Od baroku po współczesność, od muzyki poważnej po jazz i progresywny rock – orkiestra smyczkowa Primuz stawia na wszechstronność. Działa od czterech lat, a tworzą ją studenci łódzkiej Akademii Muzycznej, pracujący pod kierunkiem Łukasza Błaszczyka.
Od baroku po współczesność, od muzyki poważnej po jazz i
progresywny rock – orkiestra smyczkowa Primuz stawia na
wszechstronność. Działa od czterech lat, a tworzą ją studenci
łódzkiej Akademii Muzycznej, pracujący pod kierunkiem Łukasza
Błaszczyka. Rocznicę powstania świętują, grając trzy ciekawe
koncerty w styczniu i w lutym.
Podczas pierwszego z nich – 15 stycznia w sali koncertowej AM
przy ul. Żubardzkiej – gościem honorowym i jednocześnie wykonawcą
był Krzesimir Dębski, kompozytor i dyrygent, znany twórca muzyki
filmowej. To nawiązanie do debiutanckiego koncertu orkiestry Primuz
sprzed ponad czterech lat, który ten kompozytor nieoczekiwanie
zaszczycił swoją obecnością, a nawet zadyrygował jednym z własnych
utworów. Gwiazdą drugiego z trzech wspomnianych koncertów – 16
lutego – będzie gitarzysta rockowy Jacek Królik. Ostatni wieczór
wypełni muzyka poważna, a na estradzie wystąpią znakomici soliści:
pianista Zbigniew Raubo i wiolonczelista Rafał Kwiatkowski. Oprócz
znanych melomanom utworów (Koncert fortepianowy d-moll J.S. Bacha,
Koncert wiolonczelowy C-dur J. Haydna) zaplanowano prawykonanie
Cantabile łódzkiego kompozytora Sławomira Kaczorowskiego. Utwór
został dedykowany orkiestrze Primuz.
Zespół powstał z okazji obchodów 55-lecia powstania Katedry
Instrumentów Smyczkowych z inicjatywy jej ówczesnej kierowniczki
prof. Anny Wódki-Janikowskiej. Ze swym pomysłem zwróciła się do
Łukasza Błaszczyka, profesora uczelni, cenionego pedagoga i
koncertującego solisty, laureata Konkursu Europejskiej Unii
Radiowej w Lubljanie i XI Międzynarodowego Konkursu Skrzypcowego
im. Wieniawskiego w Poznaniu.
– Kameralistyka zawsze była moją pasją, lecz działalność
solistyczna nie pozwalała mi się w nią mocniej zaangażować – mówi
skrzypek. – Tym razem było inaczej: zebrałem grupę fantastycznych
studentów, a nasz koncert okazał się takim sukcesem, że uznaliśmy,
iż nie można tego zakończyć, trzeba działać dalej.
Oficjalnie gra w orkiestrze to dla studentów realizacja
jednego z przedmiotów fakultatywnych, ale prowadzący podkreśla, że
nie traktuje tego w sposób formalny. – To raczej grono przyjaciół,
którzy się spotykają i wspólnie realizują szalone artystyczne
pomysły – mówi. Najnowszy szalony pomysł zmaterializuje się 16
lutego: w aranżacjach Wojciecha Lemańskiego zabrzmią m.in. utwory
Stinga i King Crimson. – Fantastyczna muzyka z najwyższej półki,
ekstremalnie trudna – mówi Błaszczyk.
Każdy koncert orkiestry Primuz jest inny, każdy to oddzielny
projekt. Repertuar pokazuje wszechstronność zespołu i jego apetyt
na nowe artystyczne doświadczenia. Orkiestra ma już w dorobku dwa
prawykonania: Fab four Wojciecha Lemańskiego i Koncert saksofonowy
Sławomira Kaczorowskiego, za chwilę wspomniane Cantabile. Błaszczyk
podkreśla, że muzycy unikają specjalizacji, nie ograniczają się do
jednego stylu czy epoki. – Moim celem jest, by niczego nie
powielać, nie grać tego, co wszyscy znają. Dlatego często zwracam
się do kolegów kompozytorów z prośbą o napisanie czegoś specjalnie
dla nas. Taki nowy utwór przed pierwszą próbą jest dla nas
niezapisaną kartą. Dzięki temu, że każdy koncert jest inny,
studenci mogą więcej doświadczyć i nauczyć się, zdobyć nowe
inspiracje.
