Traktat o obieraniu kartofli | Kalejdoskop kulturalny regionu łódzkiego
Proszę określić gdzie leży problem:
Proszę wpisać wynik dodawania:
9 + 5 =
Link
Proszę wpisać wynik dodawania:
9 + 5 =

Traktat o obieraniu kartofli

Mieczysław Kuźmicki

FELIETON. Pewien zapomniany poeta napisał, co obśmiał potem wieszcz, „tysiąc wierszy  o sadzeniu grochu”; jakiś czas temu uhonorowano powieść „Traktat o łuskaniu fasoli”, czemu mielibyśmy przemilczeć sprawę  kartofli? O tym, jak ważne przy kręceniu filmu są szczegóły, pisze Mieczysław Kuźmicki. 
Wystarczyć powinien traktacik, bo  i problem nie najważniejszy, choć dostrzegalny. A w podtekście prawda czasu, prawda  ekranu, prawda… jak to było powiedziane  w kultowym filmie, choć miało być pochwałą  kinematografii wiodącego mocarstwa. Wracam na ulubioną dróżkę, z której właściwie  nigdy nie zszedłem: film, film, film… 

Chciałbym o obieraniu kartofli w filmie  polskim. Problem jest dostrzegalny gołym okiem, kiedy widzi się, jakie męczarnie sprawia ta prosta, prozaiczna i dość  powszechnie wykonywana czynność, jeśli  trzeba robić to przed masową publicznością,  w dodatku na zbliżeniu. Mam przed oczami  scenę, w której nie radzi sobie z tym zadaniem znakomita aktorka Dorota Segda jako  św. Faustyna w filmie Jerzego Łukaszewicza  „Faustyna”. I ta jedna scena, w której nie  potrafi poradzić sobie z tym, co grana przez nią postać musiała umieć już w dzieciństwie,  sprawia, że przestaję ufać, wierzyć w opowiadaną historię. Najlepszy, najbardziej  szlachetny nawet wizerunek psują takie  i podobne nieumiejętności i braki. A przecież ta, która została świętą, przez większą część życia była służącą. Jako wiejskie  dziecko w licznej rodzinie musiała pracować,  pomagać w gospodarstwie i w wychowaniu  młodszego rodzeństwa. Potem poszła do  miasta, też na służbę. I nawet w klasztorze  zaliczała się do niższej klasy (tzw. chóru),  gdzie do jej zadań należała praca i obsługa  zakonnic z klasy wyższej.

Ciekawe, że aktorzy, nawet jeszcze w czasie  studiów, uczą się wielu umiejętności, np.  jazdy konnej. Co zrozumiałe, bo z konia  można spaść, można zostać kopniętym  albo pokąsanym, a kartofle? Nikogo nie kopną i zniosą największe nawet męczarnie przy  nieumiejętnym obieraniu, gorzej z widzami. […]

- - - - -
Cały tekst do przeczytania w "Kalejdoskopie" 04/20 do kupienia w Łódzkim Domu Kultury (w czasie kwarantanny instytucja pozostaje zamknięta dla gości), punktach Ruchu S.A., Kolportera, Garmond-Press w salonach empik i łódzkiej Księgarni Ossolineum (Piotrkowska 181). A także w prenumeracie (w opcji darmowa dostawa do wybranego kiosku Ruchu): TUTAJ bądź w prenumeracie redakcyjnej TUTAJ

Możecie też słuchać naszych najlepszych tekstów w interpretacjach aktorów scen łódzkich, z Łodzią i regionem związanych na platformie "Kalejdoskop NaGłos": TUTAJ

Kategoria

Film