ale od kilku lat podstawowym narzędziem
oddziaływania jest portal Edukacja Filmowa. Znajdują się tu m.in.
omówienia filmów z odniesieniem do podstawy programowej, informacje
o ciekawych i przydatnych w edukacji premierach filmowych, wreszcie
przygotowane przez nauczycieli scenariusze lekcji realizowanych w
oparciu o konkretny film.
– Wyjście do kina to spory wysiłek dla szkoły, czasochłonna
forma edukacji – mówi Anna Kołodziejczak z CGEF. – Dlatego w
naszych opracowaniach sugerujemy, jak jeden film można wykorzystać
w różnych kontekstach, na lekcjach różnych przedmiotów.
Mimo odwoływania się przede wszystkim do tytułów aktualnych,
ważne miejsce w edukacji zajmuje klasyka kina. Tym bardziej że bez
niej nie da się mówić wyczerpująco o kinie najnowszym. Filmoznawcy
z gabinetu starają się wyłapać wszelkie możliwe konteksty. – Na
przykładzie najnowszej produkcji Tarantino „Nienawistna ósemka”
mówimy o etyce i rasizmie, ale wskazujemy też bezpośrednie
nawiązania do kanonu – tłumaczy Maciej Dowgiel z CGEF.
Jakie filmy są najczęściej omawiane? Należą do nich „Billy
Eliot”, „Forrest Gump”, „Czas Apokalipsy”, „Imię róży”, „Lista
Schindlera”, „Pianista”, „Sala samobójców”, filmy Wajdy – adaptacje
literatury, dzieła Kieślowskiego. Kanon jest wciąż uaktualniany o
nowe tytuły, które lepiej trafią do młodzieży. – Przy omawianiu
totalitaryzmu pokażemy „Lewiatana”, prezentującego nieco inne
ujęcie tego samego problemu. Na fizyce może mieć zastosowanie
„Grawitacja” czy filmy futurystyczne w stylu „Solaris” z George’em
Clooneyem albo „Gwiezdne wojny” – dodaje Anna Kołodziejczak.
Lekcja oparta wyłącznie na projekcji i pogadance dziś nie ma
racji bytu, twierdzą edukatorzy z gabinetu. Najbardziej popularne
są metody aktywizujące (np. burza mózgów, gry edukacyjne, formy
polegające na identyfikacji z bohaterem). Na stronie Edukacja
Filmowa dostępne są również nowoczesne narzędzia: gra komputerowa
„Mój pierwszy film”, Filmowa mapa Polski (uczniowie przygotowują
informacje, kręcą filmy na temat filmowej historii okolic, w
których mieszkają, i uzupełniają mapę), „Elementarz młodego
kinomana”. Jest też aplikacja do przeprowadzenia wirtualnej lekcji
– może w niej uczestniczyć w czasie rzeczywistym kilka grup z
różnych miejsc Polski. Można też wykorzystać metodę WebQuest –
nauczyciel przygotowuje sugestie, z jakich materiałów internetowych
skorzystać, w efekcie powstają prezentacje w nowoczesnych
aplikacjach.
– Film ma zastosowanie również w pracy wychowawcy i pedagoga
szkolnego – mówi Dorota Gołębiowska z gabinetu. – W zakładce:
„Filmowe pogotowie wychowawcze” na naszej stronie są materiały
przygotowane przez nauczycieli łódzkich szkół oraz krótkie filmy
obrazujące jakiś ważny pod względem wychowawczym temat. Stanowią
one punkt wyjścia do rozmowy z uczniami.
Gabinet szkoli edukatorów filmowych, współpracuje z wieloma
instytucjami i organizacjami w Polsce, ma kontakt z około 300
nauczycielami prowadzącymi edukację filmową w szkołach w całym
kraju. Stają się oni lokalnymi liderami skupionymi wokół powołanych
przez Polski Instytut Sztuki Filmowej tzw. pracowni Filmoteki
Szkolnej. W 2008 roku za duże pieniądze (trzeba było wykupić prawa
autorskie) stworzono pakiety, w których są film fabularny, dokument
i etiuda studencka, wraz z opracowaniami. Zestaw zawierający
dwadzieścia kilka pakietów trafił do każdego gimnazjum i szkoły
ponadgimnazjalnej w Polsce. Druga część dostępna jest w wersji
on-line. Ta akcja zapewnia nauczycielom przede wszystkim legalny
dostęp do filmów.
Według pracowników gabinetu, edukacja filmowa od jakiegoś
czasu nie jest wyłącznie fanaberią nauczycieli. Podstawa programowa
kształcenia ogólnego dla szkół ponadgimnazjalnych określa nazwiska
twórców, których dzieła uczeń powinien znać – są to m.in. Andrzej
Wajda, Andrzej Munk, Krzysztof Kieślowski, Krzysztof Zanussi,
Ingmar Bergman i Federico Fellini.