Specyfika orkiestry studenckiej sprawia, że skład co roku się
zmienia. Obecnie nie ma w nim już nikogo, kto brał udział w
pierwszym koncercie. To utrudnia pracę, ale dzięki zaangażowaniu
studentów udaje się wypracować wysoki poziom wykonawczy. Świadczą o
tym między innymi nazwiska artystów, którzy do tej pory wystąpili z
Primuz: pianista jazzowy Adam Makowicz, laureat konkursu
chopinowskiego Kevin Kenner czy saksofonista Paweł Gusnar.
Dwuletnia współpraca z Telemark Chamber Orchestra z Oslo w ramach
realizacji grantu otrzymanego z funduszy norweskich zaowocowała
płytą wydaną przez Akademię Muzyczną.
Szef orkiestry podkreśla, że gra w zespole kameralnym jest
niezwykle ważna dla rozwoju młodego artysty, także tego, który
swoją przyszłość wiąże z innymi formami muzykowania.
– Kameralistyka uczy przede wszystkim słuchać. Paradoksalnie,
nie każdy muzyk to potrafi – na swojej drodze spotkałem wielu
ludzi, którzy, grając, słuchają tylko siebie. Kameralistyka rozwija
też wrażliwość, bo zmusza do reagowania na dynamikę partnera, na
barwę dźwięku. Obserwuję na egzaminach, że ci studenci, którzy
grają w orkiestrze kameralnej, szybciej się rozwijają, doskonalą
swoją grę solową. Umiejętność gry kameralnej jest zatem
bezcenna.
Magdalena Sasin
Muzyka jest jedna
Ten koncert ma wyrażać sprzeciw wobec szufladkowania muzyki.
Klasycy odrzucają jazz, jazzmani kpią z kompozytorów muzyki
współczesnej. Jedni i drudzy, gdy słyszą głośne rockowe rytmy,
wyłączają radio. Wojciech Lemański – kompozytor, wykładowca i
nauczyciel – chce udowodnić, że każda muzyka może być piękna
niezależnie od tego, jakimi środkami się posługuje.
– Chodzi mi o pokazanie w nieco innym świetle kilku moich
ulubionych utworów z nurtu zwanego rockiem progresywnym, żeby
zainteresował się nimi ktoś, kto takiej muzyki nie ceni – tłumaczy
Lemański. – Środkiem do tego ma być „przetłumaczenie” tych utworów
na język orkiestry klasycznej, znany muzykom i wielbicielom
klasyki. Niech poczują, że są w swoim świecie, choć dźwięki będą z
innej beczki. Niech otworzą się na nowe obszary.
Realizacja tej idei stała się możliwa dzięki istnieniu w
Akademii Muzycznej w Łodzi znakomitej orkiestry studenckiej Primuz.
Prowadzi ją skrzypek Łukasz Błaszczyk, uważany za jednego z
najlepszych pedagogów w Polsce. Podopieczni mu ufają i z wielkim
entuzjazmem podchodzą do tego, co proponuje. To Łukasz Błaszczyk
zaprosił Wojciecha Lemańskiego do przygotowania programu jednego z
koncertów orkiestry (odbędzie się 16 lutego w Akademii Muzycznej).
Kiedy zobaczył nuty utworów opracowanych przez kompozytora,
stwierdził, że dla młodych muzyków będzie to najtrudniejszy, jak
dotąd, koncert.
– Ja ich trochę wpuszczam w kanał, to fakt – żartuje Lemański.
– Ale oni kochają orkiestrę i kochają Łukasza, więc mocno się
zaangażowali i dobrze sobie radzą.
