Świerkocki: Joyce prześmiewca | Kalejdoskop kulturalny regionu łódzkiego
Proszę określić gdzie leży problem:
Proszę wpisać wynik dodawania:
3 + 4 =
Link
Proszę wpisać wynik dodawania:
3 + 4 =

Świerkocki: Joyce prześmiewca

KROWIE NA GRANICY. Czy da się pani namówić na jeszcze  jeden kawałeczek filetu ze złocicy, panno Dubedat? Tak, dupyda. I dupydała. To pewnie hugonockie nazwisko. Przypominam sobie, że jakaś panna Dubedat  mieszkała w Killiney. Du, de la, z francuskiego.  Pisze Maciej Świerkocki. 
Brzydko jest wyśmiewać się z cudzych nazwisk,  pisarze bywają jednak bezlitośni, a że w literaturze ku zgrozie dawnych i dzisiejszych cenzorów wszystko im wolno, obiektami ich nietaktownego zainteresowania stają się często między innymi osoby noszące nazwiska rzadkie lub  dwuznaczne, jak choćby swojski „maszynista  Cycoń” Witkacego. Joyce w „Ulissesie” również  przywołuje bezlik takich postaci, zwykle dla  czystego efektu komicznego, niekiedy jednak  i po to, by poszerzyć semantyczny zakres danego słowa czy frazy. 

Przypadek panny Dubedat (pisanej też  Du Bedat), której nazwisko przekręca  drwiąco w swoich myślach pan Bloom  w rozdziale ósmym, ma oczywiście  charakter wyłącznie igraszki językowej, sztubackiego figla. Bogu ducha winna Marie Du  Bedat, zwana „irlandzkim słowikiem”, istniała  naprawdę, była niezłą śpiewaczką operową  i, jak słusznie podejrzewa narrator, rzeczywiście  pochodziła z rodziny o francuskich korzeniach,  przywołano ją jednak na karty powieści nie  tyle jako element kolorytu lokalnego, ile w roli  ofiary literackiego prestidigitatora, który tanio bawi się jej kosztem, badając możliwości  brzmieniowe, jakie stwarza w angielszczyźnie  prześmiewcze przeformułowanie hugonockiego  nazwiska. Nawiasem mówiąc, autor i tak jest  jednak nieco mniej okrutny od tłumacza, bo  na nieszczęście panny Dubedat polszczyzna  nakłada na nią pieprzniejsze skojarzenia niż  angielski, które wykorzystując w swoim przekładzie z lekkim zażenowaniem, rozgrzeszałem  się przede wszystkim tym, że innego wyjściawłaściwie nie ma. „Dube daj” i „Dube dała”  Słomczyńskiego wyglądają, jak gdyby tłumacz  zatrzymał się w pół drogi, zawahał przed wulgaryzmem, ostatecznie nie znaczą jednak nic,  a ewentualne kombinacje bidetowe (panna Du  Bidet?) nie pozwalają się ująć w formie czasownikowej, którą nakazuje zachować oryginał.  Przepraszam panią z serca, panno Dubedat…[…]

Maciej Świerkocki 

Cały tekst do przeczytania w "Kalejdoskopie" 04/20 do kupienia w Łódzkim Domu Kultury (w czasie kwarantanny instytucja pozostaje zamknięta dla gości), punktach Ruchu S.A., Kolportera, Garmond-Press w salonach empik i łódzkiej Księgarni Ossolineum (Piotrkowska 181). A także w prenumeracie (w opcji darmowa dostawa do wybranego kiosku Ruchu): TUTAJ bądź w prenumeracie redakcyjnej TUTAJ

Możecie też słuchać naszych najlepszych tekstów w interpretacjach aktorów scen łódzkich, z Łodzią i regionem związanych na platformie "Kalejdoskop NaGłos": TUTAJ

Kategoria

Literatura