Kazik z Kwartetem ProForma wystąpił 21 stycznia w Klubie Wytwórnia. – Wieluń, Pabianice, a dopiero potem Warszawka. Przede wszystkim wasz jestem! – mówił, wzbudzając aplauz.
Kazik z Kwartetem ProForma wystąpił 21 stycznia w Klubie
Wytwórnia. – Wieluń, Pabianice, a dopiero potem Warszawka.
Przede wszystkim wasz jestem! – mówił, wzbudzając
aplauz.
– Miałem ideę śpiewania w zespole punkowym. Przemek
(Lembicz, przyp. red.) posegregował piosenki i dopiero wtedy
zacząłem je śpiewać – tak o utworach swojego taty Stanisława
Staszewskiego mówił Kazimierz Staszewski. Kazik nie zdecydował się
na wykonanie ich na początku swojej przygody z muzyką, wstrzymując
się do 2015 roku, kiedy to z Kwartetem ProForma wydał album
„Wiwisekcja”.
Podczas łódzkiego występu frontmana z tą formacją, rozrośniętą
do pięciu osób, w składzie: Przemysław Lembicz (gitara i śpiew),
Piotr Lembicz (gitary), Marcin Żmuda (instrumenty klawiszowe),
Wojciech Strzelecki (gitara i kontrabas) oraz Marek Wawrzyniak
(perkusja), zdecydowana większość piosenek była poukładana, miała
swój schemat ze zwrotkami, refrenami i zakończeniem. Wyrazistą rolę
odegrali też gitarzyści, a przede wszystkim Przemysław Lembicz.
Usłyszeliśmy rock podchodzący pod hard rock i choć różnice między
nimi a punkiem sprowadzają się głównie do schematycznego
uporządkowania tekstu, to w tym przypadku mogły negatywnie wpłynąć
na jakość piosenek. Trudno jednak wydawać wyrok, nie mając
porównania.
Repertuar sobotniego koncertu był bardzo szeroki. Dominowały
piosenki z tekstami napisanymi przez tatę Kazika, a także przeboje
Kazika, które prawie w ogóle nie były prezentowane podczas
koncertów. Utwór „Dwanaście groszy”, grany do tej pory jedynie w
ramach występów formacji Kazik Na Żywo, był dużo dynamiczniejszy
niż w wersji studyjnej, a wokal frontmana zdecydowanie mocniejszy.
Wykonanie piosenki „Tam gdzie nie idę”, do której teledysk stworzył
Zespół Filmowy Skurcz, było natomiast bardziej zbliżone do swojej
płytowej wersji. – Nigdy nie siliłem się, żeby grać tę piosenkę
na koncertach, nie licząc trzech ostatnich. Nie można jej było
puszczać w telewizji przed 23, ze względu na sztuczną krew, bo
tumany w telewizji siedziały. Zresztą nadal siedzą –
stwierdził artysta. Jak przyznał, najwięcej trudności przysparza mu
jeden z najnowszych utworów stworzonych z Kwartetem ProForma – „Nic
nie słyszę”. – W niektórych piosenkach tylko śpiewam i już
zaczynam myśleć o czymś innym, przez co mogę się pomylić, a tutaj
muszę robić aż pięć rzeczy. Nie dość, że tekst mam niezasiedziany w
głowie, to muszę jeszcze patrzeć w pomieszane nuty, patrzeć na nogę
Przemka, jak nią tupie, liczyć te tupnięcia i jeszcze na koniec
pamiętać, że powinno być „tajemnie”, a nie „tajemne”. Obawy
Kazika okazały się nieuzasadnione – ze wszystkim tym poradził sobie
bardzo dobrze.
Tradycją podczas występów Kazika z Kwartetem ProForma jest
wybranie jakiejś osoby grającej na trójkącie podczas utworu
„Komandor Tarkin”. Tym razem ta rola przypadła „Krzysztofowi z
chromosfery”, jak przedstawił go Przemysław Lembicz. Kazimierz
Staszewski, fan „Gwiezdnych Wojen”, podczas koncertu postanowił
wykorzystać motyw z sagi właśnie w trakcie tej
piosenki.