Dla orkiestry Primuz będzie to niesamowite doświadczenie. W
godzinnym koncercie muzycy mają do pokonania tyle problemów
rytmicznych, że starczyłoby ich na pięć lat „normalnej”
działalności artystycznej. W większości tych utworów muszą zagrać
rzeczy, których na pewno dotąd nie grali.
Bo to nieprawda, że muzyka rockowa jest prymitywna. Pod
względem budowy utworu, pomysłu, formy, harmonii może być równie
skomplikowana jak utwory klasyczne, uważane za trudne. Praca przy
nowych aranżacjach była dla ich autora przede wszystkim twórczym
wyżyciem się, zagłębieniem się w ulubione dzieła genialnych muzyków
i kompozytorów. Znalazły się wśród nich prostsze – zaliczane nawet
do muzyki pop – „Roxanne” Stinga czy „Come Together” The Beatles,
ale również „Culture Clash” z repertuaru zespołu The Aristocrats –
kompozycja Guthrie Govana, jednego z najlepszych i najbardziej
kreatywnych gitarzystów na świecie, który gra bardzo trudne rzeczy.
Ma niesamowitą wyobraźnię i wirtuozerską technikę.
Zresztą należałoby mówić o wariacjach na temat piosenek Stinga
(oprócz „Roxanne” także „Shape of My Heart”) czy Beatlesów. Bo
Wojciech Lemański mocno w nie zaingerował – czasem dopiero w
połowie utworu udaje się rozpoznać popularny motyw przeboju. Z
oryginału zawsze zostawiał najciekawsze elementy z potencjałem i
starał się zachować charakter całości.
Ale w wypadku aranżowania tych bardziej skomplikowanych
kompozycji nie da się po prostu przepisać tematów i przydzielić ich
poszczególnym instrumentom, bo orkiestra nie zabrzmi. A to ma
bardzo duże znaczenie. – W utworze „Ascent” Lyle’a Maysa, znanego
ze współpracy z Patem Methenym, będzie harmonia i pomysły
melodyczne Lyle’a Maysa i jeśli ten utwór dobrze zabrzmi, to tylko
dzięki geniuszowi kompozytora. Jednak, przekładając go na język
orkiestry smyczkowej i chcąc być w zgodzie z Maysem, musiałem tu
dopisać trzydzieści różnych linii melodycznych. Nie dlatego, żeby
eksponować siebie. Ten utwór w końcowej partii rośnie, a taki efekt
w orkiestrze można uzyskać, tylko dokładając polifonię. Wszystko po
to, żeby oddać wspaniałość oryginału.
Oprócz wymienionych kompozycji podczas koncertu zostanie
wykonany utwór „Routine” Stevena Wilsona oraz „Vroom” i „Red” King
Crimson. O wyborze decydowało również to, że Wojciech Lemański
postanowił zaprosić do udziału w koncercie znakomitego gitarzystę
Jacka Królika (od wielu lat towarzyszącego np. Grzegorzowi
Turnauowi). By mógł pokazać swój kunszt nie tylko w utworach King
Crimson czy The Aristocrats, orkiestra wykona również dwie
kompozycje Królika.
Na estradzie pojawi się także pracująca w akademii jako
pianistka Ola Łysiak-Łabecka, która „w drugim obiegu” udziela się
jako wokalistka w zespołach rockowych (występowała w „Idolu”).
Zaśpiewa w trzech utworach. Na oboju i rożku zagra Agata
Piotrowska-Bartoszek, wykładowca akademii. Kolegów z orkiestry
Primuz wesprą studenci Wydziału Jazzu: Wojciech Stanisz (gitara
basowa) i Szymon Szyszka (fortepian). Wizualizacje wyświetlane na
dużym ekranie przygotuje Maciej Walczak.
– Pod względem wykonawczym jest to odważne i nietypowe
przedsięwzięcie – mówi o przygotowaniach do koncertu Wojciech
Lemański. – Jednak nie mam obaw, jak ta muzyka zostanie przyjęta.
Bardzo w nią wierzę. Bez tego całe to przedsięwzięcie nie miałoby
sensu.
Bogdan Sobieszek