RECENZJA. Dziewczyny i chłopcy, w krótkich spodenkach, roześmiani, matki z wózkami, kawiarnie i uliczny gwar, przytłaczające wieżowce i wspaniała nadmorska promenada – takie telawiwskie obrazy notuje w swoim najnowszym, piątym już tomie poetyckim pt. "Inna" RENATA JABŁOŃSKA, z urodzenia łodzianka.
Dziewczyny i chłopcy, w krótkich spodenkach, roześmiani, matki
spacerujące z wózkami, spokojne kawiarnie i uliczny gwar,
przytłaczające wieżowce i wspaniała nadmorska promenada – takie
telawiwskie obrazy notuje w swoim najnowszym, piątym już tomie
poetyckim Renata Jabłońska, z urodzenia łodzianka, z wykształcenia
polonistka, poetka i prozaiczka. Od 1957 roku mieszka w Izraelu.
Zbiór „Inna” jest zapisem jej codziennych doświadczeń. Piszę „jej”,
bo Jabłońska najwyraźniej nie chce żadnych artystycznych przesłon,
nie skrywa się za wykreowanymi bohaterkami, pisze wprost –
najwyraźniej o sobie, konstruuje poetycki dziennik, czasem –
wspomnienia. To intymne zapiski kobiety obserwującej drobne
zdarzenia oraz podziwiającej widoki otaczającego ją świata –
rzeczywistości dużego nowoczesnego miasta nad Morzem Śródziemnym,
miasta jak najbardziej swojego, takiego, o którym mówi się czule i
z sympatią, choć czasem i nie bez irytacji, miasta, w którym jest
się zakorzenionym i którego rytm świetnie się zna. Dużo więc w
tomie wierszy notujących chwile, jak choćby ten – świąteczny
ranek:
dziewiąta rano święto
słońce już mocno grzeje
miasto odpoczywa
z rzadka przepływa
samochód ktoś spaceruje
z psem rowerzysta w krótkich
spodenkach w trykocie bez
rękawów pedałuje zawzięcie
Nie dajmy się jednak zwieść temu bezpretensjonalnemu obrazkowi
(zapisanemu zresztą, co warto podkreślić, tradycyjnym wierszem
awangardowym, zatem najbliższym doświadczeniu autorki z czasu jej
łódzkich studiów). Liryczny szkic z codzienności to bowiem tylko
jedna, jasna strona medalu. Jest i ciemniejsza. Utwór domyka
strofa:
lekki wiatr od morza niesie ulgę
zmęczonym gałęziom drzew
omiata moją twarz ściera resztki
dręczącego snu
Ta ciemna strona to niezagojona pamięć o przeszłości, to
poczucie utraty i wyrastająca z niej nostalgia, to wreszcie –
łagodne, ale nieubłagane doświadczenie przemijania. „Ja” w
wierszach Jabłońskiej jest konsekwentnie pomiędzy „tu i teraz” oraz
(jednocześnie) „tam i wtedy”. W każdym z tych miejsc i czasów nie
do końca u siebie, ciągle jakoś „inna”. Owo „tu i teraz” to Izrael,
w tym choćby jego trudny, „obcy język”, którego trzeba się było
nauczyć „powoli z przeszkodami”. Owszem, wreszcie stał się „bliski
używany / codziennie bez przeszkód”, ale przecież jest ciągle tym
drugim, skoro bohaterka liryku język wyznaje: „[…] o tobie myślę /
w tym pierwszym ojczystym”. Bo „tu i teraz” to może też być
rodzinna Łódź – utracona, wspominana, odwiedzana, utęskniona. W
utworze hotel znajdujemy zapis doświadczenia łódzkiego zapewne
„teraz”, które okrutnie odsyła do „wtedy”:
[…]
w młodości marzyłam że kiedyś
do tego hotelu wejdę jako gość
po tylu latach ziściło się
jestem gościem z dalekich stron
dlaczego więc odczuwam
ten intensywnie gorzki
smak?
Z jednej strony – „w młodości”, z drugiej – „po tylu latach”,
zatem teraz. Jednym z głównych bohaterów tego tomu okazuje się
czas, nieubłaganie przemijający, „otaczający nas wkoło”, bo
przecież jesteśmy „w środku / olbrzymiego zegara” (zegar). Przecież
„mijają tygodnie miesiące lata / a czas bawi się dniami i nocami i
swoją / wszechobecnością” ([tygodnie są coraz
krótsze…]).
Można najnowsze wiersze Renaty Jabłońskiej odczytywać w
porządku najbardziej uniwersalnym, egzystencjalnym – jako zapis
doświadczenia utraty sił, starzenia się, które łączy się z
dolegliwościami, z fizycznym bólem, ale też ze strachem przed
przemijaniem, przed śmiercią (gimnastyka). Na ważne dla poetki
pytania: co dalej?, co będzie „tam”?, co z duszą? (w proch się
obrócisz) nie ma tu jednoznacznej odpowiedzi.
Ale tom „Inna” zmusza też do lektury w odmiennym porządku –
jak najbardziej osobistym, nieprzekraczalnie związanym z realnym
biograficznym doświadczeniem pisarki. Jest jednak w tej materii
niezwykle dyskretna, zarówno wtedy gdy pisze o drobiazgach, gdy
odwołuje się do jakichś banalnych, choć niewątpliwie miłych zdarzeń
sprzed lat („rozmowa z tobą przypomniała mi / noc we mgle na moście
/ nad Dunajem w Bratysławie […] czuliśmy się jak w bajce / grupa
młodych na wycieczce […]” w wierszu we mgle), jak i wówczas, kiedy
pisze o swoim doświadczeniu wojennym, najważniejszym i najbardziej
traumatycznym, nie przywołując go wprost, nie chcąc
rozpamiętywania. Oto wiersz rozliczanie, w którym istotne jest samo
wyznanie, a nie jego styl, w którym jakby zawieszeniu ulegała
strona poetycka – na rzecz wprost wypowiedzianej osobistej
prawdy:
ciągle się rozliczam z tego
że przeżyłam
że nie byłam w getcie
ani w obozie
a mogłam być
mogli mnie zadusić gazem
zagłodzić zabić fenolem
szkarlatyna i malaria o głodzie
w syberyjskim śniegu
czym była w porównaniu z komorami
gazowymi?
może z tego rozliczania bierze się
straszny sen że się duszę nie mogę
odetchnąć i myślę że się już nigdy
nie obudzę
Jabłońska pisze te słowa jakby w zawstydzeniu. Czyni z
wojennej traumy jedną zaledwie z wielu składowych swojego obecnego
losu.
Jaki to los? Kogoś znajdującego się pomiędzy, kogoś wszędzie i
zawsze „innego”: otwartego na drobne codzienne przyjemności, ale
też żegnającego odchodzących przyjaciół, coraz bardziej
przytłoczonego wiekiem, dla kogo przeszłość jest równie ważna jak
to, co nadejdzie. Jabłońska jest pisarką na równi izraelską i
polską; zafascynowaną dynamiką współczesnego Tel Awiwu – „jej
miasta”, ale też powracającą stale do równie swojej Łodzi sprzed
ponad pół wieku, gdzie zimą „było super […] biegać z gołą głową w
rozpiętym / płaszczu”.
Renata Jabłońska „Inna”, Wydawnictwo „Z
bliska” Biblioteki Publicznej w Gołdapi, Gołdap 2015.