Działająca w Łowiczu Mazowiecka Fundacja Społeczno-Kulturalna wydała piękny album poświęcony miejscom, w których mieszkał lub bywał Józef Chełmoński.
Działająca w Łowiczu Mazowiecka Fundacja Społeczno-Kulturalna
wydała piękny album poświęcony miejscom, w których mieszkał lub
bywał Józef Chełmoński. Mazowieckie siedziby Józefa
Chełmońskiego to prawie trzysta stron zdjęć,
zeskanowanych dokumentów, a także rysunków i ciekawych tekstów.
Autorem tych ostatnich, a także pomysłodawcą całości i projektantem
szaty graficznej jest Andrzej Biernacki,
mieszkający pod Łowiczem malarz, właściciel galerii, felietonista i
wydawca.
Książka ma przemyślaną kompozycję: rozpoczyna się od
kilkunastu reprodukcji kart szkicownika należącego do Józefa
Chełmońskiego, wypełnionego jego rysunkami z lat 70. XIX wieku
(okres paryski). Szkicownik należał potem do córki malarza, Marii z
Chełmońskich Łoskowskiej, która mieszkała w jednej z opisywanych
siedzib - w Janowicach koło Piątku. Stąd nazwa "Szkicownik z
Janowic" dla zbioru rysunków przedstawiających studia koni i sceny
rodzajowe. Na ogół są to rysunki ołówkiem (znakomite warsztatowo),
wśród nich jedna odbitka graficzna.
Następnie mamy tekst o związkach Chełmońskiego z pejzażem
mazowieckim, o jego inspiracjach i życiowych wyborach. Szczerość i
autentyzm dające siłę dziełom malarza były możliwe jedynie dzięki
życiu w rodzinnych stronach. Dlatego malarz porzucił Paryż -
stolicę światowej sztuki w XIX wieku - i wrócił na Mazowsze. Przy
okazji zrezygnował z dostatku i zaszczytów. Salony paryskie
zamienił na dworek w Kuklówce, w którym nie było nawet studni (wodę
czerpało się ze strumienia). Chełmoński był przekonany, że rozwój
techniki ułatwia, ale nie pogłębia życia. Odmiennego zdania była
jego żona, która opuściła męża po przeprowadzce pod Grodzisk
Mazowiecki.
Kuklówka to jedna z czterech siedzib
opisywanych w książce. Bogaty materiał fotograficzny i dokumenty z
archiwów rodzinnych dotyczą też Boczków pod
Łowiczem (tam malarz spędził dzieciństwo), wspomnianych już
Janowic i Woli Pękoszewskiej
(własność zaprzyjaźnionej z malarzem rodziny Górskich), gdzie
Chełmoński wielokrotnie przyjeżdżał na dłuższe pobyty.
Po rozdzaiałch poświęconych historii i dniowi dzisiejszemu czterech dworów mamy jeszcze materiały dotyczące pogrzebu Chełmońskiego (nekrologi, zdjęcia, telegramy, a nawet kopię kosztorysu pogrzebu). Tu ciekawostka: pogrzeb kosztował 159 rubli, z czego aż 73 ruble pochłonęły trzy ogłoszenia zamówione w gazetach. Dla porównania - wiktuały na stypę kosztowały jedynie 4 ruble. Takich ciekawostek można z książki Biernackiego wyczytać więcej.
Po rozdzaiałch poświęconych historii i dniowi dzisiejszemu czterech dworów mamy jeszcze materiały dotyczące pogrzebu Chełmońskiego (nekrologi, zdjęcia, telegramy, a nawet kopię kosztorysu pogrzebu). Tu ciekawostka: pogrzeb kosztował 159 rubli, z czego aż 73 ruble pochłonęły trzy ogłoszenia zamówione w gazetach. Dla porównania - wiktuały na stypę kosztowały jedynie 4 ruble. Takich ciekawostek można z książki Biernackiego wyczytać więcej.
Na zakończenie na zasadzie klamry wracamy do rysunków
Chełmońskiego, by obejrzeć reprodukcje drugiego szkicownika, tym
razem z Kuklówki. Tutaj królują już ptaki, żurawie stojące lub
przechadzające się nad rzeczką. Wśród szkiców można rozpoznać
studia do znanych obrazów olejnych.
Choć album jest piękny, wnioski po jego lekturze przygnębiają.
Cztery dworki, w których mieszkał Józef Chełmoński i jego rodzina,
podzieliły los wielu innych szlacheckich siedzib. W większości
przejęte przez państwo, przez lata stopniowo popadały w ruinę. Z
kolei te pozostawione potomkom dawnych właścicieli (np. Kuklówka)
nie mogły być należycie remontowane z braku środków finansowych i z
powodu ograniczonego dostępu do materiałów budowlanych. Dwór
szlachecki, będący kwintesencją polskości, znika z naszego
krajobrazu (dobrze mają się za to budowane na przełomie XX i XXI
wieku pseudodworki na małych działkach z rzędami iglaków wzdłuż
płotu). Problemem jest zarówno idąca jak po grudzie reprywatyzacja,
jak i niekontrolowane zmiany w przestrzeni publicznej (zabytkowe
obiekty są zasłaniane byle jakimi budynkami). Jest to bolesne w
każdym przypadku, ale historia siedzib jednego z najwybitniejszych
twórców polskiej kultury boli niejako podwójnie. To są obiekty
rangi Żelazowej Woli. Przynajmniej w jednym z nich należałoby
urządzić muzeum Chełmońskiego (przywracając najpierw oryginalny
wygląd budynkowi).
Chwała Andrzejowi Biernackiemu za Mazowieckie siedziby
Józefa Chełmońskiego. Przemyślana, solidnie przygotowana,
pięknie zaprojektowana książka, która powinna spełnić swe
kulturotwórcze zadanie: ocalić narodowe dziedzictwo i pamięć o
wielkim artyście.
Na koniec napiszmy jednak o minusach i niedociągnięciach. Po
pierwsze: mimo możliwości korzystania z Internetu przydałaby się
chyba w książce jakaś mapka, pokazująca usytuowanie opisywanych
obiektów. Po drugie: wydawca musi większą uwagę przywiązywać do
korekty. Zwłaszcza interpunkcja pozostawia wiele do życzenia - co
ciekawe, przecinków jest tu zdecydowanie za dużo, a nie - jak w
większości publikowanych tekstów - za mało. Po trzecie: należałoby
chyba dokładniej opisywać zdjęcia, np. przy zdjęciach grupowych
podawać oprócz nazwisk, także ustawienie postaci.