Teatr
Pinokio rozpoczął sezon 2016/2017 spektaklem Darii Kopiec B@jki robotów, opartym na motywach czterech opowiadań Stanisława Lema. Wykorzystany w zapisie tytułu znak @ sugeruje temat przedstawienia - Internet, czyli kosmosystem wirtualnego świata.
Teatr Pinokio rozpoczął sezon 2016/2017 spektaklem
Darii Kopiec B@jki robotów, opartym na
motywach czterech opowiadań Stanisława Lema. Wykorzystany w zapisie
tytułu znak @ sugeruje temat przedstawienia - Internet, czyli
kosmosystem wirtualnego świata jako złudna alternatywa dla
prawdziwej przyjaźni.
W białej klatce sceny, oddzielonej od widzów siateczką
(ekranem?) do projekcji, pojawia się ubrana w srebrny, obcisły
kostium i buty na monstrualnym koturnie aktorka. Ewa Wróblewska gra
postać nazwaną Konstruktorem, ale jest też kimś w rodzaju bogini
stwarzającej świat (liczne aluzje do biblijnej historii
stworzenia). Ten stwarzany świat jest światem cyfrowym, światem
lajków, gier i poznawanych w sieci (elektro)przyjaciół. Zaplątany w
te sieć chłopiec (Bladawiec) - w tej roli Piotr Czekalski - zaczyna
żyć w otoczeniu awatarów, miesza jawę z internetowym snem. Wciąga
się w historie zaczerpnięte z opowiadań Lema, na przykład o
maszynie mogącej zrobić wszystko na N. Oczywiście czeka go brutalne
rozczarowanie, gdyż elektroprzyjaciele to tylko bezduszne
algorytmy.
Na pozór wszystko się zgadza - świetne opowiadania Lema, mądry
przekaz o zagrożeniach ze strony mediów, ciekawa scenografia,
efektowne kostiumy, elementy rapu i tańca break dance, sprawne
aktorstwo. A jednak coś w tym wszystkim nie zagrało. Teatralna
maszyna Darii Kopiec, niczym maszyny wynalezione przez Trurla i
Klapaucjusza, pracuje sprawnie tylko do pewnego momentu. Jakby
reżyserka dostała od swoich postaci maszynę do robienia wszystkiego
na literę N i zabrała się do robienia przedstawienia. Maszyno,
zrób mi narrację - maszyna działa. Maszyno, zrób mi
nastrój - maszyna działa. Maszyno, zrób mi nowatorstwo
- maszyna działa, ale nieco trzeszczy. Maszyno, zrób mi z
tego całość - maszyna odmawia, bo całość nie jest na
N.
Albo mówiąc mniej metaforycznie: powstało przedstawienie, w
którym są dobre elementy, ale reżyserka nie panuje nad całością,
przedstawienie nie wiadomo dla kogo. W materiałach prasowych
napisano, że adresowane jest do dzieci w wieku 8-13 lat. Dla
ośmiolatków na pewno będzie za trudne, w zbyt trudny sposób
opowiedziane. Czy będzie atrakcyjne dla trzynastolatków?
Wątpię. Gra aktorki udającej maszynę (Hanna Matusiak) czy sprytny
sposób pokazania gry komputerowej na scenie teatru to są smaczki
raczej dla dorosłych miłośników teatru. A ci z kolei
woleliby więcej prawdziwego Lema w tej mieszance. Prawdziwe
Bajki robotów da się czytać w każdym wieku.
Z tym przedstawieniem jest jak z towarzyszącym mu plakatem,
który nie jest zły, oparty jest na ciekawym pomyśle, ale koniec
końców - nikt nie chce go sobie powiesić na
ścianie.