Na początku października nakładem cenionego w
środowisku literackim Instytutu Mikołowskiego im. Rafała Wojaczka w Mikołowie,
ukazała się czwarta książka poetycka tomaszowskiego poety Piotra Gajdy, zatytułowana Golem.
Golem to swego rodzaju kontynuacja wydanych w 2013
roku „Demoludów”; tomiku wyróżnionego Nagrodą Otoczaka za 2013 rok
oraz dobrze przyjętego w ogólnopolskiej prasie literackiej.
Redaktorem nowego zbioru wierszy Gajdy jest Maciej Melecki, poeta i
scenarzysta filmowy, a zarazem dyrektor IM.
Książkę można nabyć bezpośrednio w Instytucie Mikołowskim, a
niebawem również w sieci księgarń „Matras”.
Piotr Gajda (ur. 1966) — poeta, autor
książek poetyckich Hostel (Łódź 2008), Zwłoka (Łódź 2010) i
Demoludy (MIKOŁÓW 2013). Stały współpracownik Kwartalnika
Literacko-Artystycznego „Arterie”. Wiersze publikował m.in. w
„Tyglu Kultury”, „Cegle”, „Arteriach”, „Opcjach”, „Toposie”,
„Frazie”, „Nowym Zagłębiu”, „Miesięczniku Prowincjonalnym”, w
piśmie „Red”, „Gazecie Wyborczej”,„sZAFie”, „Odrze", w antologii
łódzkich debiutantów Na grani (Łódź 2008) oraz antologii
wierszy współczesnych z motywem podróży Pociąg do poezji.
Intercity (Kutno 2011).
Wyniesienie
Z pewnością nadchodzą czasy błędnych obliczeń,
sporządzanych w oparciu o ekonomiczne filary lub
zwichnięte palce opatrzności. Z pewnością jesteś
w błędzie, kiedy na pozór wtajemniczony, szepczesz
komuś do ucha dowolną liczbę, postawioną tuż
po znaku nierówności. Wróćmy jednak do filarów –
te łamały się jak zwodzony most. Przypuszczano,
że autorom spoiny równań, z niewiadomymi na bazie
super glue, chodziło raczej o foliały. Świat był sklejony,
ale się rozdarł, w czym pomógł mu odpowiedni remover.
Jeśli między ziemią a niebem nie było odpowiedniej
chemii, za jej wytworzenie natychmiast zabierały się
laboratoria. Kluczowe rozwiązania zarejestrowano
najpierw na taśmie BASF, a potem przekopiowano
na nośnik cyfrowy. Każde pi miało określone miejsce,
każda rzeczywistość diagram, a każde zło dziedzinę.
W dojściu do ostatecznego rozwiązania pomógł zwykły
przypadek – mucha, która wpadła do małżowiny astrofizyka
przykutego do wózka, podając odpowiedź zrodzoną
z drgań skrzydełek, co odczuł jako iście desperacki rzut
trzema kośćmi, którego wynik wyniósł ostatecznie:
sześć, sześć i sześć.
Predestynacja
Napoczęciu chaosu towarzyszy ogromny huk.
Ludzkie ciało przekracza barierę dźwięku, czyżby
istniało zbyt krótko? Rozciągnięte do granic czasu,
i tak nie stałoby się słonecznym żaglem, dryfującym
przez wieczność. Bo najpierw wysyła się w otchłań
mienie, by zostać jedynie z asem w rękawie;
najdotkliwszym ze wszystkich boskich opuszczeń
stanem, kiedy nie posiada się drugiego do pary.
Tego rodzaju świadomość poraża gromem z jasnego
nieba. A może to był gnom z paralizatorem? Ta sama
cudaczna technologia: Latający Holender w ofercie last
minute lub Charon-Air, tani przewoźnicy przez Acheron.
Oby jak najbliżej bóstw, ku którym Boeing 747,
certyfikowany do lotu w razie awarii na tylko trzech
silnikach, bez wysiłku podnosi swój srebrzysty
dziób. Później wydobywa się z oceanu jego szczątki.
Mówimy tu o bezkresnej głębi, z całym rodzajem
cudacznych stworów, zwracających na swój gatunek
uwagę wówczas, kiedy prąd wynosi je na brzeg,
a one do niczego tam nie pasują.
Hufnal
Usamodzielnisz się dopiero na starość, ale czy się
jej doczekasz, zastanawia się książę Fatum?
Dopiero kiedy stracisz wzrok i zęby, zaczniesz jeść
papkę, póty doprawianą żrącą zasadą mediów,
aż stanie się biała jak ziarno kolendra i przybierze
smak placka z miodem. Na razie zapomnij o naturalnej
prawdzie, o odtruciu umysłu manną z tamaryszku.
Pamiętaj za to o narzędziu, które zastąpiło kantar
i elektryczne krzesło, gdy dzisiaj umiera się
na beznadziejny program z kciukiem na pilocie.
– Jak żyć, panie premierze? – pyta trefniś z papryczanym
globus cruciger w ręku. – Pójdź ze mną przez padół płaczu
– odpowiada premier ustami wysłannika z TV w relacji
na żywo (z Golgoty?). Za nim, jak echo, zdanie to
powtarza
zgromadzona za jego plecami tłuszcza, która macha
do kamery telefonami komórkowymi i dzwonkami
zdjętych z głów czapek (najwyraźniej jest gotowa,
odarta z wełny, futra i skóry, z odkrytą potylicą).
Co poza tym mówi nieubłagana instrukcja?
Że te polifoniczne brzmią jak odgłos młotka,
bijającego z wielką siłą w główkę gwoździa.