Jednak dziś w szkole nie ma czasu na edukację filmową.
Programy są przeładowane i trzeba przerabiać „Lalkę”. Skoro
uczniowie i tak nie przeczytają, to niech chociaż obejrzą – ot, i
cały kontakt z kinem.
– Mamy wiele pięknych haseł i instytucji zajmujących się
edukacją filmową, ale póki nie znajdzie się na nią miejsce w
programach szkolnych, trudno będzie ją realizować - twierdzi Michał
Dondzik, doktorant kulturoznawstwa na Uniwersytecie Łódzkim,
prowadzący klasy filmowe w VI LO w Łodzi.
Edukacją filmową z prawdziwego zdarzenia nie jest przecież
okazjonalne wyjście z uczniami do kina. Na poruszanie zagadnień
związanych z wiedzą o filmie na zajęciach języka polskiego, wiedzy
o kulturze albo podczas innych lekcji nie ma zbyt wiele miejsca.
Jadwiga Mostowska nie zgadza się jednak z twierdzeniem, że czasu na
edukację filmową w szkole w ogóle nie ma. Są nauczyciele, którzy
jakoś sobie radzą. – Edukację filmową można z powodzeniem prowadzić
w szkolnej świetlicy. Ciekawym pomysłem są filmowe zielone szkoły
albo gry miejskie. W szkołach funkcjonują też, obok kół teatralnych
czy muzycznych, koła filmowe. Można wokół filmu i szerzej – wokół
kultury filmowej – organizować różne szkolne wydarzenia.
Realizowane przez uczniów projekty edukacyjne mogą dotyczyć właśnie
filmu.
Innym wyjściem są klasy profilowane takie jak ta w VI LO.
Autorski program Michała Dondzika to dwuletni kurs obejmujący:
warsztaty i analizę dzieła filmowego (dwie godziny tygodniowo) oraz
kurs historii filmu (godzina w tygodniu). Uczniowie piszą recenzje
i wrzucają je na Facebook. Realizują własne projekty, które
zamieszczają na klasowym kanale na YouTube. Dotyczą one m.in.
bieżących wydarzeń, ale i historii filmu. – Po słynnej wypowiedzi
Bogusława Lindy o Łodzi na planie „Powidoków” Wajdy zadaniem moich
uczniów było nakręcenie kilku filmów na ten temat, które spotkały
się z dużym zainteresowaniem w Internecie. Co to daje? Po pierwsze
młodzi ludzie konfrontują się z jakimś problemem społecznym, po
drugie współpracują przy kręceniu filmu, a po trzecie ten film
trafia do dystrybucji. Co zrobią z wiedzą i umiejętnościami, zależy
od nich. Wykorzystają je do prowadzenia swojego kanału na YouTube
albo zostaną znanymi reżyserami.
Nie da się jednak edukować bez legalnego i bezpłatnego dostępu
do filmów. Z tym nie jest najlepiej. Istnieją tzw. otwarte zasoby –
filmy udostępnione w Internecie przez właścicieli praw. Są
wspomniane pakiety Filmoteki Szkolnej. Darmowe pokazy i spotkania z
twórcami organizuje Muzeum Kinematografii i kino Szkoły Filmowej.
Wiele filmów nie ukazało się na płytach, a zachowane kopie
światłoczułe często są słabej jakości. Nauczyciel, który przyniesie
z domu film na DVD i puści na lekcji, popełnia wykroczenie, bo
publiczny pokaz wymaga specjalnej licencji. Ale nie to jest
najgorsze, bo mógłby przecież poprosić ucznia, żeby ściągnął z
„Chomika”. To też się zdarza. Pozostaje więc kino, ale to
rozwiązanie drogie i czasochłonne.
Jadwiga Mostowska uważa, że można zrealizować ciekawe zajęcia
edukacji filmowej dla dzieci i młodzieży, których podstawą może być
jedynie fragment filmu. Można też wykorzystać kilka kadrów, albo
zwiastun. – W listopadzie ubiegłego roku weszła w życie nowelizacja
prawa autorskiego, która doprecyzowuje pewne kwestie związane z
korzystaniem z rozpowszechnionych utworów. Dziś jest już jasno
powiedziane, że instytucje oświatowe mogą w celach dydaktycznych
korzystać z takich utworów.
Prowadzenie w szkołach edukacji filmowej z prawdziwego
zdarzenia wymaga więc od nauczycieli sporej pomysłowości i
samozaparcia. Edukatorzy, nie zważając na trudności, robią swoje w
oczekiwaniu na wielką reformę systemu nauczania, która uwzględni
wreszcie rolę filmu jako ważnego narzędzia służącego wychowaniu
młodych pokoleń.
Bogdan Sobieszek