RECENZJA. Nie bardzo jest błyskotliwa, tym razem, sztuka Juliusza Machulskiego, zamówiona przez Teatr Powszechny. Przyzwyczajeni do finezyjnych dialogów tego autora, niebanalnych pomysłów na konstrukcję postaci, zaskakujących point, oglądamy bez specjalnego zainteresowania to, co się dzieje na świątecznym branczu.
Dane wyjściowe: koszt świątecznego śniadanioobiadu w
restauracji skalkulowany po 170 zł na głowę, w zamówieniu ostrygi,
termin – dwa tygodnie przed Wielkanocą. Obecni: dwie samotne
matki zapraszających do hotelu małżonków, oni, ich córka i jej
narzeczony oraz nieoczekiwany tu ojciec biologiczny panienki.
Cel – podtrzymanie tradycji, zapewnienie o czułych związkach
krwi. By można spokojnie wyjechać pod palmy. I staruszki matki jak
zawsze mają pretensje, wnuczka czuje się nie u siebie, a gospodarze
przyjęcia marzą o świętym spokoju. Mówi się, nie bez swoistego
ukontentowania, kto z kim kogo zdradzał jeszcze w PRL, dlaczego
czarna owca w rodzinie ma narzeczoną o 35 lat młodszą, a ukochana
latorośl zapatrzyła się na prawdziwego mężczyznę, czyli
Hiszpana. Każda z postaci jest przewidywalna w zachowaniu. Do tego
głównym miejscem akcji jest długachny stół. Uff!
Nie bardzo jest błyskotliwa, tym razem, sztuka Juliusza
Machulskiego, zamówiona przez Teatr Powszechny. Przyzwyczajeni do
finezyjnych dialogów tego autora, niebanalnych pomysłów na
konstrukcję postaci, zaskakujących point, oglądamy bez specjalnego
zainteresowania to, co się dzieje na świątecznym branczu. Być może
autor mający wewnętrzną potrzebę rozliczenia się z problemem, z
którego nie ma dobrego wyjścia, postanowił rzecz całą oprzeć
głównie na stereotypach. By łatwiej prowadzić dialog. A może
właśnie chciał zniszczyć obiegowe opinie, pokazując szwy tej
literatury? Ale brak tu zaskakującego dramaturgicznego czy
formalnego rozwiązania. Zwłaszcza że zajmujemy się tematem
niełatwym.
Reżyser Michał Siegoczyński postanowił się zmierzyć z tym
oczywistym materiałem literackim i wykreować jeszcze jakąś inną
wartość. Nie naruszając podstawowej tkanki, buduje nad nią coś w
rodzaju śmieciowiska, instrumentarium nadużywanych chwytów
współczesnego teatru. Stąd zastosowanie wideo do opowiadania o
przeszłości, aranżowanie scen metaforycznych typu córka w stroju
ślubnym czy w beciku jako dziecko (!). No i wstawki wokalne
oraz „choreografia”, też na stole, starzejącego się wiecznego
narzeczonego czy opadające z sufitu wraz ze sztankietem salaterki z
deserem. Nie mogło także nie być ogniska jak prawdziwe, kojarzącego
się z wiecznym ogniem domowym. Niestety, jako środki inscenizacyjne
odbierane „wprost”, są one nadto dosłowne, bliskie kiczowi. Szkoda,
że nieczęsto używa się tu cudzysłowu, ironicznego zabiegu
oczyszczającego z różnych merytorycznych i stylistycznych
nawarstwień podejrzanej jakości…
Grają: subtelna w środkach wyrazu Barbara Połomska i jej
przeciwieństwo, sceniczna herod-baba Wanda Neumann, Katarzyna
Grabowska, Aleksandra Listwan, Karolina Łukaszewicz, Damian Kulec,
Artur Zawadzki, Krzysztof Franieczek. Scenografia: Maja
Skrzypek.
„Brancz” Juliusza Machulskiego. Teatr
Powszechny, prapremiera 30.05.2015 r.
Teatr Powszechny
Adres
ul. Legionów 21Kontakt
tel. 42-633-25-39