Kazik czuł się w Wytwórni jak u siebie. – Tata przeniósł
się w czasy renesansu i napisał piosenkę o Leonardzie da Vincim.
Tylko ją znajdę... Idę poszukać, zagrajcie coś
niezobowiązującego – rzucił do muzyków i zszedł ze sceny. Nie
przejmował się też błędami – gdy się pomylił, zaczynał utwór od
nowa.
Artysta wyjaśnił, że tata nie tytułował swoich piosenek, a ich
nazwy, jak „Celina” czy „Baranek” zostały nadane przez różne osoby
już po jego śmierci. Do niektórych utworów Stanisław Staszewski
tworzył adnotacje, jak np. do „Kongresu Nauki Polskiej”.
Wyjaśnienie ich sensu nie było proste. – Trudno powiedzieć,
dlaczego ta piosenka ma taką nazwę, tata miał wtedy z 22 lata i
raczej nie był na kongresie.
Znana jest za to geneza piosenki Kazika „Do u remember” z
albumu Melassa. – Podczas studiów zaprzyjaźniłem się z innym
Staszewskim, z linii białoruskiej, który miał bardzo ciekawe
przygody. Jedna z nich dotyczyła jego wyjścia podczas Wszystkich
Świętych z naszą koleżanką Krychą. Opisał mi później ze
szczegółami, jak to ją rzucił na liście. Zainspirowało mnie to do
napisania tej piosenki – mówił Kazik.
W związku ze zbieżnością nazwisk z kolegą ze studiów, artysta
opowiedział nieco o koligacjach rodzinnych i podkreślił, że to nie
stolica, w której się urodził, jest dla niego najważniejsza. –
Wieluń, Pabianice, a dopiero potem Warszawka. Przede wszystkim
wasz jestem! – powiedział, wzbudzając aplauz.
Wspominał też czasy tworzenia albumu „Oddalenie”, którego
tytułowy utwór zaśpiewał w sobotę. – Nagrałem go w latach 90.
na samplerze Akai S6000 przywiezionym z Berlina i komputerze Atari
o oszałamiającej pamięci roboczej 1MB. Dziś trudno sobie
wyobrazić, jak można było stworzyć choćby refren jednej piosenki,
mając do dyspozycji ledwie jeden megabajt, tymczasem bohater
wieczoru zmieścił w nim aż 17 kawałków!
Niektóre utwory Kazika, przynajmniej jak na razie, można
usłyszeć tylko na koncertach. Takich piosenek, jak „Nic nie słyszę”
czy „Leonardo” próżno szukać na dyskografiach czy w sieci.
Po ponad dwugodzinnym występie artyści podziękowali
publiczności za wieczór, jednak po chwili jeszcze na kilkanaście
minut pojawili się na scenie. W końcowym fragmencie koncertu
można było usłyszeć takie przeboje, jak: „Tata dilera”, „Czy chcesz
bym został?”, „Ace of spades” czy „Natalia w Bruklinie”.
Świetną pracę wykonali oświetleniowcy. Efekty uzyskiwane
dzięki lampom, których kolory były dopasowane do piosenek, nie
tylko dynamizowały występ i nadawały mu odpowiedni klimat, ale
tworzyły też sytuacyjne tło. Wykorzystanie biało-czerwonych barw do
utworów poruszających problematykę polskiej polityki (np.
„Oddalenie”), zimnego niebieskiego i fioletowego do mocniejszych
brzmień (np. „Pieśń o kanonierach”) albo zielonego koloru
kojarzącego się z ogrodem przy utworze „Ogrodnik”, podniosło walor
artystyczny koncertu.
Występ zgromadził kilkuset fanów, głównie młodych i w średnim
wieku. Cieszyli się, że mogli usłyszeć nie tylko znane i osłuchane
piosenki artysty kojarzone z jego innymi formacjami, ale i te
rzadko wykonywane.
Kacper Krzeczewski