To jedna z najbardziej muzycznych wystaw, jakie widziałem, choć nie ma w niej żadnego dźwięku, ani jednej nuty. Cóż więc wspólnego ma z muzyką sztuka Pawła Kwiatkowskiego?
To jedna z najbardziej muzycznych wystaw, jakie widziałem, choć nie
ma w niej żadnego dźwięku, ani jednej nuty. Cóż więc wspólnego ma z
muzyką sztuka Pawła Kwiatkowskiego? Te kilka twarzy, które można
rozpoznać, sylwetek ludzi występujących w znanych zespołach? Tytuły
prac – jakbym czytał okładkę płyty ze zbiorem trochę dziwnych,
trochę mrocznych piosenek, które usłyszę pierwszy raz. Tę „płytę”
akurat zdążyłem poznać, obrazy artysty widuję od dość dawna i
powiem od razu – uważam je za wybitne.Paweł Kwiatkowski jest twórcą związanym z Łodzią. Tu ukończył
Akademię Sztuk Pięknych, pracuje w niej, wykłada. Jeszcze na
studiach, w 2010 roku zdobył cztery nagrody w jednym konkursie –
im. Władysława Strzemińskiego, przeznaczonym dla studentów łódzkiej
uczelni, a następnie został stypendystą Ministra Kultury i
Dziedzictwa Narodowego. Mało tego, w 2012 roku otrzymał nagrodę
artNoble przeznaczoną dla najlepszych absolwentów ASP, a
przyznawaną podczas Festiwalu Sztuk M(i)aSTO Gwiazd w Żyrardowie
(kto wymyśla takie dziwaczne nazwy?!); nagrodą była m.in. wystawa w
Galerii Studio w Warszawie.
No to wybrałem się do tej Warszawy. Jak się chodzi wieczorami, nocami po mieście, spotyka się
takie postaci. W klubach, na koncertach, przy barze, jak idą ulicą,
są w grupie, ale pojedyncze, samotne, zmierzają gdzieś, idą, pewnie
tam, gdzie artysta je skierował w pracach „Poniekąd skądinąd” i
„Skądinąd donikąd”...
Spotyka się je na koncertach przede wszystkim, ale też w
tramwajach, nieprzyjemnych przejściach podziemnych. I w niektórych
knajpach jest takie światło: zimne, ale można się do niego
przyzwyczaić, może nawet polubić i po jakimś czasie uznać je za
naturalne. Tak się przecież dzieje o szóstej nad ranem w klubie z
dudniącą muzyką. Jeśli się go opuści, wyjdzie na zewnątrz i zobaczy
słońce, chce się wrócić. Słońce wydaje się intruzem, męczy,
przeszkadza, irytuje. Niech świeci we Włoszech czy w ogóle w
miejscach dobrych dla malarzy – na południu. W nocnych klubach –
nie.
Na warszawskiej wystawie światło było nawet niewskazane. Prace
wisiały praktycznie w półmroku, niektóre tylko szczegóły
podkreślone były punktowymi, jaśniejszymi krążkami światła, bardzo
podobnego w barwie do tego, które sączy się z ulicznych latarni.
Tak właśnie się poczułem: jak na ulicy po zmroku. Oglądałem
grafiki, a mijałem w myślach ludzi, przedzierałem się przez
gęstniejący tłum postaci, które stały mi na drodze i ani myślały
ustąpić. Część była odwrócona, u wielu nie było widać twarzy, w
kilku rozpoznałem Pawła, w innych jakichś odległych znajomych,
piosenkarzy też. Wszyscy milczeli.
Były tylko dwa rodzaje obrazów: portrety, głównie młodych
dziewczyn albo sceny grupowe.
Dla porządku, artNobla 2013 otrzymali również artyści: Bovska,
reprezentująca ASP w Warszawie oraz Maksymilian Ziobro z
Uniwersytetu Artystycznego w Poznaniu.Zapyta ktoś na koniec, jaki jest sens pisania o warszawskiej
wystawie dla „Kalejdoskopu”? Ano jest. Prace Pawła Kwiatkowskiego
obejrzymy pod koniec roku (może odrobinę wcześniej) w Galerii
Re:Medium w Łodzi. I wtedy każdy się będzie mógł przekonać, czy
przesadzam.
Maciej Cholewiński
2013
Maciej Cholewiński
2013
Kategoria
Sztuka